[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Lee? - W jego glosie usłyszała zniecierpliwienie.
- Już nie śpię. Ubiorę się i zaraz schodzę na dół.
- Ubierzesz się?
107
RS
Powiedziała mu to, ponieważ chciała, żeby wyszedł, ale skutek był
wręcz przeciwny. Gilles podszedł bliżej, chwycił ją za ramiona i przyparł do
materaca.
- Chcesz mi powiedzieć, że jesteś rozebrana? I zostawiłaś drzwi
otwarte, tak że każdy może tu wejść?
Jego gniew bardzo ją zaskoczył.
- Nikt tu nigdy nie zagląda - zaprotestowała. - Cały personel wie, że
popołudniami lubię być sama.
- Dlaczego? %7łeby marzyć o swoim narzeczonym? Co by powiedział,
gdyby się dowiedział, że jesteś ze mną? A możesz chcesz mu o tym
powiedzieć, kiedy już będzie za pózno?
- To obrzydliwe, co sugerujesz.
- Czy to znaczy, że on już wie? Cóż, może zrobię jeszcze coś, o czym
będziesz mu mogła opowiedzieć
- dodał cicho, zanim Lee zdążyła go powiadomić, że zerwała
zaręczyny.
Jedną ręką zaczął zsuwać z niej jedwabną narzutę, drugą głaskał po
szyi. Chciała otworzyć usta, by zaprotestować, ale uciszył ją pocałunkiem,
który mimo wszystko sprawił jej przyjemność. Tak bardzo go kochała, że
tęskniła za jego dotykiem, pragnęła jednak, by dotykał jej delikatnie i z
miłością.
W jego pocałunku kryła się złość. Kiedy Lee chciała się odsunąć,
chwycił ją za podbródek i przytrzymał. Zamknęła oczy, by nie widzieć jego
gniewnej twarzy.
- Patrz na mnie! - rozkazał brutalnie. Odruchowo otworzyła oczy. - To
ja tu jestem. Nie wyobrażaj sobie, że kochasz się z kimś innym.
108
RS
Usłyszała, jak zaklął i nagle zerwał z niej okrywającą ją jedwabną
materię. Pokrywał pocałunkami jej senne ciało, wzbudzając w niej fale
rozkoszy, które niszczyły resztki jej oporu. Odniosła wrażenie, że Gilles'em
kieruje jakaś siła, mocniejsza niż rozkazy umysłu. Może narzucony sobie
celibat okazał się zbyt trudnym wyzwaniem?
Wymamrotał coś po francusku, czego nie zrozumiała. Wiedziała, że
musi czuć do siebie odrazę dlatego, że pragnie ciała kobiety, którą otwarcie
pogardza. Odsunęła się od niego, zraniona faktem, że jego pożądanie
wyrasta z najniższych instynktów, ale on z głuchym okrzykiem uwięził ją w
ramionach.
Pieścił ją coraz śmielej, doprowadzając ją niemal do utraty
świadomości. Nic się już nie liczyło, wszystko straciło znaczenie. Do
rzeczywistości przywrócił ją dobiegający z dziedzińca odgłos zatrzas-
kiwanych drzwi samochodu.
- Gilles!
- Co się stało? Przypomniałaś sobie o swoim nieufnym narzeczonym?
Za pózno - powiadomił ją ochrypłym z podniecenia głosem.
- Zdaje się, że przyjechali goście. Słyszałam, jak ktoś zamyka
samochód.
Jej drżące słowa przyniosły pożądany skutek.
- Co takiego?
Poczuła, jak jej ciało owiewa chłodne powietrze, kiedy Gilles wstał z
łóżka. Szybko wyjrzał przez okno, a potem, nie patrząc na nią, odwrócił się
i podszedł do drzwi.
- Pójdę z nimi porozmawiać, a ty tymczasem się przebierz. Pośpiesz
się.
109
RS
Ani słowa o tym, co między nimi zaszło. Ale czy oczekiwała czegoś
innego?
Dłużej niż zwykle stała pod prysznicem. Ubierała się wolno,
ponieważ palce nagle stały się niezdarne, a myśli nadal nie chciały układać
się jasno. Włożyła jedną ze swoich eleganckich unikatowych sukien,
łagodnie opływającą jej ciało i podkreślającą szczupłą sylwetkę.
Zeszła na dół trochę zdenerwowana.
Kiedy wkroczyła do salonu, Gilles uśmiechnął się do niej tak
promiennie, że niemal osłupiała. Przez chwilę groziło jej, że uwierzy w
prawdziwość tego uśmiechu, a przecież była to tylko maskarada, gra
pozorów na użytek gości. Zadrżała, kiedy przyciągnął ją do siebie, objął i z
dumą przedstawił przyjaciołom.
Przybywało coraz więcej gości. Kobiety prezentowały się elegancko,
jak to paryżanki, mężczyzni demonstrowali urok i ogładę.
Podczas gdy panowie rozmawiali o winie, Lee zaprowadziła żony do
przydzielonych gościom pokoi. Wiedziała, że pod fasadą uprzejmości
kobiety zżera ciekawość co do jej osoby. Odpowiadała na ich wyważone
pytania tak ogólnikowo, jak tylko było można. Trzymała się historii
Gilles'a, jakoby ich związek miał swój początek w czasach, kiedy była
jeszcze nastolatką. Ku jej rozbawieniu paniom bardzo przypadła do gustu
taka wersja wydarzeń.
Kiedy wróciła do salonu, przybył właśnie gość honorowy,
podsekretarz stanu w ministerstwie handlu, wraz z małżonką.
- Bal maskowy to taki wspaniały pomysł - skomentowała z
uśmiechem madame Lefleur, kiedy je sobie przedstawiono. - Gratuluję
oryginalności.
110
RS
Lee natychmiast poczuła wielką sympatię do tej sympatycznej i
dystyngowanej Francuzki. Kiedy szły schodami na górę, wyprzedzając
Gilles'a i pana Lefleur, wyjaśniła jej, że to portret przodka męża posłużył jej
jako natchnienie.
- Przystojny awanturnik - roześmiała się pani Lefleur i zatrzymała się,
by Lee mogła otworzyć przed nią drzwi do apartamentu dla honorowych
gości.
Lee, zajęta rozmową, dopiero po chwili zauważyła, że w pokoju
panuje kompletny bałagan. Było już za pózno, by zamknąć drzwi - pani
Lefleur zobaczyła w całej okazałości zwiędłe kwiaty rzucone niedbale na
środek stołu, rozsypany wokół kominka popiół,poprzesuwane meble, a w
pokoju, w widocznej w głębi apartamentu sypialni, nieposłane łóżko.
Lee zadrżała ze zdenerwowania. Co się tutaj stało? Włożyła tyle
wysiłku w przygotowanie pokoi, dopilnowała, żeby każdy prezentował się
nieskazitelnie, a tym wyjątkowym gościom przeznaczyła najbardziej
luksusowe pokoje. Z niedowierzaniem zamknęła oczy, ale zaraz znów je
otworzyła, kiedy usłyszała za sobą głos Gilles'a. Na pewno zaraz się na nią
wścieknie!
Zaskarbiając sobie dozgonną wdzięczność Lee, pani Lefleur stanęła
między nią a Gilles'em i uśmiechnęła się zniewalająco.
- Jestem okropnie roztargniona. Chyba zostawiłam na dole torebkę.
Gilles, bądz aniołem i przynieś mi ją. Wiem, jestem leniwa, ale te schody są
takie wysokie! Idz z nim, Georges - poinstruowała męża. - Wiesz, w którym
miejscu siedziałam.
Kiedy mężczyzni odeszli, uśmiechnęła się psotnie do Lee.
111
RS
- Zostawiłam torebkę w samochodzie, ale zanim to sobie przypomnę,
będziesz moja droga miała czas, żeby mi wytłumaczyć, co tu się dzieje.
- Sama nic wiem - zaczęła wolno Lee. Zaczęło się w niej rodzić pewne
podejrzenie, lecz uznała, że chyba pani Le Bon jednak nie byłaby tak głupia,
by narażać się gospodarzom w taki sposób?
- To może ja ci coś podpowiem - ze zrozumieniem rzekła pani Lefleur.
- Nasz krąg towarzyski jest dość mały i wszyscy dobrze się znamy.
Wyczuwam,że to sprawka Louise. Czyżbym się myliła? W przeszłości
jasno dawała do zrozumienia, że uważa Gillese'a za swoją osobistą
własność. Spodziewała się, że wyjdzie za niego za mąż, i nie było to
tajemnicą. Przypominam sobie też, jak kiedyś mi mówiła, że gospodyni
Gilles'a kiedyś pracowała u niej. Taki wybryk byłby typowy dla Louise.
- Zaraz poproszę jedną z pokojówek, żeby doprowadziła pokoje do
porządku - zapewniła Lee.
Nagle drzwi otworzyły się gwałtownie i stanął w nich Gilles. Powoli
rozejrzał się po apartamencie.
- Gilles, twoja żona padła ofiarą bardzo nieprzyjemnego wybryku -
oznajmiła pani Lefleur, zanim Gilles zdążył się odezwać. - Biedna
dziewczyna aż pobladła ze zdenerwowania. - Nagle oczy jej się rozszerzyły,
jakby jakaś niepokojąca myśl przyszła jej do głowy. - Moja droga, wybacz
mi, jeśli powiedziałam coś nic tak. Może nic widziałaś o sprawie Louise...
- Lee wie o niej wszystko - wtrącił szorstko Gilles. - Ale trudno mi
uwierzyć, że mogłaby tu wejść i zrobić coś takiego!
- Nie osobiście, ale rękami kogoś, kto dba o jej interesy -
[ Pobierz całość w formacie PDF ]