[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Bogufał - ale Stefan odparł gniewnie:
64
- Zali na tobie ma jej wypróbować? To wiedz, że ślę do niego, by tu
przyjeżdżał, twoja rzecz, jak go powitasz.
- Mniej od krewniaka nie mogłem się spodziewać - chmurno po-
wiedział Bogufał.
- Nie będę się sprawiał, sam wiem, com komu powinien. I ty roz-
waż sobie, pokąd nie za pózno - odparł arcybiskup i wyszedł bez po-
żegnania, zostawiając Bogufała w ponurym zamyśleniu.
Miał nad czym myśleć. Za wielkiego Mieszka i Chrobrego książę
stał nad wszystkimi, prawem była jego wola. Za drugiego Mieszka
jednak niejeden z możnowładców uważał, że słabe rządy stwarzają
sposobność, by samowolę króla ograniczyć, a przeciągające się bez-
królewie pozwoliło urzeczywistnić niezależność. Najazd Brzetysława
spowodował jednak otrzezwienie. Tylko silne państwo może zapew-
nić obronę nie tylko prostego ludu. To wiedział i Bogufał, ale niezbyt
wierzył, że Kazimierz zdoła je odbudować. Nie posiada sił dostatecz-
nych, by uporać się z samym Mojsławem. Rozważywszy jednak
wszystko doszedł do przekonania, że silnemu nie podoła, a z posłu-
szeństwa słabemu zawsze może się wyłamać, postanowił więc słać do
Kazimierza z hołdem i prośbą o zatwierdzenie go w godności komesa
krakowskiego grodu.
Arcybiskup natomiast nie czekał, by się Bogufał namyślił i natych-
miast wysłał do Kazimierza prośbę, by przybył do Krakowa nad od-
budową kościelnej organizacji się naradzić, zapewniając, że najłatwiej
rozpocząć ją od krakowskiej diecezji, gdzie pozostało nieco miejsco-
wego duchowieństwa, a także schroniło się ocalałe z innych.
O tym Kazimierz sam myślał, zwłaszcza że doczekał przybycia
kluniackich benedyktynów różnych narodowości, a wśród nich był
dawny towarzysz Aarona, Anchoras, Szkot z pochodzenia. Wobec
zamierzonego wyjazdu Kazimierza do Krakowa, Aaron radził wstrzy-
mać się z budową dla nich opactwa, póki się Kazimierz na miejscu
nie rozejrzy.
Pilniejszą jednak była sprawa pozyskania sprzymierzeńca, na co na-
legał palatyn Michał. Kazimierz myślał o życzliwym mu królu wę-
gierskim Piotrze Orseolo, gdy przyszła wiadomość, że Węgrzy
65
wzburzeni obsadzaniem przez niego urzędów przez obcych podnieśli
bunt, na czele którego stanął powinowaty Arpadów, Samson z rodu
Aba, i wynieśli go na tron, a Piotr uszedł do cesarza Henryka, spo-
dziewając się od niego pomocy.
Henryk chętnie by widział uzależnienie Węgier, o które bez skutku
walczył jego ojciec, ale pilniejszą była sprawa utrzymania zależności
Czech, do której zrzucenia wyraznie zmierzał Brzetysław, upewniony
jeszcze zadaną Henrykowi klęską. Brzetysław, przekupionego przez
Ekkeharda żupana Biliny Parkosza, ukarał okrutnie wyłupieniem oczu,
obcięciem rąk i nóg, po czym żywego jeszcze kazał cisnąć do rzeki,
a samego Rkkeharda, który na wiadomość o klęsce cesarskich wojsk
słał do Brzetysława o pokój, ciężko znieważył, dając mu trzy dni cza-
su na ustąpienie z kraju, w przeciwnym razie grożąc, że zetnie mu
głowę i twarzą przyłoży do swego tyłka.
Nauczony smutnym doświadczeniem, Henryk postanowił tym ra-
zem nie rozpraszać wojsk i unikając lesistych obszarów wtargnąć do
Czech przez Miśnię razem z Fkkehardem, który również chętnie po-
mściłby zniewagę. Nie lekceważąc już przeciwnika, Henryk postano-
wił zebrać wszystkie siły i wysłał do Kazimierza rycerza Fulberta
z żądaniem odesłania swego hufca. Zapewniał jednocześnie, że zmusi
Brzetysława do wypłacenia odszkodowania za dokonany w Polsce ra-
bunek.
Fulbert zastał Kazimierza już w Krakowie, zajętego przygotowa-
niami do zaślubin przyrodniej siostry Jarosława. Wobec zawartego
z nim przymierza niemiecki hufiec był już zbędny, toteż polecił zło-
żyć Henrykowi podziękowania za pomoc w odzyskaniu ojcowizny
i przyrzeczenie upomnienia się o wyrządzone Polsce szkody. Odpra-
wiwszy Fulberta, z niepokojem oczekiwał przybycia oblubienicy,
[ Pobierz całość w formacie PDF ]