[ Pobierz całość w formacie PDF ]

korzystajÄ…c z dobrej pogody, odwiózÅ‚ jÄ… do Albemarle. Pra­
wdÄ™ powiedziawszy, niechÄ™tnie myÅ›laÅ‚a jednak o opuszcze­
niu wyspy. Dlaczego? Nad tym wolała się nie zastanawiać.
Na razie patrzyÅ‚a wiÄ™c, jak kobiety i dzieci przenoszÄ… za­
pasy żywności głębiej w las, gdzie konary wielkich drzew
tworzyły gruby baldachim, który chronić miał przed wiatrem
i deszczem. Szybko postawiono tam niewielkÄ… wioskÄ™, zabu­
dowanÄ… spiczastymi namiotami, skonstruowanymi z cien­
kich tyczek i skór.
Mężczyzni, których było mniej niż kobiet, wciągali kanoe
daleko w głąb lądu i tam mocno przywiązywali je do drzew.
Kiedy spotykała wśród nich Kinnahauka, za każdym razem
bacznie spoglÄ…dali sobie w oczy. Tylko on spoÅ›ród wszy­
stkich wojowników zdradzał oznaki niepokoju, lecz Bridget
skÅ‚adaÅ‚a to na karb spoczywajÄ…cej na jego barkach odpowie­
dzialności.
Pewnego razu, dzwigajÄ…c z Soconme narÄ™cza drogocen­
nych ziół, spotkała młodego wodza obładowanego wiązkami
sitowia. Tym razem Kinnahauk zastÄ…piÅ‚ jej drogÄ™ i powie­
dział:
- Ho, Bridgetabbott! Dosyć się już napracowałaś. Nie
chcę, byś znów dostała gorączki.
- Nie jestem słaba jak wygłodzony królik.
- Wiem, ale...
- Ani nie mam już nakrapianej skóry - przerwała.
- Wiem - powtórzył. - Zimny księżyc odbiera słońcu
moc. Masz skórę delikatną i nieskazitelną jak najpiękniej
wyprawione futro. Znikły piegi i mogę cię teraz wymienić na
wiele worków kukurydzy.
Nie powiedział nic więcej, tylko uśmiechnął się smutno
i odszedÅ‚. Czyżby naprawdÄ™ chciaÅ‚ wymienić jÄ… na kukury­
dzÄ™ albo zboże? A dlaczego ona zamiast dać mu należytÄ… od­
prawę, spogląda za nim w milczeniu, a jej serce tłucze się
w piersi niczym zraniony ptak? Przecież ten Indianin jÄ… le­
kceważy, zupełnie jakby to ona była dzikuską, a on możnym,
szlachetnie urodzonym panem.
Kiedy już przeniesiono wioskÄ™ na bezpieczne wzgórze po­
rośnięte lasem, nadciągnęły gęste, bure chmury i wzmógł się
wiatr. Woda w morzu wzburzyła się i uderzając gwałtownie
w brzegi, wzbijała wysoko w powietrze białą pianę.
- Aiee, rybołowy pójdą dziś spać głodne - odezwał się
stary szaman z otworu jednego ze spiczastych namiotów,
który przy pomocy Bridget postawiła Słodka Woda.
- Powiedz, Soconme, bo nie rozumiem - odezwała się
Bridget. - Skoro naprawdę zbliża się tak straszny sztorm, to
dlaczego wszyscy Å›miejÄ… siÄ™ i rozmawiajÄ…, jakby byÅ‚a to tyl­
ko igraszka?
- A chciałabyś, aby płakali i załamywali ręce?
- Powinni się przynajmniej troskać.
- Zrobili wszystko, co byÅ‚o w ludzkiej mocy, moja cór­
ko. Reszta spoczywa w rękach bogów wiatru. Płacz nic
nie pomoże, a śmiech niczego nie zmieni. A więc idz
i ciesz się wraz z nimi, waurraupa shaman, ponieważ po
skończonej pracy zawsze należy się weselić. Kiedy słońce
jeszcze raz pokaże swe oblicze, odprawię modły za twoje
dziecko.
Za jej dziecko? ZdziwiÅ‚a siÄ™. Staremu musiaÅ‚o siÄ™ coÅ› po­
kręcić. Może pomylił ją z Wieloma Palcami, która tego ranka
wyznała jej, że upłynie jeszcze wiele księżyców, zanim znów
zawita do stojÄ…cej na uboczu ouke, przeznaczonej dla kobiet
z comiesięczną dolegliwością.
Pozornie bezsensowne sÅ‚owa szamana wyjaÅ›niÅ‚y siÄ™ jed­
nak w trakcie wieczornego posiłku, który Bridget spożywała
wraz ze SÅ‚odkÄ… WodÄ….
- Czy mam przynieść dzisiaj więcej mchu na posłanie?
- zapytaÅ‚a Indianki miÄ™dzy jednym a drugim kÄ™sem suszo­
nego mięsa.
- Tej nocy nie będziesz spała w mojej ouke, Bridgetab-
bott - odparła Słodka Woda. - Zanim pojawi się księżyc,
sztorm sprawi, że Soconme rozbolą kości. Muszę przynieść
mu ulgÄ™.
- Ale ja...
- Już czas, córko. MÄ™skie nasienie wlane w kobietÄ™ pod­
czas sztormu jest najsilniejsze. Tej nocy pójdziesz na matę
Kinnahauka.
Bridget zamarła ze zdumienia. Gapiła się w kobietę, która,
jak sądziła, była jej przyjaciółką i przez wszystkie miesiące
zastępowała jej matkę, a która...
Nie, z całą pewnością nie zrozumiała należycie słów
SÅ‚odkiej Wody.
- Wytrzeszczasz oczy jak cunshe wyciągnięta z wody -
kobieta ubiegła jej pytanie. - Lepiej się pośpiesz, zanim mój
syn nie zniecierpliwi się i nie zwróci swych oczu na Szarą
WydrÄ™. Pshaw! To Bridgetabbott nosi jego znak. To Bridge-
tabbott ma zostać jego pierwszą żoną. No, idz. - Popchnęła
ją w stronę wyjścia, by dołączyła do siedzącego na uboczu
przed swoim namiotem Kinnahauka.
- Ale Szara Wydra... Ja nie mogÄ™...
- Idz - powtórzyÅ‚a SÅ‚odka Woda, wypychajÄ…c jÄ… z na­
miotu w panujÄ…cy na zewnÄ…trz mrok.
Bridget otuliła się szczelniej skórą i czekała chwilę, aż jej
wzrok przywyknie do otaczajÄ…cych jÄ… ciemnoÅ›ci. Wiatr za­
wodził i jęczał jak potępiona dusza. Dziewczyna widziała
majaczące w mroku sylwetki namiotów, ale wokół nich nie
było żywej duszy.
Gdzie podziali się nagle wszyscy mieszkańcy? Jeszcze
niedawno kręciło się tu kilkanaście osób, a teraz zniknęły bez
śladu.
Czy więc ją porzucili? Czy nikt jej nie przyjmie? Gdzie
miała spać? Gdzie miała się ogrzać? Z całą pewnością Słodka
Woda nie mówiła poważnie o noclegu na macie Kinnahauka.
Dlaczego więc wyrzuciła ją z namiotu? Może zrobiła coś,
czym obraziła swych nowych przyjaciół?
Przez baldachim drzew przedarła się kropla deszczu, po
chwili następna. Bridget zadrżała z zimna i jeszcze mocniej
otuliła się futrem.
I wtedy obok niej rozległ się cichy głos Kinnahauka:
- Chodz, Bridgetabbott, już czas.
Już czas? Tych samych słów użyła Słodka Woda.
- Nie, Kinnahauku - powiedziała stanowczo. - %7ładen
czas nie nadszedł. Nie wiem, czego ode mnie oczekujecie,
ale nie mam zamiaru poddawać siÄ™ jakimÅ›... jakimÅ› pogaÅ„­
skim rytuaÅ‚om, by udobruchać waszych bogów sztormu. Po­
sunÄ…Å‚eÅ› siÄ™ za daleko. Gdy tylko sztorm minie, masz mnie
natychmiast odwiezć do Davida Lavendera.
MówiÅ‚a to wszystko ze Å›lepÄ… desperacjÄ… i caÅ‚kowicie po­
zbawiona nadziei, że jej słowa odniosą jakikolwiek skutek.
Przecież i tak nie ma najmniejszych szans, jeśli obrócą się
przeciw niej wszyscy. Och, już siÄ™ odwrócili, już zasznuro­
wali namioty, by nie miała dokąd udać się po pomoc. Boże,
nie mogła uwierzyć, że do tego doszło. Gdzie się podziali jej
przyjaciele? Gdzie była Siedząca Tam? Gdzie Kokom?
Gdy tylko minie sztorm, wykradnie kanoe i sama wyruszy
do Albemarle! Zatrzyma pierwszy napotkany angielski statek
i zapyta o kierunek. ImiÄ™ Davida Lavendera doda jej odwagi
i otuchy, a może otworzy przed niÄ… Å‚atwÄ… drogÄ™ do upragnio­
nego domu cywilizowanych ludzi.
Nie może o nim zapomnieć i poddać siÄ™ pogaÅ„skim zwy­
czajom. Nawet jeśli ten przystojny dzikus ją uratował, a jego
bracia okazali jej tyle przyjazni. Nie może być mowy o żad­
nym związku między nią a mężczyzną, który zamierza mieć
dwie żony. To grzech i zupełne barbarzyństwo!
- Możesz sobie żądać, Kinnahauku, co ci się żywnie podoba
- powiedziała hardo i dumnie zadarła głowę. - Ja nie jestem
jedną z tych pokornych kobiet, które na twój widok wywracają
oczyma i czekajÄ…, czy Å‚askawie raczysz je dostrzec.
Nie odpowiedziaÅ‚, ujrzaÅ‚a tylko w mroku bÅ‚ysk jego bia­
łych zębów.
Niech się śmieje, przeklęty dzikus, pomyślała, szykując
się do obrony. Och, o ileż łatwiej byłoby się bronić, gdyby
nie był tak przystojny. Gdyby nie ściskało jej w gardle, gdy
przysuwaÅ‚ siÄ™ coraz bliżej, tak blisko, że niemal czuÅ‚a na so­
bie jego oddech.
14
Na czoło Bridget spadła pierwsza kropla deszczu. Wiatr
chwilowo ucichł i z pobliskich namiotów dobiegł ją szmer
rozmów. Pewnie obserwują z ukrycia, ciekawi, czy pójdzie
pokornie za ich hersztem do jego namiotu.
Niedoczekanie!
- Chodz, Bridgetabbott, musimy porozmawiać - ode­
zwaÅ‚ siÄ™ znowu Kinnahauk. - Nie pozwolÄ™, byÅ› mokÅ‚a na de­
szczu, a nikt inny nie wpuści cię pod swój dach.
- Przeciwnie, wpuszczą mnie - odpaliła bez namysłu. -
Na pewno udzielÄ… mi schronienia, jeÅ›li dowiedzÄ… siÄ™, że za­
mierzasz. .. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • pomorskie.pev.pl
  • Archiwum

    Home
    William R. Forstchen Crystal Warriors 2 Crystal Sorcerers
    William W Johnstone Ashes 28 Standoff in the Ashes (txt)
    Carr William Guy, Pawns In The Game (1958) Edition
    William C. Dietz Sam McCade 02 Imperial Bounty
    Charles Williams The Sailcloth Shroud (1960) (pdf)
    Frederik Pohl & Jack Williamson Starchild Trilogy
    GT_Dietz_William_C_Hitman_Enemy_Within
    Hjortsberg William Harry Angel
    Walter Jon Williams Metropolitan
    Golding William WieĹźa
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • ministranci-w.htw.pl