[ Pobierz całość w formacie PDF ]
książkę, ale jej nie otworzyła. Powieki jej ciążyły, a świadomość tego, że
Kristine
53
bawi się obok na podłodze, działała na nią uspokajająco.
Nagle rozległo się głośne stukanie do drzwi. Maria zerwała się z krzesła i
rozejrzała wokół, nie będąc pewna, skąd dobiegał dzwięk.
- Ktoś puka do drzwi - powiedziała Kristine i spojrzała w kierunku
wejścia.
Maria poprawiła włosy i sprawdziła, czy suknia zanadto się nie pogniotła.
Pomyślała, że dobrze się stało, że nie zdążyła się przebrać w ubranie
robocze, i poszła otworzyć.
Mężczyzna z wyraznym przedziałkiem i dużymi odstającymi uszami
skłonił się lekko.
- Czy mam przyjemność z Marią Andersdatter?
- Tak... to ja.
- Isak Isaksen. Dzień dobry. - Wyciągnął bladą, chudą rękę.
Uścisnąwszy ją, Maria pomyślała, że było to jak dotykanie martwej ryby,
i zmusiła się do uśmiechu.
- A pani jest, jak rozumiem, żoną - zwróciła się do stojącej obok kobiety.
Pani Isaksen miała duży biust, ale niezwykle szczupłą talię. Maria
podejrzewała, że nosiła gorset. Jej grube loki ułożone były na kształt
korony, do której upięcia zużyto pewnie dziesiątki spinek. Na szczycie
głowy królował piękny kapelusz.
- Erna - przedstawiła się przybyła i wyciągnęła rękę, którą szybko
cofnęła.
Nie można oceniać ludzi po tym, jak podają innym rękę, pomyślała
Maria, i zaprosiła małżeństwo do środka.
- To jest moja córka, Kristine - przedstawiła małą, która wdzięcznie
dygnęła i powiedziała: dzień dobry.
- Jaka słodka dziewczynka - zaświergotała Erna. -Nam, niestety, Bóg nie
pobłogosławił w dzieciach, a teraz jesteśmy tak starzy, że nie mamy już
nadziei. Wiel-
51
kie nieba, jak ładnie tu państwo mają. - Kobieta bez skrępowania
rozejrzała się po mieszkaniu.
Maria aż się zarumieniła, słysząc te pochwały. Nie była przyzwyczajona
do takiej otwartości.
- No cóż, większość z tego pochodzi z czasów, gdy żył jeszcze mój
pierwszy mąż. A reszta...
- Tak, słyszałam o tym, że była pani mężatką, a potem została wdową.
Pani mąż się zastrzelił, czyż nie? -zapytała Erna.
- Nie, był na polowaniu, upadł i śmiertelnie się zranił - sprostowała Maria.
Jakie kłamliwe mogą być plotki, pomyślała smutno. Peder nigdy by się
nie zabił. -Proszę siadać - rzekła, przypominając sobie o obowiązkach
gospodyni.
Nakrywając do stołu, spytała gości o podróż. Czy była długa i męcząca?
Małżonkowie pokiwali głowami przytakująco, ale uspokoili ją
zapewnieniem, że nie musieli wiosłować. Na łodzi mieli do dyspozycji
kajutę, w której przesiedzieli całą drogę. W ten sposób uniknęli zarówno
kontaktu z pianą morską, jak i chłodu.
- To bardzo dobrze - podsumowała Maria i nalała im kawy. - Kristine,
chodz tu, to dostaniesz soku.
Dziewczynka posłusznie usiadła na krześle.
- A teraz znowu zamierza pani wyjść za mąż? - zapytała kobieta. To ona
prowadziła rozmowę.
- Tak, za przyjaciela z dzieciństwa - odpowiedziała Maria. - Mieszka po
drugiej stronie fiordu. W tym największym domu.
Isaksen pokiwał parę razy głową i wypił nieco kawy.
- No tak. Widzieliśmy go, jak dobiliśmy do brzegu. Muszę przyznać, że to
bardzo piękne gospodarstwo.
- Dziękuję. - Ledwo to powiedziała, pożałowała swoich słów. Po co
dziękowała? Przecież nie było to jej zasługą, że gospodarstwo było tak
zadbane. Ze zdener-
55
wowania zaczęła skubać broszkę u szyi. Może jednak nie powinna była
się tak stroić? Z drugiej strony jej ubranie wyglądało bardzo zwyczajnie w
porównaniu z tym, co mieli na sobie jej goście. Suknia Erny z pewnością
była uszyta z drogiego materiału, a jeszcze zdobiły ją jedwabne tasiemki i
koronki.
- A więc nie jesteście jeszcze państwo małżeństwem? - drążyła temat pani
Isaksen.
- Nie, zostało nam jeszcze trochę czasu. - Maria strąciła ostrożnie parę
okruszków ze swej sukni. Mogła je zebrać i położyć na talerzu, ale wtedy
Isaksenowie zobaczyliby, jak bardzo nabrudziła. Wolała je zmieść z
podłogi, jak już goście pojadą.
- Cieszysz się z przeprowadzki? - kobieta zwróciła się teraz do Kristine.
Dziewczynka przytaknęła.
- Wtedy będziemy mieszkać razem z tatą Ołavem. Zarówno Erna, jak i
Isak roześmiali się, ale Maria
zauważyła, że był to śmiech udawany, jakby z grzeczności. A może
małżonkowie byli tak samo niepewni i nieśmiali jak ona?
- I będę miała bliżej do Pusi - dodała Kristine. -Kim jest Pusia? -
Mężczyzna wydawał się szczerze
zainteresowany.
- To kot Ane.
- Ane to córka mojej siostry - wtrąciła Maria. - Jest akuszerką i żoną
Trygyego. - Umilkła nagle, przestraszona, że zabrzmiało to, jakby się
chwaliła. Poza tym goście najpewniej nie byli zainteresowani słuchaniem
o jej rodzinie.
- A więc jest akuszerką. - Erna pokiwała głową z uznaniem. - Wielkie
nieba! - Poczęstowała się jeszcze, biorąc pół kromki. - Pyszne kanapki.
Maria wiedziała, czym są kanapki, ale sama wolała je nazywać
kromkami.
53
- Dziękuję. Proszę się częstować. Mieliście państwo przecież długą
podróż.
- Dziękujemy. - Isak także sięgnął kolejny raz. Przez dłuższą chwilę
panowała cisza i słychać było
tylko stukanie kubków o talerze.
- Możecie zobaczyć pokój, w którym śpimy z mamą - nieoczekiwanie
zaproponowała Kristine. - Mam tam także moje zabawki.
Kobieta uśmiechnęła się.
- Z miłą chęcią.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]