[ Pobierz całość w formacie PDF ]
To znaczy jak? Julia rozpakowała kruchą bułeczkę z jagodami i spojrzała na Liz,
oczekując odpowiedzi.
Reagować wielkim szokiem na moje zainteresowanie innym mężczyzną odparła.
Liz była bardzo zainteresowana Seanem. Oczywiście, że nie zawsze się ze sobą zgadzali,
ale od chwili, kiedy ją zabrał do Little Lambs wszystko się zmieniło. Udowodnił, że jej
bezgranicznie ufa, a kiedy ona wyzbyła się uprzedzeń wobec niego już wiedziała, że nie
jest cynicznym arogantem.
Mój ojciec umarł dziesięć lat temu kontynuowała Julia i położyła dłoń na
brzuchu. Czuła, że dziecko kopie. I gdyby moja mama zaczęła nagle z kimś się
spotykać, to też bym się zdziwiła. Nie ma w tym nic nadzwyczajnego.
Muszę stwierdzić jedno powiedziała Clare. Pierwszy raz widzę cię aż tak
szczęśliwą. A jakie było twoje hasło na ten rok? Bo zapomniałam.
Czas odparła Liz. Niesamowite, że Clare spytała właśnie o to, bo ostatnio Liz
dosyć często nad tym rozmyślała. Od tygodnia nie dawało jej to spokoju. Wybrała je,
ponieważ bała się, że czas jej przepływa przez palce, a jest tyle rzeczy do zrobienia i tak
wiele można doświadczyć. Nie spodziewała się tylko tego, że się zakocha. Cała ta sprawa
z Seanem była dla niej wielkim zaskoczeniem.
Dobrze ci radzę, żebyś też nie traciła czasu na tłumaczenie się dowodziła Karen.
Kiedy przyjedzie Brian, głowa do góry.
Dobrze mówi przytaknęła Julia. To dla twojego syna szok. Na jego miejscu tak
samo bym zareagowała. Ale bądz z nim szczera i poproś go, by był przy tobie.
A wiesz, co mnie najbardziej dziwi? To, że dzieci nie aprobują mojego wyboru.
Ale co się stało, bo dotąd nie wyrażałaś się o nim z entuzjazmem mruknęła Clare
ze zdziwieniem. Ale skoro teraz widzisz u niego dobre cechy, to pewnie masz rację.
Oczywiście, że tak powiedziała Liz, cicho wzdychając. Miała zobaczyć się
z Seanem dopiero w weekend, a już zaczynała liczyć dni.
A niech mnie kule biją! jęknęła Clare. Moja przyjaciółka oszalała! Zakochała
się.
Przestań! odparła Liz ostrym tonem, choć nie umiała powstrzymać uśmiechu.
Zakochała się i było jej cudownie.
Za miłość się płaci westchnęła Julia, kładąc rękę na wypukłym brzuchu.
Chcecie wiedzieć, co u mnie słychać? Otóż dziecko ładnie się rozwija. To już prawie
siódmy miesiąc i... Cóż, chyba długo nie umiałam pogodzić się z ciążą, i dlatego chyba
czas upłynął mi niewiarygodnie szybko. Nie mogę już odkładać na pózniej myśli o tym,
co będzie.
A co z Adamem i Zoe? Przyjęli już ten fakt do wiadomości? spytała Liz. Uznała
ich reakcję za typową dla nastolatków.
Julia pokręciła głową.
Wciąż się gniewają i wściekają na Petera i na mnie za to, że celowo zburzyliśmy
ich spokój. To jest jeden z powodów, dla których przy nich nie rozmawiamy o dziecku.
Nie da się ukryć tego, że jesteś w ciąży powiedziała Clare. I przecież chyba nie
mogą ignorować tego faktu.
Mogą, mogą upierała się Julia. I ignorują. Mamy nową kołyskę, choć Peter jej
jeszcze nie złożył. Nie rozumieją, że rodzicielstwo oznacza coś więcej niż gromadzenie
jednorazowych pieluch. Dziecko gruntownie zmieni nasze życie, a wszyscy ignorują ten
fakt.
Na domiar złego Peter i ja nadal nie wiemy, skąd wezmiemy opiekunkę do dziecka.
Myślałam, że ty i Peter możecie wziąć po porodzie trzy miesiące urlopu
wychowawczego i że on będzie do pracy przynosił ci niemowlę, żebyś mogła je
nakarmić.
To tylko trzy miesiące i naprawdę nie wiem, czy to zda egzamin.
Nie możesz trzymać dziecka w sklepie?
Nie, jeśli zechcę obsługiwać klientów. Myślę, że ludzie przez jakiś czas będą to
tolerować, ale nie wiadomo do kiedy. W końcu to jest sklep.
Liz musiała się z nią zgodzić.
Myślałam, że twoja mama przechodzi na emeryturę wtrąciła Karen.
W oczach Julii rozbłysła iskierka otuchy i Liz wiedziała, że przyjaciółka wszelkie
nadzieje wiąże z tym, że jej matka w ostatniej chwili zdecyduje się pomóc.
Mama przechodzi na emeryturę, ale nie mogę jej prosić o to, żeby z jednej pracy od
razu przeszła do drugiej. Gdyby sama to zaproponowała, to co innego. Peter i ja bardzo
byśmy się cieszyli. Ale ona tego nie zrobiła... a ja... nie potrafię jej o to poprosić. Głos
Julii przycichł.
A Georgia? spytała Karen.
Moja kuzynka? Chyba żartujesz! Georgia nigdy nie miała do czynienia z dziećmi
i nie ma pojęcia, ile przy nich jest roboty. Kocham ją, ale ona szybko by mnie
znienawidziła, gdybym zostawiła ją z dzieckiem na dłużej niż godziną. Poza tym, ona już
ma pracę.
Chyba jej nie doceniasz.
A co z ubrankami niemowlęcymi i wszystkimi sprzętami, których będziesz
potrzebować? spytała Liz, celowo zmieniając temat na mniej bolesny.
Julia wyglądała na bardziej rozkojarzoną niż kiedykolwiek.
O ubranka nie martwię się tak, jak o inne rzeczy. Dzięki siostrze i kobietom
z kościoła będę miała tyle ubranek, że dziecko nie zdąży ich zedrzeć przez całe
przedszkole.
Pomoc do dziecka to wielki problem dla wielu kobiet powiedziała Liz.
Wiedziała, jak bardzo Julii leży to na sercu.
Sama nie wiem, co zrobię szepnęła Julia. Może skończy się na tym, że zamknę
sklep. Byłoby mi potem ciężko się z tym pogodzić i podświadomie miałabym o to żal do
dziecka. Nie chcę, żeby cały dorobek mojego życia poszedł na marne. Ale przecież
dziecko jest najważniejsze.
Wydaje się, że z tej sytuacji nie ma prostego wyjścia? w głosie Clare dało się
słyszeć nutkę współczucia.
Adam i Zoe pogodzą się z tym upierała się Karen. Dajcie im czas i bądzcie
cierpliwi.
Sześć miesięcy pracy w szkole na zastępstwach i dziewczyna jest ekspertem
w wychowaniu dzieci mruknęła pod nosem Clare.
No, no! broniła się Karen. Spędzam osiem do dziesięciu godzin dziennie
z nastolatkami. Znam ich sposób myślenia.
Liz była zaskoczona.
Pewnie dają ci teraz więcej godzin tygodniowo niż kiedyś. Przypomniała sobie,
że Karen od dłuższego czasu nic nie mówiła o szukaniu pracy.
Ostatnio uczę w Manchester High School powiedziała.
Czy to ta szkoła, w której pracuje ten nauczyciel chemii?
Tak Karen spuściła wzrok.
Liz odczytywała znaki jak harcerz na podchodach.
Podoba ci się ten facet?
[ Pobierz całość w formacie PDF ]