[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Otworzył drzwi od strony pasażera i patrzył w milczeniu na
wsiadającą kobietę.
- Dziękuję.
W odpowiedzi J.D. zatrzasnął drzwi. Deanna westchnęła.
Czekała ich długa jazda do Picacho Peak.
Po drugiej chwili ciszy spytał, czy chciałaby się zatrzymać
w Tucson.
- O tak, proszę. Zadzwonię do matki. Moglibyśmy też
chyba coś zjeść.
- Jak sobie życzysz - odparł tonem zimnym jak lód.
Nieszczęsna Deanna liczyła minuty, dzielące ich od zje-
chania z autostrady na ruchliwe ulice miasta.
- Koło tej stacji benzynowej jest automat telefoniczny.
Może być?
- Zwietnie.
Zahamował przy dystrybutorach paliwa i wysiadł.
-Do pełna! I, proszę sprawdzić olej  polecił pracowniko-
wi. - Kluczyki zostawiam w stacyjce.
J.D. otworzył drzwi Deannie i ruchem ręki pokazał auto-
mat.
- Spotkamy się przy ciężarówce. Wystarczy ci monet? -
spytał z przesadną uprzejmością.
- Tak, dziękuję - odrzekła równie uprzejmie.
%7łyły na szyi mężczyzny pulsowały nerwowo. Pewnie
wciąż miał ochotę udusić Deannę... Chciała pójść za nim, ale
skierował się do toalety, więc zrezygnowała.
Nakręciła numer gabinetu weterynaryjnego.
Z niecierpliwością czekała, aż w słuchawce odezwie
S
R
się znajomy głos. Ale nikt nie odpowiadał. Zmarszczyła brwi,
nacisnęła widełki i ponownie wrzuciła nie wykorzystaną mo-
netę. Może zle nakręciła numer?
I znów nikt nie odbierał. Odwiesiła słuchawkę. Zwykle
Helen odpowiadała na telefony, nawet jeśli była oblężona
przez tłum pacjentów, a przynajmniej włączała automatyczną
sekretarkę.
Podniosła monetę. Nagle usłyszała znajomy odgłos silnika
ciężarówki Vaughna. Nie odjechałby bez niej!
Odeszła od automatu i zamarła. Monety wypadły
jej z rąk na betonowy podest. Ciężarówka odjeżdżała, ale to
nie J.D. siedział za kierownicą.
- J.D.! - wrzasnęła. - J.D,, chodz tu szybko!
Zrozpaczona, pobiegła za ciężarówką. Oczywiście, na próż-
no. Samochód skręcił i zniknął jej z oczu.
Deanna stanęła nieruchomo na zatłoczonym chodniku.
Serce waliło jej jak młotem. Dyszała. Czuła, że zaraz zemdle-
je albo się rozpłacze.
Usiłowała odzyskać panowanie nad sobą. Oddychała głę-
boko, nie zwracając uwagi na ciekawskie spojrzenia gapiów.
Potrzebowała pomocy Vaughna.
Musieli odnalezć Rustlera i Pistol Pete'a.
- Deanna, gdzie jesteś?
J.D. zbliżał się pospiesznie, odpychając przechodniów.
Głos uwiązł jej w gardle. Pomachała ręką. Natychmiast zna-
lazł się przy niej, przytulił.
- Boże, nic ci się nie stało?
Zdumiona, zamrugała powiekami. Nie poznawała go!
- Odpowiedz. Jesteś ranna?
Potrząsnęła głową i kurczowo złapała go za koszulę. Za-
uważył, że kobieta drży i przygarnął ją jeszcze mocniej.
-Co się stało?
S
R
Poruszyła bezgłośnie ustami.
- Powtórz, kochanie. Nic nie słyszę.
Czyżby powiedział do niej: kochanie? Chrząknęła
i wreszcie wydobyła z siebie głos.
- Złodzieje koni. W samym środku Tucson!
- Ale tobie nic nie jest?
- Czy ty w ogóle słyszysz? Konie zniknęły! Ukradli!
- Nic... ci nie jest? - powtórzył powoli.
Przestraszyła się na widok jego bladej jak kreda twarzy.
- Opowiedz wszystko po kolei - nakazał.
- Właśnie telefonowałam, kiedy usłyszałam włączony sil-
nik twojej ciężarówki.
- Przyjrzałaś się kierowcy?
- Niestety, nie - odrzekła ponuro. - Mogę tylko powiedzieć,
że był niższy od ciebie, a na głowie miał czapkę baseballową.
Wołałam cię, ale...
- Słyszałem - rzekł krótko.
- Nie przyszedłeś, więc goniłam ciężarówkę i...
- Idiotko! Złodziej mógł mieć broń! - J.D. potrząsnął ko-
bietą. - Co zamierzałaś zrobić, gdybyś dogoniła samochód?
Chwyciłabyś zderzak i zatrzymała wóz gołymi rękami?
- Nie zastanawiałam się nad tym.
- Do diabła, to widać!
Z trudem powstrzymał się, by znów nią nie po- trząsnąć.
-Ja... J.D., niedaleko jest granica meksykańska.
Jeśli złodziej przemyci konie do Nogales, nigdy już nie zoba-
czymy ani ich, ani ciężarówki.
-Wiem. Wrócimy na stację benzynową i zawiadomimy po-
licję. Złodziej nie będzie mógł jechać szybko, ciągnąc przy-
czepę. I to przemawia na naszą korzyść. Złapałaś oddech?
Możesz iść?
- Tak, czuję się lepiej.
S
R
Objął ją w talii. Nie broniła się.
Wezwany policjant zjawił się bardzo szybko.
- Co za pech z tymi kluczykami, panie Vaughn. Szkoda, że
sam pan nie nalewał paliwa. A najgorsze, że był pan w toale-
cie, kiedy nadszedł złodziej.
-Przecież to nie wina J.D.! - Deanna stanęła w jego obro-
nie. - Zamiast go oskarżać, proszę lepiej szukać ciężarówki!
-Deanna, proszę - odezwał się Vaughn pod nosem i pokle-
pał kobietę uspokajająco po ramieniu. - Pan ma rację. Po pro-
stu pech!
- Jak się można z państwem skontaktować? - spytał funk-
cjonariusz. - Nie mieszkają państwo w okolicy, prawda?
- Podam panu numer telefonu mojej siostry w Apache
Junction. To dość blisko.
-A gdzie zatrzymają się państwo po złożeniu zeznań?
- Pobędziemy trochę na posterunku, na wypadek, gdyby
napłynęły jakieś informacje, a jeśli będzie trzeba, ja zanocuję
w hotelu. - J.D. zwrócił się do Deanny. - Zamówić ci taksów-
kę? Dołączysz do Kathy i reszty karawany.
Zaskoczona Deanna otworzyła usta z wrażenia.
- Oszalałeś?
- Kathy będzie się niepokoić, a nie możemy jej powiado-
mić telefonicznie.
- Nie obchodzi mnie to! Rustler to mój koń! Zostaję z tobą.
Policjant zerknął na nią współczująco.
- Niech pani wezmie sobie do serca radę narzeczonego i
wyjedzie stąd. Jeśli złodziej przekroczył granicę... cóż, wie-
cie, jak to jest, sprzedał konie pierwszemu lepszemu kliento-
wi i szukaj wiatru w polu.
Deanna momentalnie zbladła.
- Nikt nie będzie pytał o dokumenty?
- Obawiam się, że nie. Policja meksykańska nie kwapi się
S
R
do współpracy, jeśli chodzi o kradzież samochodu. Jeśli po-
jazd przekroczył granicę, można go spisać na straty.
-Wyjadę tylko razem z J.D. Nie zmienię zdania.
Policjant pokiwał głową.
- Skoro pani chce... Podwiozę państwa na posterunek i spi-
szę zeznania. Proszę za mną.
Deannie cudem udało się zachować spokój. Podpisała do-
kumenty, a nawet przyniosła Vaughnowi kubek kawy z au-
tomatu, nie uroniwszy ani kropli. Spróbowała też znów za-
dzwonić do matki. Zostawiła nagraną wiadomość, zakończo-
ną nutą fałszywego optymizmu. W miarę jak zapadał zmrok,
odwaga stopniowo ją opuszczała. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • pomorskie.pev.pl
  • Archiwum

    Home
    Anne McCaffrey Planet Pirates 3 Generation Warriors
    Anne Ireland Trial By Fire (v5.0) (pdf)
    Anne McCaffrey Pern 03 Dragon Song
    Anne Weale Wedding of the Year (pdf)
    Herries Anne Ukochany nicpoń
    Anne Moir Dav
    Rice Anne Belinda
    Ferrarella Marie Nieoszlifowany diament
    Farrarella Marie Róşa z Teksasu
    Hill Livingston Grace Bilżej serca 02 Dziewczyna, do której się wraca
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • taatry.keep.pl