[ Pobierz całość w formacie PDF ]
używała tylnego wejścia do dużej posiadłości Faulknerów, powstałej w okresie Tudorów. Którędy
powinna wejść dzisiaj?
Zanim zdążyła się zdecydować, drzwi frontowe otworzyły się i elegancko ubrana Barbara
Faulkner wyszła na ganek.
- Dobry wieczór, Lily.
Starając się opanować zdenerwowanie, Lily weszła po schodach.
- Dobry wieczór pani.
- Barbaro - przypomniała. - Kolor jej oczu był taki sam jak Ricka. - Najpierw muszę ci zadać
jedno pytanie, Lily. Czy kochasz mojego syna?
- Obawiam się, że tak.
Kobieta uśmiechnęła się.
- Wobec tego wejdz na moment do środka. Chcę cię przedstawić swoim przyjaciółkom. Jeśli
będziesz tak dbała o mego syna, jak troszczyłaś się o moje róże, to Rick będzie bardzo
szczęśliwym mężczyzną.
Lily czuła się okropnie.
Barbara wzięła ją pod rękę i poprowadziła przez duży hol na półpiętro.
- Kończymy właśnie naszą klubową herbatę. Chcę, żebyś poznała członkinie Klubu.
Rzucona między lwy, Lily przełknęła ślinę. Przed nią siedziało jedenaście elegancko ubranych
kobiet z pierwszych stron kroniki towarzyskiej. Wszystkie były odwrócone w jej kierunku. Lily
próbowała się uśmiechnąć, ale drżały jej usta.
- To jest Lily West, narzeczona Rickyego. Była kiedyś dobrą wróżką dla moich róż, a teraz
będzie tym samym dla mojego syna.
Lily usłyszała, jak zachłysnęły się ze zdumienia. Wyszeptane komentarze doszły do jej uszu.
- No, wreszcie. Ogrodniczka? - Zakłopotanie wypłynęło rumieńcem na jej policzki.
- Tak - powiedziała Barbara pewnym głosem, jak królowa ogłaszająca werdykt.
Kobiety po kolei podchodziły do Lily, witając się z nią, a ona czuła, jak drżą jej ręce i kolana. U
większości z nich pracowała wcześniej i starała się teraz przywołać z pamięci ich ogrody i o
każdym powiedzieć coś miłego.
- Kiedy będzie ślub? - spytała kobieta, która była sąsiadką jej biologicznego ojca.
- Ricky odmówił odpowiedzi - powiedziała Barbara, zanim Lily zdobyła się na to. - Powiedział,
że nie mogą ustalić terminu, dopóki mama Lily nie wróci z Arizony w przyszłym miesiącu. Ale
teraz, kochane panie, musicie nam wybaczyć. Chcemy jeszcze przed obiadem obejrzeć róże, żeby
stwierdzić, co da się z nich uratować po działalności Dolbyego. Wierzę, że Lily znajdzie czas, by
porozmawiać również z wami o waszych różach.
Kobiety zaczęły wychodzić. Widać było, że pani Faulkner jest rzeczywistą przywódczynią tej
grupy.
Chociaż wszystko wskazywało, że marzenie Lily jest bliskie spełnienia, to z przykrością
stwierdziła, że jej to nie cieszy. Wszystko oparte było na kłamstwie.
Nie chciała zajmować się ogrodami miesiąc czy dwa. Chciała oglądać owoce swej pracy, a to
trwało czasem łata.
- Czy masz ochotę na filiżankę herbaty, zanim wyjdziemy do ogrodu?
- Nie, dziękuję bardzo. Muszę wziąć z samochodu specjalny test do sprawdzenia gleby.
- Oczywiście. - Wyszły na zewnątrz.
- Czy wiesz, że całkowicie je oczarowałaś?
- NaprawdÄ™?
- Tak. Masz bardzo dużą wiedzę fachową, a to, że nie zapomniałaś o ich ogrodach, było bardzo
miłym akcentem.
- Proszę mi wierzyć, że nie mówiłam tego, żeby się im przypochlebić.
Barbara uśmiechnęła się.
- I dlatego było to takie miłe, moja droga. Na pewno do ciebie zadzwonią.
Lily miała dziwne uczucie, że zdała pozytywnie pewnego rodzaju test. Gdyby tylko wiedziała
jaki.
ROZDZIAA ÓSMY
Obiad z rodzicami Ricka stanowił dla niej duży problem. Musiała unikać wszystkiego, co
mogłoby wzbudzić podejrzenia. Marzyła o tym, żeby było już po wszystkim.
A Rick tymczasem przeklinał swoje spóznienie, wjeżdżając w drogę prowadzącą do domu
rodziców. Chciał przyjechać wcześniej, ale niespodziewany telefon wezwał go biura.
Otworzył frontowe drzwi i skierował się w stronę głosów dochodzących z salonu. Zobaczył ojca
stojącego przy kominku. Matka siedziała w swoim fotelu, a Lily, w sweterku w kolorze oczu,
siedziała na sofie z kieliszkiem wina w ręce. Czy nie mówiła mu, że nie pije wina?
Skierował się bezpośrednio do niej. Zobaczył w jej oczach wyraz ulgi, kiedy spotkały się ich
spojrzenia, i poczuł skurcz serca. Schylił się i pocałował ją w usta, zanim zdążyła zaprotestować.
Jej zapach od razu go usidlił.
- Przepraszam za spóznienie.
Uśmiech zadrżał na jej wargach.
- Nie jesteś spózniony. Dopiero co wróciłyśmy z twoją mamą z ogrodu.
Wyjął z jej rąk kieliszek wina i jednym haustem opróżnił go. Zignorował uniesione ze
zdziwienia brwi matki i grymas na twarzy ojca.
- Może masz ochotę na szklankę wody?
- P...proszę. - Posłała mu wdzięczny uśmiech. Podszedł do barku, nalał wody do szklanki i
wrócił na miejsce obok niej. Kiedy brała od niego szklankę, poczuł, jak drżą jej palce. Wziął jej
lodowatą dłoń w swoją rękę i skłonił się rodzicom.
- Mamo, tato.
- Więc zaręczyłeś się - powiedział ojciec.
- Tak. - Rick uścisnął dłoń Lily.
- Myślisz, że to wpłynie na moją decyzję? Wzruszył ramionami.
- Tylko ty o tym wiesz.
- Zanim przyszedłeś, spytałem Lily, czy po ślubie zamierza zlikwidować swoją firmę, ale nie
udzieliła mi jeszcze odpowiedzi.
Rick czuł maksymalnie napięte mięśnie Lily.
- Nie, proszę pana, nie planuję likwidacji firmy. Mój brat jest architektem terenów zielonych. On
opracowuje plany, a ja je realizuję. Jestem z wykształcenia ogrodnikiem krajobrazowym. %7łeby
nasza firma funkcjonowała prawidłowo, musimy pracować razem.
- Jestem pewien, że Rick będzie miał na tyle zdrowego rozsądku, żeby upierać się przy umowie
przedślubnej. Rick zatrząsł się z gniewu.
- Będę szczęśliwa, podpisując taką umowę - odpowiedziała Lily, zanim mógł zaprotestować.
- Nie chcę nawet słyszeć o tym, żeby moja synowa grzebała się w ziemi.
Rick nigdy nie przypuszczał, że jego ojciec jest takim snobem. Wstał z zaciśniętymi pięściami.
Jego matka wstała również i położyła mu rękę na ramieniu.
- Dlaczego nie, Broderick? Twoja żona również grzebie w ziemi i to samo robią wszystkie jej
przyjaciółki. A teraz idziemy na obiad. Powiedziałam Consueli, żeby podawała. Rick, proszę,
poprowadz Lily do pokoju stołowego.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]