[ Pobierz całość w formacie PDF ]
na Tootsa. Muzyk szedł w stronę wyjścia przy 7 Alei. Nawet jeśli nie wybierał
się prosto do domu, istniały spore szansę, że już wkrótce tam dotrze. Zamierza-
63
łem zjawić się u niego pierwszy. Przemknąłem skulony przez zarośla, pokonałem
mur z chropowatych, nie ciosanych kamieni i przebiegiem na drugą stronę 110
Ulicy. Dotarłszy do rogu St. Nicholas, odwróciłem się i ujrzałem przy wejściu
do parku Epiphany w białej bluzce. Była sama. Stłumiłem w sobie chęć zmiany
decyzji i pognałem do auta. Ulice były jeszcze puste, przemknąłem wzdłuż St. Ni-
cholas do północnej dzielnicy, przecinając skrzyżowanie 7 i 8 na sprzyjającym mi
zielonym świetle. Kiedy skręciłem w Edgecomb, dojechałem wzdłuż Broadhurst
i skraju Parku Kolonialnego do 151 Ulicy.
Zaparkowałem przy rogu Macomb s Place i do dzielnicy czynszowej Harlem
River Houses dotarłem na piechotę. Stały tu atrakcyjne trzypiętrowe budynki,
przemyślnie wkomponowane w boiska, place i supermarkety. Projekty ery kryzy-
su, dużo bardziej cywilizowana odmiana budownictwa czynszowego aniżeli nie-
ludzkie monolity, które były w modzie w obecnych czasach.
Odnalazłem wejście do budynku przy 152, gdzie mieszkał Toots, i odszukałem
numer jego mieszkania na rzędzie mosiężnych skrzynek pocztowych wpuszczo-
nych w ceglaną ścianę. Frontowe drzwi nie były dla mnie przeszkodą. Otwarcie
ich za pomocą jednego z ostrzy mojego scyzoryka zajęło mi niecałą minutę. Toots
mieszkał na drugim piętrze. Wszedłem po schodach i obejrzałem zamek. Nie mia-
łem szans sforsować go bez pomocy narzędzi z mojej aktówki, dlatego usiadłem
na schodach i czekałem cierpliwie.
Rozdział siedemnasty
Nie musiałem czekać długo. Usłyszałem, jak sapiąc, wlecze się po schodach,
i zgasiłem niedopałek o podeszwę buta. Nie zauważył mnie i postawiwszy torbę
na ziemi, zaczął gmerać w kieszeniach, szukając klucza. Kiedy otworzył drzwi,
przeszedłem do akcji.
Sięgał po torbę, kiedy złapałem go z tyłu, chwytając jedną ręką za kołnierz,
a drugą wepchnąłem go bezceremonialnie do mieszkania. Potknął się i upadł na
kolana, torba poleciała w mrok, grzechocąc, jakby wypełniały ją węże. Zapaliłem
światło i zamknąłem za sobą drzwi.
Toots podniósł się, dysząc jak osaczone zwierzę. Prawą ręką sięgnął do kie-
szeni i wyjął stamtąd brzytwę. Przyjąłem miękką pozycję.
Nie chcę cię uszkodzić, staruszku.
Wybełkotał coś niezrozumiale i ruszył do przodu, wymachując brzytwą. Zła-
pałem go za ramię lewą ręką i robiąc krok do przodu, zdzieliłem go kolanem;
to wystarczyło. Toots zwiotczał i usiadł z cichym mruknięciem. Wykręciłem mu
lekko nadgarstek. Upuścił brzytwę na dywan. Kopnąłem ją pod ścianę.
Głupiś, Toots. Podniosłem brzytwę, złożyłem i schowałem do kieszeni.
Toots siedział, trzymając się oburącz za brzuch, jakby coś mogło z niego wy-
płynąć, gdyby rozluznił dłonie.
Czego chcesz? jęknął. Nie jesteś pisarzem.
Mądrzejesz. W takim razie nie kituj mnie i powiedz, co wiesz o Johnnym
Favoricie.
Boli. Chyba rozwaliłeś mi wszystko w środku.
Wyzdrowiejesz. Chcesz na czymś usiąść?
Skinął głową. Przyciągnąłem i ustawiłem za nim czerwono czarną, skórza-
ną marokańską otomanę, i pomogłem muzykowi pozbierać się z podłogi. Facet
wciąż jęczał i trzymał się za brzuch.
Posłuchaj, Toots powiedziałem. Byłem w parku, widziałem twój ma-
ły popis. Numerek pod nazwą Epiphany Proudfoot z kurczakiem. Co się dzieje?
Gusła wystękał. Voodoo. Nie każdy czarny jest baptystą.
A co z małą Proudfoot? Gdzie jest jej miejsce?
65
Jest mambo, tak jak jej matka. Przez to dziecko przemawiają potężne du-
chy. Odkąd skończyła dziesięć lat, bywa na naszych zborach. W wieku trzynastu
lat została kapłanką.
Wtedy, kiedy Evangeline zachorowała?
Mniej więcej.
Poczęstowałem Tootsa fajką, ale odmówił. Zapaliłem więc sam I spytałem:
Czy Johnny Favorite był związany z voodoo?
Przecież kręcił z mambo, no nie?
Bywał na spotkaniach?
Jasne. Na wielu. Był hunsi-bosal.
Co to takiego?
Człowiek po inicjacji, ale nie ochrzczony.
A kiedy zostanie ochrzczony, to jak się nazywa?
Hunsi-kanzo.
Ty jesteś hunsi-kanzo?
Toots skinął głową.
Od dawna.
Kiedy po raz ostatni widziałeś Johnny ego Favorite a? Na jednym z tych
waszych spotkań?
Już mówiłem, że nie widziałem go od przed wojny.
A ta kurza łapka? Ta na klawiaturze, z wstążeczką?
To znaczy, że za dużo gadam.
O Johnnym?
W ogóle.
Niedobrze, Toots. Wydmuchnąłem dym prosto w jego twarz. Próbo-
wałeś kiedy grać na fortepianie, mając rękę w gipsie?
Toots zaczął się podnosić, ale zaraz z jękiem znów opadł na otomanę.
Nie zrobisz tego!
Zrobię, co muszę, Toots. Mogę ci złamać palec, ot tak, jak gałązkę.
W jego oczach pojawił się strach. Na potwierdzenie swych słów strzeliłem
palcami prawej dłoni.
Pytaj, o co chcesz wykrztusił. Powiem wszystko, całą prawdę.
Nie widziałeś Johnny ego Favorite a od piętnastu lat?
Nie.
A Evangeline Proudfoot? Czy wspominała, że się z nim widziała?
Nic mi o tym nie wiadomo. Ostatni raz mówiła o nim jakieś osiem, może
dziesięć lat temu. Pamiętam, bo kręcił się tu wtedy jakiś profesor z college u,
który chciał napisać książkę o Obeah. Evangeline powiedziała mu, że biali nie
mogą uczestniczyć w humfo. A ja dociąłem jej no, chyba że umieją śpiewać.
Co ona na to?
66
Właśnie do tego dochodzę. Nie roześmiała się, ale i nie wkurzyła. Powie-
działa: Toots, gdyby Johnny żył, byłby wielkim hunganem, ale to nie znaczy, że
mam otwierać drzwi przed każdym uniwersyteckim pisarzyną białasem, który
akurat zechce mnie nawiedzić. Jak widzisz, w jej mniemaniu Johnny Favorite nie
żył.
Spróbuję ci uwierzyć, Toots. A skąd się wzięła ta gwiazda na twoim zębie?
Toots skrzywił się. W blasku lampy błysnęła wycięta gwiazda.
To po to, żeby ludziska wiedzieli, że jestem czarny. Chciałbym uniknąć
ewentualnych pomyłek.
A dlaczego jest odwrócona?
Bo tak ładniej wygląda.
Położyłem na telewizorze jedną z moich wizytówek.
Zostawiam ci mój telefon. Gdybyś się czegoś dowiedział, daj mi znać.
Taa. Mam za mało problemów, koniecznie muszę do ciebie przedzwonić.
Nigdy nic nie wiadomo. Możesz potrzebować pomocy, kiedy znów ktoś
przyśle ci kurzą łapkę.
Na zewnątrz świt barwił nocne niebo smugą różu, jak policzki dziewczyny
z wodewilu. Po drodze do samochodu wyrzuciłem brzytwę Tootsa do pobliskiego
kosza na śmieci.
Rozdział osiemnasty
Wzeszło już słońce, zanim w końcu uciąłem komara, ale mimo koszmarów
udało mi się dospać do południa. Sny miałem gorsze niż najbardziej przerażają-
ce horrory. Bębny grzmiały, podczas gdy Epiphany Proudfoot podcinała gardło
kogutowi. Tańczący bujali się i jęczeli, tym razem jednak krwawienie nie usta-
[ Pobierz całość w formacie PDF ]