[ Pobierz całość w formacie PDF ]
wisiały w schludnych rzędach i leżały poskładane w szufladach, jakby nigdy nie opuściła
tego domu.
Rozejrzała się, a potem spojrzała na Giorgia.
- Dlaczego nie wyrzuciłeś tych rzeczy albo nie odesłałeś ich do jakiejś organizacji
dobroczynnej?
Wzruszył ramionami, ale w jego oczach błysnął triumf. Podał jej pierścionek
zaręczynowy i obrączkę, które zostawiła pół roku wcześniej razem z kartką do niego.
- Zaryzykowałem i opłaciło się. Tak mi się wydawało, że może zmienisz zdanie,
gdy zdasz sobie sprawę, z czego chcesz zrezygnować.
R
L
T
ROZDZIAA ÓSMY
Gdyby nie stan dziadka, Maya wyszłaby stamtąd natychmiast, choćby po to, by mu
udowodnić, że się myli.
- To nie tak, Giorgio - odrzekła cierpko, wsuwając pierścionki na palce. - Wiesz, że
jestem tutaj tylko ze względu na twojego dziadka i na dziecko. Obydwa te powody mogą
zniknąć w ciągu najbliższych tygodni.
Giorgio ściągnął brwi.
- Przestań tak mówić, bo pomyślę, że chcesz stracić to dziecko. Słyszałaś, co
powiedział lekarz. Nie ma powodu do pesymizmu. Jesteś zdrowa i wygląda na to, że z
dzieckiem też jest wszystko w porządku.
Popatrzyła na niego ponuro, krzyżując ramiona na piersiach.
- Nie mów mi, jak mam się czuć.
Powrót do willi bardzo ją poruszył. Zaledwie o kilka metrów dalej znajdował się
pokój dziecinny, który z takim entuzjazmem przygotowywała przed laty. Czy Giorgio
zmienił również wystrój tego pomieszczenia? Obawiała się zapytać.
- Mayu - podszedł do niej i lekko położył dłonie na jej ramionach. - Wybacz mi.
Zapominałem, że przechodzisz burzę hormonalną i do tego martwisz się jeszcze tym, co
stało się kiedyś. Ja też się martwię. Martwię się, że znowu powiem albo zrobię coś nie
tak. Ciągle jeszcze uczę się tego wszystkiego. To dla mnie nowość. Chciałbym, żeby tym
razem wszystko ułożyło się jak najlepiej dla ciebie i dla dziecka. Wierz mi, cara, nie
chcę cię teraz denerwować. Nie chcę z tobą walczyć, chcę się tobą zaopiekować.
Wzięła głęboki oddech i popatrzyła mu w oczy.
- Co zrobiłeś z pokojem dziecinnym?
Giorgio mocniej zacisnął dłonie na jej ramionach, a potem opuścił je bezwładnie.
Widziała na jego twarzy walkę wewnętrzną.
- To teraz jest dodatkowa sypialnia.
- Czy mogę ją zobaczyć?
Odsunął się i otworzył przed nią drzwi.
- Oczywiście.
R
L
T
Podeszła do drzwi z wrażeniem, że cofnęła się w czasie. Podczas pierwszej ciąży
była pełna entuzjazmu. Nieustannie chodziła na zakupy i znosiła do domu rzeczy dla
dziecka: misie, zabawki, ubranka. Nauczyła się nawet robić na drutach i wieczorami
produkowała buciki o dziwnych kształtach. Sama wybrała tapety i przykleiła je. Chciała
urządzić najpiękniejszy na świecie pokój dla swojego dziecka.
A potem poroniła. Za każdym razem, gdy przechodziła obok tego pokoju, miała
wrażenie, że meble i zabawki z niej drwią.
Po kilku miesiącach znów zaszła w ciążę i zaczęła wić gniazdo z nową nadzieją,
ale po czwartym poronieniu lekcja wreszcie do niej dotarła. Zamknęła drzwi do pokoju
dziecinnego i nigdy więcej ich nie otworzyła.
Weszła tam dopiero teraz, z wrażeniem, że otwiera starą ranę. Wróciły do niej
wszystkie pogrzebane głęboko uczucia straty, rozczarowania, porażki i beznadziei.
Pokój urządzony był w kolorach jaskrawoniebieskim i kremowym. Zupełnie nie
przypominał pokoju dziecinnego. Była to po prostu dodatkowa sypialnia z
umeblowaniem w paryskim stylu.
- Bardzo tu ładnie - powiedziała oszołomiona, z przyklejonym uśmiechem. - Dobra
robota. Nikomu nie przyszłoby do głowy, że kiedyś to był pokój dziecinny.
Giorgio wyciągnął do niej ramiona. Podeszła i przytuliła twarz do jego piersi.
Obejmował ją ze świadomością, że nie ma na świecie takich słów, które mogłyby
złagodzić minione cierpienia. Stali tak przez kilka minut, po czym Maya wysunęła się z
jego objęć i otarła wilgotne oczy.
- Przepraszam - skrzywiła się. - To pewnie przez hormony wpadłam w
sentymentalny nastrój.
Giorgio delikatnie odgarnął włosy z jej policzka.
- To zrozumiałe. Nie było mi łatwo podjąć decyzję o zmianach w tym pokoju.
Miałem wrażenie, jakbym rezygnował ze wszystkiego, czego obydwoje pragnęliśmy.
Zupełna porażka.
Uśmiechnęła się krzywo.
- Mam nadzieję, że Gonzo nie pobrudzi łapami tych nowych mebli.
R
L
T
- Niedługo pewnie znów zacznie się zachowywać jak dobrze wychowany pies.
Powinien już tu być, razem z twoimi rzeczami. Aha, uregulowałem już sprawę wynajmu
twojego mieszkania. Zapłaciłem za kilka miesięcy dodatkowo, żeby właściciel nie
protestował przeciwko wcześniejszemu zerwaniu umowy. Zająłem się też tym
mieszkaniem w Londynie, które sobie znalazłaś.
- Dziękuję - powiedziała, odwracając wzrok. - Wygląda na to, że pomyślałeś o
wszystkim.
- Na tym polega moje zadanie, żeby wszystkiego dopilnować. A teraz, jeśli nie
jesteś zbyt zmęczona, to może wpadlibyśmy do dziadka i powiedzieli mu o nowinach.
Czujesz siÄ™ wystarczajÄ…co dobrze?
- Oczywiście - odrzekła ze sztucznym uśmiechem.
Salvatore właśnie poinformował rodzinę o prognozach lekarzy. Giovanna cicho
płakała, ale na widok Giorgia i Mai wzięła się w garść. Ucałowała syna i powitała Mayę
nieco cieplej niż poprzedniego wieczoru.
- Bardzo się cieszę, że znów jesteście razem. To bardzo smutny okres, ale
przynajmniej mam pewność, że nie pogorszycie sytuacji rozwodem.
Maya wymamrotała coś niezobowiązującego. Luca wydawał się wstrząśnięty, lecz
zrezygnowany, a Nic wyglądał na znudzonego. Stał oparty o biblioteczkę z takim
wyrazem twarzy, jakby miał ważniejsze rzeczy do zrobienia, ale Maya wiedziała, że
zapewne jest to tylko maska ukrywająca jego prawdziwe uczucia. Był bardzo podobny
do Giorgia i podobnie jak starszy brat, nie lubił okazywać emocji.
Giorgio przywołał wszystkich i powiedział:
- Maya i ja mamy dla was nowinę. Jest jeszcze wcześnie i nie chcemy, żebyście już
zaczęli kupować prezenty, ale lekarz właśnie potwierdził, że Maya jest w ciąży.
Giovanna szeroko otworzyła usta.
- Już? Przecież jesteście razem dopiero od wczoraj! Skąd możesz wiedzieć, że...
- Mamo! - przerwał jej Giorgio surowo.
R
L
T
- Czy to się stało na moim ślubie? - zapytał Luca z błyskiem w oku. - Wiem, że
staraliście się zachowywać w cywilizowany sposób, ale widziałem, jak na siebie
patrzyliście. Powietrze dokoła was aż szumiało z napięcia. Wszyscy to zauważyli.
Maya zarumieniła się aż po korzonki włosów.
- Przepraszam. Nie miałam pojęcia, że to było aż tak oczywiste. Mam nadzieję, że
ty i Bronte nie poczuliście się urażeni?
- Ależ skąd - uśmiechnął się Luca. - Jeśli to jest efekt tamtego wieczoru, to jestem
zachwycony.
Giorgio wziął Mayę za rękę.
- My też. Dostaliśmy kolejną szansę i tym razem nie zamierzamy jej zmarnować.
Bez względu na wszystko będziemy razem.
Giovanna uścisnęła Mayę, wyrażając swój zachwyt w mieszance włoskiego i
angielskiego. Luca objął ją braterskim uściskiem, pogratulował, po czym pobiegł, by
przekazać nowiny Bronte, która została w domu z małą Ellą. Nic podszedł do nich z
kpiącym uśmiechem.
- Dobra robota - powiedział, patrząc na brata. - Wiedziałem, że to potrafisz. Teraz
musisz tylko zatrzymać ją przy sobie, no i upewnić się, że to naprawdę twoje dziecko.
Giorgio zaklął i zacisnął dłonie w pięści.
- Nie mam żadnej wątpliwości, że to moje dziecko - wycedził przez zaciśnięte
zęby.
Napięcie rozładował głos Salvatorego.
- Maya!
[ Pobierz całość w formacie PDF ]