[ Pobierz całość w formacie PDF ]
przez cały czas, zaniosła na dół i zamknęła na ganku. Kuzyn
Mikołaj nie wzbudził w niej większej sympatii.
Zirytowanego starszego pana udało się wyprawićdo łóżka. Coś
jednak musiało do niego dotrzeć bo kiedy Pat podtrzymywała go,
,
gdy wchodził na schody, spytał szeptem:
- Może nie powinienem mówićo tym z młodą panienką , ale czy wy
czasem nie oczekujecie narodzin dziecka?
Pat skinęła głową .
- Wobec tego - oÅ›
wiadczył rozglą dają c się podejrzliwie - dobrze
pilnujcie tego kota. Koty wysysają niemowlętom oddech.
- £adne wyobrażenie bÄ™dzie miaÅ‚ kuzyn MikoÅ‚aj o naszym Srebrnym
Gaju - westchnęła z uś
miechem Pat, wróciwszy do kuchni. - Nawet
nasze psy i koty nie potrafią się odpowiednio zachować A za
.
ciebie, Przylepko, jest mi naprawdę wstyd. Jak mogłaśna niego
miaukną ć
?
- Ja nie miauknęłam na niego - broniła się Przylepka. - Miauknęłam
sama do siebie.
- No, no, nie musisz się przejmowaćtym, co stary Mikołaj Gardiner
pomyÅ›
li sobie o naszych zwierzętach - prychnęła Judysia. - Nie
chciałam przedtem o tym mówić zawszećto wasz kuzyn, a krew nie
,
woda! Ale czy wiecie, jak Mikołaj doszedł do pieniędzy? Kiedy
umarł jego mały braciszek, Mikołaj miał jedenaś
cie lat. Pokazywał
dzieciakom z są siedztwa zwłoki w trumnie. Brał centa od głowy i
zarobił pół dolara. I to stało się podstawą jego fortuny. Obracał
potem tymi pięć
dziesięcioma centami i za każdym razem robił dobry
interes.
- Judysiu, czy to prawda? Nie pomyliłaśkuzyna Mikołaja z kimś
innym?
- Jeszcze by też! Nie, złotko, Gardinerowie także nie są aniołami.
Z tej historyjki zaÅ›
miewano się w rodzinie długie lata. Jego matka
też się ś
miała. To po niej odziedziczył spryt, była Bowmanówną .
Więc właś .
ciwie należałoby się nad nim litować
- Istotnie - zgodziła się Pat. - Pomyś ,
leć że nie wie, jaka to
przyjemnoÅ›
ćkochaćtakiego miłego aksamitnego kotka.
- On jest strasznie bogaty, prawda? - spytała Przylepka.
- Bogaty, bogaty... Wiedz, Przylepko, że lepiej byćubogim i czuć
się bogatym niż odwrotnie.
Judysia podniosła nagle rękę.
- Co się stało?
- To zabrzmiało tak, jakby miaukną ł kot.
Pat pobiegła na górę i po paru minutach wróciła zarumieniona z
podniecenia.
- Chodz ze mnÄ… , ciociu Przylepko! - zaÅ›
miała się.
Viii
Józek, Sid i tata poszli spać Tillytuck oznajmił, że jak na jeden
.
dzień przeżył dosyćemocji, i wycofał się na swój stryszek. Ale
Pat, Przylepka i Judysia postanowiły balowaćaż do rana. Była
trzecia w nocy. Usiadły wokół ognia i zaczęły omawiaćten pełen
wydarzeń ś teczny dzień. Zaś
wią miewały się, przypominają c sobie
minę kuzyna Mikołaja.
- Ale on marudził z powodu tego biednego kota! - mruknęła
Judysia. - Jednemu mieszkańcowi Srebrnych Mostów przydarzyło się
cośznacznie gorszego! Położył się wieczorem do łóżka i natkną ł
siÄ™ w nim na nieboszczyka.
- Judysiu!
- Przecie powiadam. To był jego rodzony brat, dobrze, że tu nie ma
Tillytucka, bo by nam wmawiał, że to on był tym nieboszczykiem.
No, przygotuję nam teraz małe "co nieco". Czuję się tak, jakbym od
paru tygodni nie zjadła przyzwoitego posiłku. Te walki psów,
zdziwaczali kuzyni, całe to zamieszanie. Cieszę się tylko, że
Tillytuck wyrzucił to zielsko, nim Józek wyleciał z Halifaxu.
- PomyÅ›
lcie tylko: przed chwilą mama została babką , a my ciotkami
- uÅ›
wiadomiła sobie Przylepka. - Czuję się okropnie stara. Cieszę
się, że to dziewczynka. Dziewczynkę można tak ś .
licznie ubierać
Chcą jej daćna imię Maria Laura Patrycja i nazywaćMarysią . Maria
i Laura to po babkach, a Patrycja na twojÄ… czeÅ› ,
ć Pat; To pomysł
Franka, mówi, że gdyby nie ty, ta mała nigdy by się nie urodziła.
Co on chce przez to powiedzieć
?
- Ach, to bzdury. On wcią ż uważa, że ja wyrzekłam się kariery po
to, by Winnie mogła wyjś ż. Cieszę się, że będą ją nazywać
ćza mą
imieniem mamy. Ale zawsze uważałam, że drugiemu imieniu musi być
przykro, bo tak rzadko je się wymawia, że nie może naprawdę
zaistnieć A trzecie jest już tylko duchem.
.
- Tillytuck bardzo siÄ™ tymi narodzinami przejÄ… Å‚, prawda?
- Czy możecie wyobrazićsobie Tillytucka jako małe dziecko? -
spytała sennym głosem Pat.
- Ejże, ejże, nie tylko nim był, ale na pewno ktośsię nim
zachwycał i był z niego dumny - westchnęła sentymentalnie Judysia.
- To okropne, co z nami robi upływają cy czas. No, było ś
więto i
już po ś , my
więcie... Nie da się zaprzeczyć że mimo wszystko mogłyś
siÄ™ poÅ› .
miać
Wstał ranek. Deszcz przestał padać cały ś
, wiat był jeszcze
przemoczony, ale na wschodzie rozjaÅ›
niało się stopniowo i wkrótce
Wzgórze Mgieł zaczęło wyglą daćjak brunatna naga pierśw
słonecznym blasku.
Bledziutka, rozpromieniona Winnie pytała, ś c się tym swoim
miejÄ…
perlistym Å›
miechem, co są dzą o niespodziance, jaką im sprawiła
podczas przyjęcia. Sid droczył się z oburzoną Przylepką , że
maleńka ma buzię małpki. Zupełnie wyczerpaną matkę odesłano na
cały dzień do łóżka. A Judysia chyłkiem wymknęła się z domu, by
sprawdzić co dzieje się ze ś
, winiami, które niewą tpliwie zeżarły
tę nieszczęsną peperomię.
Ix
- Tak, tak, czuję dziświosnę - oznajmiła Judysia któregośranka
na począ tku maja. Zima była długa i mrozna, choćupłynęła wesoło.
Dużo było zabaw i najróżniejszych atrakcji. W Srebrnym Gaju
urzą dzono dwa taneczne przyjęcia na cześ
ćJózka; pierwsze w
tydzień po jego przyjezdzie i drugie, pożegnalne. Na obu zabawach
Tillytuck przygrywał na skrzypcach, a Przylepka tańczyła. Zaczęła
się uważaćza dorosłą . Rodzina podkpiwała nawet, że Przylepka
odbiła Pat Neda Avary'ego, który zaprosił ją na tańce w
Południowym Glen. Ale matka nie zgodziła się. - Przylepka jest
jeszcze za mała.
Przylepka była bardzo rozgoryczona.
- Okazuje się, że człowiek jest zawsze albo za młody, albo za
stary, żeby móc robićto, na co ma ochotę - oś
wiadczyła obrażonym
tonem. - A w dodatku ty, Pat, nie pozwoliłaśJózkowi wytatuowaćmi
na rÄ™ku moich inicjałów. To by byÅ‚o takie wytworne! ¯adna
dziewczynka w szkole nie jest wytatuowana. Trysia Binnie pękłaby z
zazdroÅ›
ci!
- No, no, od kiedy to Gardinerowie zwracajÄ… uwagÄ™ na to, co myÅ›
lÄ…
Binnie'owie? - zdenerwowała się Judysia.
Wiosna nadeszła pózno. Judysia powtarzała zawsze: "Nie będzie
wiosny, dopóki nie stopnieje ś nieg na
nieg na Wzgórzu Mgieł, a ś
Wzgórzu nie stopnieje aż do wiosny". Chwilami wydawało się, że
wiosna jest tuż, tuż, ale po paru słonecznych dniach zrywał się
ostry wschodni wiatr i przynosił szarą mgłę, albo zjawiał się
ską dśmrozny wiatr północny i znów następowały przymrozki. Tego
dnia zdawało się jednak, że wiosna pozostanie już na zawsze.
Kiedy Judysia czuła nadchodzą cą wiosnę oznaczało to, że należy
rozpoczą ćwielkie sprzą tanie. Tillytuck był akurat na "folwarku",
jak zaczęto nazywaćfarmę starego Adamsa, zatem Judysia i Pat
[ Pobierz całość w formacie PDF ]