[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- No proszę! Czy to znaczy, że znalazłeś wreszcie idealną kochankę?
Gianni pokręcił głową.
- Przecież wiesz, że jesteś niezastąpiona, Megan. Poza tym nie szukam już kochan-
ki.
Megan zatrzymała wzrok na orchideach.
- Czy to znaczy, że znalazłeś sobie żonę?
- Chyba tak, chociaż czekam na ostateczną odpowiedz.
- Mówisz tak, jakby chodziło o dobicie targu - zauważyła, powstrzymując łzy.
Gianni puścił tę uwagę mimo uszu.
- Spędzam ostatnią noc w Londynie. Proszę, przywiez mi tę orchideę do hotelu.
Będę wolny po siódmej.
Meg odwróciła się.
- Czy twoja narzeczona też tam będzie? - spytała drżącym głosem.
Gianni zacisnął usta.
- Będę po siódmej - powtórzył i odszedł.
R
L
T
ROZDZIAA DZIESITY
Choć Megan wiedziała, dla kogo jest prezent, wybrała najładniejszą orchideę z ko-
lekcji. Miała mięsiste różowe płatki z żółtymi smugami. Ostrożnie zawinęła roślinę w
celofan, który skutecznie chronił ją przed grudniowym chłodem. Na koniec zawiązała na
donicy różową wstążkę.
Zapamiętała adres hotelu Mayfair, w którym zwykle zatrzymywał się Gianni. Nie
przypuszczała jednak, że jest tak szykowny. Minęła portiera w eleganckim uniformie i
podeszła do recepcji, skąd wykonano telefon do pana Belliniego, aby sprawdzić, czy
rzeczywiście jej oczekuje. Potem zaprowadzono ją do windy, która zawiozła ją na ostat-
nie piętro hotelu. Gdy wysiadła na ostatnim piętrze, zobaczyła przed sobą drzwi bez
klamki. Chciała zapukać, ale w tej samej chwili drzwi otworzyła pokojówka w białym
fartuszku, a po chwili pojawił się Gianni.
- Dziękuję, Consuelo. Możesz iść do domu.
Widząc Gianniego, Meg zadrżała i instynktownie położyła dłoń na brzuchu. Szyb-
ko jednak ją cofnęła, bojąc się, że hrabia coś zauważy. Wyglądał wspaniale, jak bon
vivant, bogaty kawaler i światowy biznesmen w jednym. Miał na sobie te same spodnie
od garnituru, w których widziała go na wystawie. Zdjął jedynie krawat, spinki do man-
kietów i podkasał rękawy.
- Nie miałem okazji podziękować ci za to, co dla mnie zrobiłaś. Dlatego chciałem
spędzić z tobą ten wieczór. Opowiem ci, co się dzieje w Castelfino, a ty mi zdasz relację
z poczynań twoich rodziców.
Meg uznała to za wyjątkowo zły pomysł. Nie miała ochoty słuchać opowieści o
kobiecie, której udało się przełamać niechęć hrabiego do małżeństwa.
- Ile mamy czasu? - spytała, gdy zaprowadził ją do salonu.
Rozglądała się ze ściśniętym sercem, wypatrując swojej rywalki. Jednak nie za-
uważyła w apartamencie niczego, co by sugerowało obecność kobiety.
- Dużo - odparł. - Muszę ci coś wyjaśnić.
Meg skinęła głową.
R
L
T
Gianni podszedł do stolika barowego i wziął karafkę z whisky. Na srebrnej tacy
stały dwie szklanki. Rozlał alkohol i podał jedną szklankę Megan. Potrząsnęła głową.
- Jak chcesz - powiedział. - Postawię na stoliku, może potem się zdecydujesz.
Podniósł szklankę do światła, przyjrzał się bursztynowej cieczy, po czym upił łyk.
- Myliłem się - odezwał się po chwili. - Bałem się, że jeśli pozwolę ci być kimś
więcej niż moją kochanką, szybko upodobnisz się do mojej matki. Doprowadziła ojca do
ruiny. Wydawało mi się, że jeśli się zaangażuję w nasz związek, z czasem straci on cały
swój romantyzm. Bałem się, że chciwość zabije w tobie tę cudowną kobietę, w której się
zakochałem. Myślałem, że tylko w roli kochanki pozostaniesz moim ideałem i jako żona
nie będziesz ze mną szczęśliwa. Byłaś taka delikatna, słodka i zmysłowa. Nie chciałem,
żebyś się stała kopią mojej matki, zmieniła w lalkę uzależnioną od solarium i zabiegów
w salonach piękności.
Gianni spojrzał zamyślony na szklankę whisky.
- Dzieciństwo kojarzy mi się z kłótniami rodziców - ciągnął. - Matka krzyczała, oj-
ciec krzyczał, biegali, gestykulowali, tłukli naczynia. Nie chciałem takiego życia. A po-
tem nagle zjawiłaś się ty, dając mi do zrozumienia, że chcesz czegoś więcej niż moje
ciało i pieniądze.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]