[ Pobierz całość w formacie PDF ]
nad tajemniczym planem. Nie ulegało wątpliwości, że był to plan zamku, a raczej jego podziemi,
gdyż nadziemne mury zaznaczone były jedynie przerywaną linią. Można było rozpoznać główną
basztę, gotycką bramę, dziedziniec ze studnią i lewe skrzydło z pozostałymi jeszcze strzelnicami.
Ale główny temat mapy stanowiły podziemia. Paragon wpadł na to pierwszy, rozpoznawszy
zejście z lewego skrzydła do tajemniczego korytarza, którym ubiegłej nocy wydostał się wraz ze
studentami na zewnątrz murów.
Panie inspektorze Albinowski! zawołał grzmocąc po ramieniu Perełkę.
Zrobiliśmy epokowe odkrycie kryminolo-lo-lo... język utknął mu na środkowej sylabie i
odmówił posłuszeństwa.
Perełka podskoczył z uciechy.
To ja znalazłem tę mapę.
Legalnie. Dostaniesz za to order albo Marsjanin upiecze cię na kosmicznych
promieniach ultrafiołkowych. Grunt, że mamy plan tajemnych przejść. Teraz możemy na własną
rękę szukać skarbów.
Perełka spojrzał na przyjaciela z wyrazem ni to uznania, ni przerażenia.
Paragon, czy ty naprawdę myślisz, że tam są ukryte skarby?
Maniuś wydął wargi.
Mam nadzieję, że Marsjanin nie szuka pod basztą chrabąszczy majowych. Po co by
tam taskał czarną walizkę? Rozumiesz: czarną! Nie brązową ani w kratkę, tylko czarną...
Perełka patrzał na Paragona jak urzeczony.
Rzeczywiście, czarną... W tym coś musi być.
A tu patrz, bracie! Paragon trzepnął dłonią w mapkę. Widzisz te tajemnicze
znaki?
Perełka niżej pochylił głowę nad planem. Istotnie, cały plan upstrzony był dziwnymi
znakami. Najczęściej powtarzały się krzyżyki, kółka i kwadraciki w najrozmaitszych barwach.
Widniały również drukowane litery i cyfry. W dwóch miejscach znaki przybrały kształt
nietoperzy. To najbardziej zastanowiło młodych detektywów.
Kapujesz? zapytał szeptem Paragon.
Nic nie kapuję Perełka zaprzeczył ruchem głowy i spojrzał błagalnie na przyjaciela.
To jest właśnie tajemniczy szyfr Marsjanina i jego wspólników.
Jakich wspólników?
On musi mieć wspólników. Sam by się nie odważył zejść w podziemia. Te znaki
zaprowadzą nas do skarbu.
Perełka patrzył z respektem.
Paragon wyszeptał móżdżek rzeczywiście masz elektronowy. Ja bym na to nie
wpadł.
Głupstwo uśmiechnął się Paragon. Jestem teraz pewien, że trafiliśmy na ślady
poszukiwaczy skarbów.
Perełka zatarł dłonie i podskoczył kilka razy jak konik polny.
To jest naprawdę poważne zadanie. Trzeba zawiadomić Felka.
Paragon przymrużył oko.
Pan nadinspektor Mandżaro łamie sobie łepetynę, a myśmy wpadli na trop...
Tylko, Paragon, nie bądz świca i powiedz mu, że to ja pierwszy znalazłem tę mapę.
To się samo przez się rozumie. Zostaniesz przedstawiony do pochwały.
4
Kiedy chłopcy weszli do szałasu, nadinspektor Mandżaro leżał na cetynie pogrążony w
całkowitej zadumie. W dłoni trzymał nieodłączny notes. Dedukował.
Na jego widok Paragon uśmiechnął się cierpko, zamienił porozumiewawcze spojrzenie z
Perełką i zapytał z nutką kpiny:
Czy pan nadinspektor rozpracował już sprawę Marsjanina?
Nie przeszkadzać rzekł z grobową powagą Mandżaro. Mam już pewną
koncepcję. Zdaje mi się, że ten Marsjanin zniknął z poddasza, żeby zmylić władze śledcze. W
tym celu zostawił na podwórzu samochód, który nie przedstawia żadnej wartości. Sam zaś ulotnił
się wraz z czarną walizą.
Uhm potwierdził Paragon, trącając łokciem Perełkę. Dlatego włóczył się
wczoraj po zamku.
Włóczył się po zamku, żeby go ktoś zobaczył. Na tym właśnie polega jego podstęp.
Tymczasem mógł wyjechać nocnym pociągiem...
Lipa z sosną równo rosną przerwał mu nagle Perełka.
Mandżaro zgromił go spojrzeniem.
Co chciałeś przez to powiedzieć?
%7łe twoja metoda dedukcji jest, niestety, do chrzanu.
Mandżaro zerwał się. Stanął naprzeciwko Bogusia.
Inspektorze Albinowski, przywołuję cię do porządku!
W tym momencie Paragon wyjął z kieszeni plan, podsunął go szefowi pod sam koniec
nosa.
Panie nadinspektorze, tutaj mamy dowody, że nasz Marsjanin przebywa na zamku.
Mandżaro cofnął się o pół kroku.
Co to? zapytał niezwykle zaskoczony.
Wtedy chłopcy na przemian jęli mu tłumaczyć olbrzymie znaczenie swego odkrycia. Tak
mu tłumaczyli, że w końcu nic z tego nie zrozumiał. Dopiero gdy rozłożyli przed nim plan i
objaśnili jego znaczenie, pan nadinspektor zrobił niewyrazną, minę.
Ja też tak przypuszczałem powiedział nieco speszony.
Paragon parsknął śmiechem.
Wiesz co, Feluś, ty nie rób z siebie ważnego. Jeżeli jesteś morowy chłop, to przyznaj
się, że zle wykombinowałeś.
Mandżaro objął go chłodnym spojrzeniem.
Nie powiedziałem wam, że miałem jeszcze drugą koncepcję.
Perełka stanął między nimi.
Ja was błagam, nie kłóćcie się!
Paragon uśmiechnął się z politowaniem.
Ja się nie kłócę, ale nie lubię, jak ktoś chce być mądrzejszy od samego siebie.
Mandżaro nachmurzył się, głowę wysunął do przodu jak zaczepny kogut.
Co ci się nie podoba, Paragon? zapytał wyzywająco.
Maniuś machnął mu ręką przed nosem.
Nie wygłupiaj się.
Mandżaro poczerwieniał. Zacisnął pięści i jeszcze bardziej pochylił głowę.
Może nie chcecie, żebym był nadinspektorem?
Nie o to chodzi pisnął pojednawczo Perełka.
Paragon żachnął się.
Możesz być nawet szefem całego Scotland Yardu.
Rozumiem. Może ty chcesz być nadinspektorem?
Paragon włożył lekceważąco ręce do kieszeni.
Znasz mnie. Nie zależy mi na tym.
Mnie też.
Widocznie ci zależy, bo się szarpiesz.
Mandżaro opuścił wolno ręce gotowe do bójki. Cofnął się, uśmiechnął pogardliwie i rzekł
załamującym się głosem:
Mylisz się. Możecie teraz zostać sami. Ja rezygnuję.
To powiedziawszy, odwrócił się i szybkim krokiem wyszedł z szałasu.
Mandżaro! zawołał stłumionym głosem Perełka.
Lecz Mandżaro nie odwrócił się. Perełka ruszył za nim, chcąc go zatrzymać. Paragon
chwycił go za rękaw.
Daj mu spokój. Nie będziemy go prosić. Jak taki ważny, to niech idzie. Sami damy
sobie radę.
Perełka stał u wejścia do szałasu i patrzył niespokojnie za odchodzącym Mandżarem. Ten
szedł wolno, brodząc po kolana w bujnej trawie. Zwiesił głowę, lekko się pochylił. Widać było,
że z żalem opuszcza szałas. Gdy był już przy pierwszych drzewach, obejrzał się przez ramię, lecz
ujrzawszy stojących przed szałasem chłopców, odwrócił szybko głowę i ruszył biegiem. Po
chwili znikł między drzewami.
Perełka westchnął żałośnie.
Szkoda. Potem zwrócił się do Paragona: Cóżeś narobił?
Paragon stał zły, zasępiony. On też żałował, że tak fatalnie zakończyła się ta
nieprzewidziana sprzeczka. Nie spojrzał na Perełkę, tylko powiedział głośno:
Jak nie chce, to nie trzeba!
Perełka pokiwał z politowaniem głową.
Było nas trzech, a teraz?
[ Pobierz całość w formacie PDF ]