[ Pobierz całość w formacie PDF ]
ucieczki. Co prawda niedalekiej i nieostatecznej, ale zawsze ucieczki. Oczyścił amulet,
przyjrzał mu się uważnie i włożył na szyję.
Gdzieś w dole rozbrzmiał głęboki głos wielkiego brązowego gongu. Czarownik uśmiechnął
się, odryglował drzwi i ze szkatułą pod pachą wyszedł z komnaty. Znowu uderzył gong.
Amanar udał się prosto do alabastrowej sali audiencyjnej, którą przykrywała wysoka kopuła
wsparta na kunsztownie rzezbionych, na chłopa grubych kolumnach z kości słoniowej.
Pośrodku stał olbrzymi tron; jego poręcze miały kształt kothyjskich żmij, podnóżki
wendyjskich wydr, a wszystko to było ze złota. Za nim wznosił się gigantyczny złoty wąż.
Czarownik zmierzył zgromadzonych w sali pozornie obojętnym wzrokiem.
S tarra klęczeli przed nim z pochylonymi głowami. Oprócz nich przed tronem raczej leżało,
niż klęczało, pięć młodych kobiet w cienkich jedwabnych szatach, z rękami związanymi na
plecach.
Amanar zasiadł na tronie i ostrożnie ustawił sobie szkatułę na kolanach.
Czy macie to, po co was wysłałem? zapytał.
Choć czarownik z całej siły zmuszał się do powściągliwości, nie zdołał powstrzymać drżenia
rąk, gdy unosił pokrywę puzdra. Jeden po drugim wyrzucił na mozaikową posadzkę cztery
oprawione w srebro kamienie, z którymi niewiele innych mogło się równać: krwistoczerwoną
perłę wielkości dwóch męskich palców; brylant, czarny jak skrzydło kruka i wielki jak kurze
jajo; złoty samorodek kształtu kryształowego serca; wężowatej postaci kamień, którego ostre
krawędzie mogłyby przeciąć diament. Wszystkie one jednak były dla niego niemal bez
wartości w porównaniu z piątym. Gdy go wyciągnął ze szkatuły, cały drżał. W aksamitnej
czerni kamienia wielkości członu palca błyskały czerwone iskierki, zdając się nieomal tańczyć.
Oto medalion, który musiał chronić przed Morath Aminee.
Schowaj te kamienie na wszelki wypadek, Sitha rozkazał.
S tarra skłonił się głęboko i pochylił nad medalionami.
Amanar prawie z czułością owinął ciemny kamień jedwabiem i ułożył go w kryształowej
szkatule. Zamknąwszy pokrywę, odetchnął z ulgą. Nareszcie spokój! Teraz sam Morath
Aminee nie zdoła stwierdzić, co jest w środku przynajmniej na razie. A zanim się domyśli,
on znajdzie już inną kryjówkę, którą bóg demonów niełatwo odkryje.
Mocno ścisnął wieko puzdra i po raz pierwszy spojrzał na dziewczęta, które upadły przed
nim na twarze. Z zadowoleniem stwierdził, że drżą.
Skąd się tu wzięły te kobiety? zapytał. Odziany w łuskowy pancerz Surassa, który
dowodził ekipą, uniósł łuskowatą głowę. Z pozbawioną wyrazu twarzą odpowiedział
syczącym głosem:
Mistrzu! Przed miastem Shadizar wyrzekliśmy słowa, których nas nauczyłeś, i spożyliśmy
proszek, który nam dałeś, aby Moc była z nami i aby ludzkie oko nas nie dojrzało&
Amanar niecierpliwie przerwał potok jego słów.
Pytałem o te kobiety warknął a nie o wszystko, co przeżyliście.
W czerwonych oczach S tarra odbił się wielki wysiłek. Czarownik westchnął ciężko. Te
człekojaszczury potrafiły nauczyć się średnio długiej relacji, ale wybranie z niej rzeczy
istotnych było dla nich niezwykle trudne.
Pałac, mistrzu wysyczał w końcu Surassa. Weszliśmy niewidzialni do pałacu
Tiridatesa. Gdy doszliśmy tam, gdzie było to, po co nas posłałeś, znalezliśmy tylko szkatułę.
Wzięliśmy ją ze sobą i przeszukaliśmy pałac.
Rozpytywaliśmy wielu i zabiliśmy ich, aby nie mogli o nas opowiedzieć. Tym sposobem
znalezliśmy te oto kobiety, które nosiły na szyjach medaliony. Mężów, którzy z nimi byli,
także zabiliśmy. Potem opuściliśmy pałac i, jak nas ostrzegałeś, czar uleciał. Przeto
przyodzialiśmy się&
Dosyć! krzyknął Amanar i człekojaszczur zamilkł. Kazał im dostarczyć pięć
naszyjników, choć naprawdę interesował go tylko jeden, bał się bowiem, że przy swoim
ograniczonym umyśle mogą mu przez pomyłkę dostarczyć inny kamień, na przykład czarny
brylant. Wszelako, mimo jego drobiazgowych wskazówek, narazili się na wykrycie, głównie
przez porwanie tych kobiet.
Kipiał w nim gniew, zwłaszcza że nie było sensu ich karać. Równie dobrze mógłby karać psy.
One tak samo zniosłyby wszystko, co by z nimi zrobił, i tak samo nie zrozumiałyby, dlaczego
to robi. S tarra zdawał się wyczuwać, co się działo z jego panem, i odruchowo nieznacznie się
cofnął.
Dajcie tu te kobiety rozkazał czarownik.
Pięć nagich dziewcząt patrzyło na niego przerażonym wzrokiem. Amanar uniósł się i
zamyślony spoglądał na tancerki. Były doprawdy piękne wszystkie razem i każda z osobna
ale nie mniejszą wartość miał dla niego ich wyczuwalny obłędny strach.
Podszedł do bladej blondynki o aksamitnej skórze barwy kości słoniowej.
Jakie jest twoje imię, dziewczyno?
Zuzi. Podniósł brwi, szybko więc się poprawiła: Mistrzu, zwą mnie Zuzi. Jeśli ci to
odpowiada, mistrzu.
Jesteście tancerkami, które Yildiz posłał Tiridatesowi?
Patrzył jej w oczy. Zauważył, że pod jego wzrokiem coraz bardziej drżała.
Tak, m& mi& mistrzu wyjąkała.
Podrapał się po brodzie i skinął głową. Królewskie tancerki& W sam raz dla kogoś, kto ma
panować nad światem. A gdy spełnią swoje zadanie, niech Morath Aminee pożywi się ich
nędznymi duszyczkami.
Conan nas uwolni! zawołała nagle jedna z dziewcząt. On cię zabije!
Amanar podszedł do niej szybkim krokiem. Była szczupła i miała długie, zgrabne nogi.
Hardo patrzyła na niego dużymi ciemnymi oczami, choć drżała na całym ciele.
A ty jak się nazywasz? Słowa były niewinne, ale ton niemal odjął jej mowę.
Velita odparła w końcu.
Zauważył, że z całej siły zacisnęła zęby, żeby nie nazwać go mistrzem. Będzie miał z nią
niezłą zabawę&
A ten Conan, co was niby uwolni, któż to?
Milczała. Odezwał się Surassa.
Przebacz, mistrzu. W Shadizar wymawiano to imię. To złodziej, który stał się uciążliwy.
Złodziej! zaśmiał się Amanar. No cóż, moja mała Velitko? Cóż wypada mi uczynić?
Sitha, wydaj swoim ludziom niezbędne rozkazy. Kiedy znajdą tego człowieka, Conana, niechaj
przyniosą mi jego skórę. Nie całego człowieka słyszysz? tylko skórę.
Velita zaczęła szlochać. Skuliła się, przyciskając mokrą od łez twarz do kolan. Amanar
znowu się roześmiał. Pozostałe kobiety patrzyły na niego przerażone. Bardzo dobrze, niech
się boją, o to chodziło.
Co wieczór będziecie dla mnie tańczyć. Wszystkie pięć. Ta, która najbardziej mnie
ucieszy, dostąpi zaszczytu dzielenia ze mną tej nocy mego łoża. Trzy następne zostaną
wychłostane i na noc zakute w kajdany. Ta zaś, która spisze się najgorzej& zawiesił głos,
aby ich strach jeszcze bardziej wzrósł spędzi noc z Sithą. Nie jest może specjalnie
przystojny, ale dobrze wie, czego kobiecie potrzeba.
Klęczące tancerki ze zgrozą popatrzyły na człekojaszczura, który spojrzał na nie lubieżnie.
Zaczęły płakać, pokornie bić czołami o ziemię i błagać o łaskę. Amanar z rozkoszą patrzył na
ich strach. To samo pewnie czuł bóg demonów, gdy pożerał dusze.
Pogładził czule szkatułę i podniesiony na duchu pełnymi przerażenia krzykami, opuścił salę.
13
Conan spojrzał na lewe zbocze wąskiej doliny, w którą wjechali. Coś się tam poruszyło. Co
prawda tylko przez mgnienie oka, ale bystry wzrok złodzieja zdążył to zarejestrować. W
dodatku nie był to pierwszy raz.
Ruszył krętą drogą; był ciekawy, czy Hordo też to zauważył. Karela jechała na czele.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]