[ Pobierz całość w formacie PDF ]
jednak... I co się potem stało?
-Ojej, Zoey, to przecież fikcja.
-I co z tego? Wydaje mi się, że to dobre porównanie.
-W takim razie spróbuj przekonać Neferet.
W zamyśleniu żułam kanapkę. Może i powinnam tak zrobić. Neferet jest za mądra na to, aby się
nabierać na gierki Afrodyty. Może już się domyśla, że coś jest nie tak z wiedzmami. Może potrzebne
jej jeszcze jakieś potwierdzenie.
-Czy ktoś próbował już powiedzieć coś Neferet o Afrodycie?
-O ile wiem, to nie.
-A dlaczego nie?
Stevie Rae zaczęła się niespokojnie wiercić.
- Bo to by chyba wyglądało na plotki. Zresztą co byśmy miały powiedzieć Neferet? %7łe wyda j e
nam się, że Afrodyta może ukrywać swoje wizje, ale nie mamy dowodów poza tym, że to straszna
małpa? - - Stevie Rae potrząsnęła głową. - - Nie, nie sądzę, by to coś dało. Poza tym gdyby jakimś
cudem dała nam wiarę, co by zrobiła? Przecież nie może jej wyrzucić ze szkoły, by Afrodyta
zakaszlała się na śmierć gdzieś pod płotem. Nadal tu zostanie ze swoją bandą wiedzm i chłopakami,
którzy zrobią dla niej wszystko, jeśli tylko kiwnie na nich paluszkiem. Nie, myślę, że nie warto tego
zaczynać.
Stevie Rae miała swoją rację, ale bardzo mi się to nie podobało.
Wszystko może się zmienić, jeśli jakaś adeptka o większym autorytecie i sile zajmie jej miejsce
jako przewodniczącej Cór Ciemności.
Natychmiast dzgnęło mnie poczucie winy, a żeby odwrócić od siebie uwagę, pociągnęłam wielki
łyk napoju. Co ja sobie wyobrażam? Przecież nie zależy mi na władzy. Nie zamierzałam zostać
starszą kapłanką ani dawać się wciągać w beznadziejną wojnę z Afrodytą i połową szkoły (w dodatku
lepszą połową!). Zależało mi tylko na tym, by znalezć miejsce dla siebie w nowym życiu, miejsce, w
którym czułabym się jak w domu, gdzie nie byłabym outsiderem i czułabym się u siebie, tak jak cała
reszta.
Przypomniałam sobie dreszcz, jaki mnie przeszywał podczas tworzenia obu kręgów i jak żywioły
zdawały się wnikać w moje ciało, a także jak siłą musiałam się powstrzymywać przed tym, by nie
dołączyć do Afrodyty podczas kierowania uroczystością w kręgu.
-Stevie Rae, powiedz, czy coś czujesz podczas przed stawienia w kręgu? zapytałam
nieoczekiwanie.
-Co miałabym czuć?
-No, na przykład kiedy przywołuje się ogień. Czy jest ci wtedy gorąco?
-Nie. Wiesz, lubię to całe przedstawienie w kręgu, czasami kiedy Neferet się modli, czuję, że jakaś
energia przenika krąg, ale nic poza tym.
-Nigdy nie czułaś powiewu wiatru albo zapachu wody i deszczu, kiedy przywołuje się powietrze czy
wodę, albo trawy pod stopami, kiedy przywołuje się ziemię?
-Nie, wcale. Tylko starsze kapłanki z wyjątkową wrażliwością na odczuwanie żywiołów mogą...
- - Przerwała i popatrzyła na mnie okrągłymi ze zdumienia oczami. -Chcesz powiedzieć, że ty to
odczuwałaś? Któryś z żywiołów?
-Może... odpowiedziałam, skręcając się z zażenowania.
-Może! pisnęła. Zoey, czy ty masz pojęcie, co to znaczy?
Potrząsnęłam głową.
-Akurat w zeszłym tygodniu na socjologii uczyłyśmy się o najsławniejszych wampirach, będących
starszymi kapłankami. Od stuleci nie było kapłanki, która by odczuwała wszystkie cztery żywioły.
-Pięć sprostowałam zgnębiona.
- Wszystkie pięć! Czułaś też nadejście ducha? Tak, chyba tak.
- Zoey, to niesamowite! Chyba nie było jeszcze starszej kapłanki, która by odczuwała wszystkie
pięć żywiołów.
- Wskazała na mój Znak. Popatrz na swój Znak. Mówi, że jesteś inna, i rzeczywiście tak jest.
-Stevie Rae, czy na razie może to zostać między nami? %7łeby nawet Damien czy Blizniaczki o
tym nie wiedzieli? Chciałabym sama to sobie przemyśleć. Mam wrażenie, że wszystko dzieje się
zbyt szybko.
-Ależ, Zoey, ja...
- Poza tym może się mylę przerwałam j ej. Co by było, gdyby się okazało, że to tylko moja
wyobraznia i nerwy, ponieważ nigdy przedtem nie brałam udziału w tych obrzędach? Wyobrażasz
sobie, jak bym się czuła, gdybym najpierw oświadczyła że jestem pierwszą w historii adeptką która
odbiera wszystkie żywioły, a potem musiałabym to od wołać, boby wyszło na jaw, że to nerwy?
Stevie Rae przygryzała policzek.
-Bo j a wiem?... powiedziała wreszcie. Wydaj e mi się, że powinnaś o tym komuś
powiedzieć.
-Aha, ale pomyśl, jak by Afrodyta ze swoją zgrają triumfowała, gdyby się okazało, że to była tylko gra
mojej wyobrazni.
-O rany, rzeczywiście, masz rację przyznała pobladła Stevie Rae. To by było okropne. Nie
powiem nikomu, dopóki nie będziesz gotowa. Obiecuję.
Jej reakcja coś mi nasunęła.
- Ej, powiedz, co ci zrobiła Afrodyta?
Stevie Rae spuściła wzrok i skuliła się, jakby ją nagle przejął zimny dreszcz.
- Zaprosiła mnie na obchody. Byłam tu dopiero od miesiąca i jakoś mi imponowało, że wiodąca
grupa zaprasza mnie do siebie. Potrząsnęła głową nadal nie patrząc mi w oczy. To głupie z
mojej strony, ale jeszcze nikogo dobrze nie znałam, poza tym myślałam, że może się zaprzyjaznimy,
więc poszłam. Ale one nie chciały, żebym była jedną z nich. Byłam im potrzebna tylko jako... dawca
krwi na ich uroczystość. Nawet mówiły o mnie lodówka", tak jakbym nie miała dla nich żadnego
znaczenia, jakby chodziło im tylko o moją krew. Kiedy zaczęłam płakać, śmiały się i wyrzuciły mnie
stamtąd. Tak spotkałam Damiena, Erin i Shaunee. Trzymali się razem i zobaczyli, jak wybiegam z sali
rekreacyjnej, więc poszli za mną i powiedzieli, żebym się nie martwiła. Od tej pory są moimi
przyjaciółmi. Wreszcie spojrzała na mnie.
- Przepraszam, może powinnam przedtem ci to opowiedzieć, ale wiedziałam, że z tobą nie będą
tego próbować. Ty jesteś silna, a twój Znak intryguje Afrodytę. Poza tym jesteś wystarczająco
piękna, żeby zostać jedną z nich.
-Ty tak samo! zawołałam przejęta do szpiku kości widokiem, jaki natychmiast zarysował mi
się w wyobrazni: Stevie Rae wciśnięta w krzesło jak Elliott, j ej krew zmiesza na z winem i pita
podczas rytualnych obchodów...
-Nie, ja może jestem niebrzydka, ale nie taka jak one.
-Ja też nie jestem taka jak one wykrzyknęłam tak głośno, że Nala obudziła się i zaczęła
prychać niezadowolona.
-Wiem, nie to miałam na myśli. Chciałam tylko po wiedzieć, że wiedziałam, że one będą
chciały, byś do nich przystąpiła więc nie będą próbowały cię wykorzystać w taki sposób.
A jednak udało im się wyprowadzić mnie w pole i z równowagi. Pytanie tylko: dlaczego? Zarazi
Już wiem, co one knuły. Erik mówił, że kiedy po raz pierwszy spróbował smaku krwi, była dla niego
obrzydliwa do tego stopnia, że wybiegł i natychmiast zwymiotował. Ja byłam tu zaledwie od dwóch
dni. Chciały zrobić coś, co by mnie odstraszyło od nich i odstręczyło od ich rytuałów na zawsze.
Wcale nie chciały, żebym należała do Cór Ciemności, ale nie mogły powiedzieć otwarcie Neferet,
że mnie nie chcą. Wolały, żebym to ja odmówiła wstąpienia w ich szeregi. Z jakichś nieznanych mi,
przypuszczalnie niezbyt szlachetnych powodów apodyktyczna Afrodyta chciała bym trzymała się z
daleka od ich organizacji. Tyrani zawsze mnie brzydzili, co oznaczało, niestety, jedno: wiedziałam,
co mam zrobić.
Kurczę, będę musiała wstąpić do zgromadzenia Cór Ciemności.
- Zoey, nie jesteś na mnie zła, co? zapytała niepewnie Stevie Rae.
Spojrzałam na nią nieprzytomnym wzrokiem, starając się otrząsnąć z natłoku różnych myśli.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]