[ Pobierz całość w formacie PDF ]
nasze poważne twarze i mina mu zrzedła.
Adam podał mu swoją komórkę, wskazując zdjęcia z mieszkania
Chloe.
- Co to?
- Mieszkanie Chloe - powiedział Adam cicho. - Obserwowała nas
przez cały czas. Cholernie mi przykro, brachu, ale Chloe jest Rycerzem.
Fionn patrzył na nich przerażony.
- Na miłość boską, Rianie, powiedz mi, że się z nią nie związałeś!
Rian pokiwał powoli głową, gwałtownie blednąc.
- To przecież niemożliwe. - Odwrócił się do Fionna. -Przecież
powiedziałeś, że jest czysta.
- Nie! Powiedziałem, żebyście zostawili tę sprawę mnie. To nie jest
równoznaczne z pozwoleniem na randki.
- Rycerz nigdy w życiu nie wszedłby w bliską relację z Naznaczonym
- upierał się Hugh. - To wprost nie do pomyślenia - dodał, ale skulił się,
gdy Fionn posłał mu miażdżące spojrzenie.
Zaczęło się robić ciepło, bardzo ciepło. Od Riana biły fale gorąca.
Fionn odsunął się, a jego głos stał się uspokajający
- Rianie, może to jakieś nieporozumienie. Nie wyciągajmy
pochopnych wniosków...
Rian uniósł rękę, żeby go uciszyć.
- Pochopnych wniosków?! Niby jakich, Fionn? Co? %7łe mnie
zdradzono? %7łe może oszukano? Wystawiono na pośmiewisko? O, nie, to
na pewno nie tak, co? Nie, ta suka to tylko zupełnie niewinna osoba, którą
zupełnie przypadkowo w to wciągnięto, co? Jadę do Anglii, spędzić
święta u rodziny" - dodał, przedrzezniając jej głos. Posiniaczona skóra
wokół oka i nabrzmiałe z wściekłości żyły sprawiały, że wyglądał
naprawdę strasznie. Jego wzrok zatrzymał się na mnie i wbił bez litości.
%7ływioł burzył się we mnie. - Gdzie ona teraz jest? - ryknął Rian.
Adam zrobił krok w jego stronę z uniesionymi rękoma.
- Jakąś godzinę temu widzieliśmy ją w mieście, ale wyjechała.
Znalazłem to - powiedział, podając PJanowi zmięty wydruk rezerwacji.
Rian wyrwał mu go z ręki i wbił w papier mordercze spojrzenie.
- Była w Kinsale przez te wszystkie dni, tak? - Zaśmiał się z goryczą. -
Musiała pękać ze śmiechu za każdym razem, gdy do mnie dzwoniła i
opowiadała mi te wszystkie bzdury o Londynie i o tym, jak za mną tęskni.
A wszystko to gówno prawda.
- Tego nie wiesz na pewno - zaoponowała Aine. - Wydaje się taka w
tobie zakochana.
- Odpuść sobie, Aine. Wiem, że dałem się zrobić w balona i tyle. -
Odwrócił się z powrotem do Adama. - A ty miałeś od początku rację.
Adam położył mu rękę na ramieniu.
- Szczerze mówiąc, to naprawdę wolałbym jej tym razem nie mieć.
Rian odtrącił jego rękę.
- Chloe jest więc Rycerzem i wygląda na to - zamachał papierkiem - że
dziś wieczorem leci do Góteborga. Co takiego jest w Góteborgu, Hugh?
Hugh westchnął.
- Trohet Natten. Noc Wierności. Co roku Rycerze zjeżdżają się na tę
ceremonię, która odbywa się na wyspach przy nabrzeżu.
- Nie wiem jak wy, aleja lecę do Góteborga, by zepsuć im imprezę -
oświadczył Rian. - Na pewno będą zachwyceni, gdy wpadnie do nich
Naznaczony.
- Nie możesz - wybąkał Hugh. - To zamknięta ceremonia, dostępna
tylko dla Rycerzy.
- Chrzanię to. Kto leci ze mną? - Rian potoczył wzrokiem wokół.
- Ja - powiedział Adam. -1 Megan.
- Ja? - jęknęłam. - Nie zrozum mnie zle, Rianie, zdecydowanie cię
popieram, ale przecież nie mogę tak po prostu polecieć do Szwecji. Co
miałabym powiedzieć tacie?
- A niech tam, skoro Megan jedzie, to ja też - powiedziała na to Aine.
-1 ja - dołączył do niej Matthew.
- Nie ma mowy! - Fionn tarł skronie z wściekłości. - Nikt nigdzie nie
jedzie.
- Jedziemy. Co nam grozi? Przecież odwiedzimy tylko ludzi, którzy
poprzysięgli za wszelką cenę nas chronić. - Rian skrzyżował ręce na
piersi.
Fionn uniósł brew.
- Rycerze przysięgają chronić żywioły, które w was są, ale nie was
samych. Nigdy o tym nie zapominaj!
- Fionn, proszę - błagał Rian przez zaciśnięte zęby.
- Powiedziałem nie! - Fionn podszedł do Riana i zniżył głos. - Ona nie
jest tego warta.
- Pewnie nie, ale pozwól, że sam o tym zadecyduję - Rian postawił się
Fionnowi. - Nie jesteśmy już dziećmi, Fionnie. Jestem dorosły i sam
podejmuję decyzje. Jadę. - Wokół niego żarzyły się iskry, gdy jego
żywioł ocierał się o powietrze. Miałam wrażenie, że każda iskra jest
haczykiem na wędce, że łapię się na nie wszystkie, a niewidzialne żyłki
ciągną mnie ku niemu. To przyciąganie było nieznośne. Czułam się
osaczona przez własną moc, ciągnięta przez nią ku iskrom. Jęknęłam, gdy
energia jednej z nich dotknęła mojej skóry i rozlała się na mnie,
zostawiając po sobie ciepły ślad. Jakby z oddali usłyszałam głos Adama.
Chciałam odpowiedzieć na jego wołanie, zapewnić go, że nic mi nie jest,
ale jakiś głód we mnie pchał mnie ku mocy emanującej z Riana.
Rian wbił we mnie wściekły, ostrzegawczy wzrok.
- Co ty, do licha, wyprawiasz, Megan? Przestań!
Chcę pomóc - próbowałam powiedzieć, ale słowa nie dotarły do
moich ust.
Fionn usiłował mnie złapać, ale coś go ode mnie odepchnęło.
- Megan, wracaj do Adama.
Przez mgłę wspaniałej mocy, która mnie otaczała, przez lśniące,
krążące wokół nas iskry, zobaczyłam Adama i ścisnęło mi się serce.
Patrzył na mnie błagalnie, wyciągał rękę, ale energia, którą wchłonęłam
już przez skórę, przyciągała moje ciało coraz bliżej Riana.
- Odejdz - prosił Rian i kręcił głową, ale jego ręka uniosła się i
wyciągnęła w moim kierunku.
- Nie - wyszeptałam, biorąc go za dłoń, i aż jęknęłam, gdy zalała mnie
jego energia. Poczułam, jak iskry oplatają się wokół mojego nadgarstka
niczym mocna lina, która ciągnie mnie do niego. To mną tak wstrząsnęło,
że wyrwałam mu swoją rękę.
Rian zatoczył się do tyłu, patrząc to na dłoń, to na mnie.
- Co to było?
Gdy tylko zerwałam połączenie, pękła bańka, w której dotąd
płynęłam. Potrząsnęłam głową i popatrzyłam na bladego, słabego Riana.
- Ja tylko próbowałam pomóc.
- Ty, ty zabrałaś mi...
- Nie chciałam... nie... - W ręce wciąż czułam mrowienie, więc
spojrzałam na nią. Na dłoni zobaczyłam mały, jasny płomień. Jęknęłam i
zacisnęłam dłoń w pięść.
- Megan. - Głos Adama był bardzo cichy. Pobiegłam do niego i
skryłam się w jego ramionach. Przyłożył usta do mojego ucha. -
Myślałem, że to się dzieje tylko wtedy, kiedy...
- Też tak myślałam - odszepnęłam.
- Rian! Wracaj natychmiast! - wrzasnął Fionn. Obejrzałam się. Rian
wypadł przez tylne drzwi.
- Pójdę do niego! - zawołała Aine, po czym spojrzała na mnie
chmurnie i pobiegła za bratem.
- Matthew, czy mógłbyś na chwilę zostawić nas samych? -poprosił
Fionn takim tonem, że jego słowa zabrzmiały raczej jak rozkaz.
- Już się robi - wymamrotał Matthew i wyszedł w wielkim pośpiechu.
Gdy tylko drzwi się za nim zamknęły, Fionn usiadł na ławie przy
Hugh i przeczesał sobie ręką włosy.
- Robię się na to za stary - mruknął, biorąc głęboki wdech. - Czy ktoś
mógłby mi wytłumaczyć, co się tu właściwie stało?
[ Pobierz całość w formacie PDF ]