[ Pobierz całość w formacie PDF ]
tak naprawdę zżymał się w duchu na jej niepohamowaną re
akcję. Przede wszystkim obawiał się, że jak tak dalej pójdzie,
Arbell powie coś, co ich oboje zdemaskuje i pogrąży, ode
tchnął więc z ulgą, gdy wreszcie wyprowadzono ją z kom
naty.
Ledwie zniknęła za drzwiami, a zjawił się Philip. Męż
czyzni zaczęli rozważać, jak odnalezć Charlesa, czy też jego
trupa. W końcu Drew chwycił Bess pod ramię i zaprowadził
do sypialni, bo zamierzał się przebrać w strój do konnej jaz
dy i przyłączyć do poszukujących.
- Drew! - wykrzyknęła Bess, gdy tylko zostali sami. -
Rozpacz Arbell była autentyczna. Jestem o tym przekonana.
Ona musi mieć pewność, że Charlesa spotkał straszny los,
inaczej nie byłaby taka roztrzęsiona.
Drew, który właśnie wciągał wysokie buty, znieruchomiał.
282
- To bardzo daleko idÄ…ce stwierdzenie, moja droga.
- Co masz na myśli?
- Wedle mnie stała się jedna z dwóch rzeczy. Albo Charles
rzeczywiście uległ nieszczęśliwemu wypadkowi, albo spot
kał się z jednym z konspiratorów i zniknął z powodu tego
spotkania.
- Przecież wiemy, że Arbell jest uwikłana w spisek, więc
może to z nią się umówił.
- Ależ Bess, czy doprawdy sądzisz, że Arbell mogłaby go
zabić i do tego jeszcze pozbyć się ciała?
- Nie zapominaj, że pojechał z nią sir Henry. Załóżmy, że
też jest spiskowcem i że to on... pozbył się ciała, jak to okre
śliłeś. To mogło spowodować atak histerii Arbell. Ona wie,
co naprawdę spotkało Charlesa.
- Jesteś pewna, że jej płacz nie był udawany?
- Absolutnie pewna. PrzyglÄ…dam siÄ™ jej bacznie od chwili,
gdyśmy się poznały. Z początku robiłam to dlatego, że po
dejrzewałam was o romans, potem, bo byłam pewna, że wi
działa, jak zginął Tib.
- Tak. To prawdopodobne, że całą intrygą kieruje sir Hen
ry, który wykorzystał Arbell, by swoimi wdziękami nakło
niła Charlesa do pomocy w przekazywaniu korespondencji,
a przede wszystkim w werbowaniu popleczników dla spra
wy. Wcześniej uznawaliśmy Charlesa za przywódcę spisku,
ale niewykluczone, że w knowania wciągnęła go podstępnie
Arbell do spółki z mężem.
- Być może skusili go obietnicą, że tak pokierują sprawą,
by w razie wykrycia zdrady przez sir Francisa wszystkie po-
283
dejrzenia padły na ciebie? - zauważyła bystro Bess. - Charles
zyskiwałby w każdym przypadku. Gdyby zamach stanu się
powiódł, za zasługi nagrodzono by go twoimi ziemiami i ty
tułem; jeżeli zaś spisek zostałby wykryty, a ty skazany i stra
cony, w jego ręce dostałoby się to, co pozostałoby z twojego
majÄ…tku, nie masz bowiem potomka.
- Prawda. Wobec tego gdy ja i Philip wyruszymy na po
szukiwanie Charlesa, ty musisz udać się do kapitana Gore
hama i poinformować go o tym wszystkim, co teraz ustali
liśmy. Ale pamiętaj, Bess, że na razie to jedynie podejrzenia
bez pokrycia. Nie dysponujemy dowodem, który mógłby
przekonać sir Francisa czy wysoki trybunał o winie moje
go kuzyna.
Po paru godzinach Drew wrócił z poszukiwań.
- Nie znalezliśmy Charlesa - powiedział ze smutkiem,
bo tliła się w nim jeszcze nadzieja, że kuzyn nie jest jed
nak zdrajcą. - Ale jeden z ludzi wypatrzył ten drobiazg.
- Drew podał żonie mały medalion z wizerunkiem święte
go Jerzego zabijającego smoka, który Charles zawsze nosił
na szyi.
- Gdzie się znajdował? - spytała zatroskana Bess.
- Na gałęzi krzewu rosnącego przy skraju urwiska, które
opada stromo na stronÄ™ przeciwnÄ… do Buxton. Co dziwne,
nie widniały tam żadne odciski końskich kopyt, a jedynie
butów mężczyzny z pewnością potężniejszego i wyższe
go od Charlesa... - Drew urwał, ale w końcu postano
wił, że powie też o najgorszym. - Zobaczyliśmy wyrazny
ślad, jasno wskazujący, że po ziemi ciągnięto człowieka,
284
zapewne Charlesa. Obszukaliśmy podnóże urwiska, ale
bez rezultatu, co wydaje mi się dość niezwykłe, bo nikt
nie zdołałby przeżyć upadku z tej wysokości. Dokład
nie przepatrzyliśmy teren, ale nic więcej nie znalezliśmy.
Nieopodal urwiska widnieje świeża przecinka, co oznacza,
że dzisiaj musieli pracować tam drwale, nie udało nam
się jednak dowiedzieć, gdzie założyli swoje obozowisko.
Na dodatek zapadły gęste ciemności i przeszukiwanie
tak zdradliwego terenu stało się niebezpieczne. Zacznie
my znów z samego rana. - Drew na chwilę pogrążył się
w ponurym milczeniu. - Och, Bess, wcale nie jestem
pewien, czy chciałbym go odnalezć! Co prawda, wówczas
nie zdołałbym oczyścić swojego imienia, ale jeśli Charles
wciąż żyje, czy zdajesz sobie sprawę, jak straszliwy czeka
go los, jeżeli rzeczywiście dopuścił się zdrady?
Bess otoczyła go ramionami.
- Kochany, twoja wielkoduszność mnie zdumiewa! Nie
zapominaj jednak, że najprawdopodobniej Charles próbo
wał ciebie zabić, no i zamordował Tiba. Z tego powodu za
służył na najsroższą karę.
- Był mi przyjacielem i towarzyszem od dzieciństwa...
- Rozumiem, jak ci ciężko, teraz jednak zyskaliśmy kolej
ny ważny trop. Arbell nie zdołałaby zawlec nieprzytomnego
mężczyzny na skraj urwiska, musiał więc to zrobić sir Henry.
Czy powiedziałeś ludziom, którzy brali udział w poszukiwa
niach, o swoich podejrzeniach?
- Nie, bo pamiętałem, co Goreham mówił o trzymaniu
języka za zębami.
285
Drew był bardzo wyczerpany, więc Bess powiedziała
miękkim tonem:
- Połóżmy się, najdroższy, by pokrzepić się snem. Jutro
czeka nas kolejny trudny dzień.
- Tylko ty dodajesz mi sił do działania - szepnął, gdy już
leżeli przytuleni do siebie. - We dwoje stawimy czoło wszel
kim przeciwnościom i, z Bożą pomocą, doprowadzimy do
upadku sir Henry'ego i lady Arbell.
Trzymanie języka za zębami to ważna zasada konspiracji,
okazało się jednak, że niewystarczająca. Otóż Philip, dzięki
swej przenikliwości, rozszyfrował szaradę.
Gdy nazajutrz siedzieli razem przy śniadaniu nad jaj
kami w koszulkach - gorÄ…co zalecanymi przez dokto
ra Jonesa dla tych, co zażywają wód, ale tak mdłymi, że
wszyscy się krzywili po każdym kęsie - Philip rzucił niby
od niechcenia:
- Czy bardzo się pomylę, jeżeli uznam, że za ostatnimi
wydarzeniami kryje się o wiele więcej, niż mogłoby się z po
zoru wydawać? Ostatecznie nie każdego dnia, ba! miesiąca,
a nawet roku, dochodzi niemal jednocześnie do zamachu na
ludzkie życie, mam na myśli twój wypadek, przyjacielu, do
morderstwa, bo przecież zamordowano twojego pazia, Bess,
a zaraz potem zniknięcia szlachcica wysokiego rodu, czyli
twego kuzyna Charlesa. Sam Londyn byłby dumny, gdyby
mógł się poszczycić równie licznymi przestępstwami w tak
krótkim czasie.
- Rzeczywiście - przytaknął Drew i wzdrygnął się, bo
286
żółtko pociekło mu po brodzie. - Ale czasami takie rzeczy
siÄ™ zdarzajÄ….
- Owszem, nie mogę zaprzeczyć, jednak gdy dzieją się
pod bokiem kobiety, na której rzecz co i rusz ktoś zawiązu
je spiski, w każdym myślącym człowieku muszą się rodzić
pytania.
- Co nie znaczy, że każdy myślący człowiek mógłby lub
chciał na nie odpowiedzieć.
- To samo w sobie jest już znaczącą odpowiedzią, czyż
nie? - Philip się uśmiechnął. - Gdybyś bowiem nie wie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]