[ Pobierz całość w formacie PDF ]
się, gdy\ byliśmy zbyt daleko i mieliśmy ich na granicy zasięgu naszych pocisków. Wcią\ nie
miałem wiadomości od Al Dervata i Raphta.
Moja czwarta grupa bojowa skierowała się na Acnilam, by odizolować cały układ
i uniemo\liwić wysłanie pocisków. Potem rozpoczęło się polowanie.
Pancerniki wroga uciekały tak, \e z trudem utrzymywaliśmy odległość. Nie mogliśmy
ich doścignąć nawet ryzykując przegrzanie silników. Wzięli kurs na chmurę zjonizowanego
wapnia, byśmy stracili z nimi kontakt. Chcieli w ten sposób umo\liwić sobie niedostrzegalną
dla nas zmianę kursu. Przy tej szalonej prędkości w rekordowym tempie trwoniliśmy energię
stosów. By nasza pogoń wyglądała bardziej wiarygodnie, jako pierwsze wysłałem krą\owni-
ki. Miałem nadzieję, \e uda mi się odwrócić uwagę obserwatorów radarów tak, by przestali
pilnować tego, co widać przed nimi. Trzeba było rozpocząć pozorną potyczkę. Wydałem roz-
kaz:
- Wysłać do ataku ścigacze z okrętów pierwszej linii. Niech za wszelką cenę spowo-
dują zmniejszenie szybkości przeciwnika! Niech się zachowują jak komary i nie przerywają
ataku nawet w przypadku, gdy wyczerpie się im zapas rakiet. Niech piloci manewrują nie
przejmując się zniszczeniem maszyn. Wiem, \e straty będą du\e i \e krą\owniki wroga nie
pozwolą im się łatwo do siebie zbli\yć, ale trudno!
- Admirale - odezwał się Xartroff kilka minut pózniej - oni ustawili zaporę ochronną,
nasze ścigacze eksplodują jeden po drugim...
- Niech startują następne! Trzeba im wypełnić radary, by przestali pilnować tego co
przed nimi!
Nagle Megrez, który dowodził grupą pierwszej linii zameldował mi zdyszanym gło-
sem:
- Jest niedobrze, admirale! Znajdujemy się w polu minowym. Pięć krą\owników i dwa
pancerniki zostały trafione. Co mam robić?
W całym sektorze wybuchło zamieszanie. Aączność przerywana i zagłuszana wybu-
chami świadczyła o tym najlepiej. Nie wiedziałem, kto dowodził siłami wroga, ale odpłacił
mi pięknym za nadobne. Wyprowadzony z równowagi wrzasnąłem:
- Zmienić kurs na Mirzam, nie dajcie się zestrzelić! Obejść pole minowe, bo inaczej
wszyscy tam zostaną!
Większość moich jednostek zmieniła kierunek spostrzegłem z zadowoleniem, \e prze-
ciwnik zaczął wreszcie obrywać. Wiele małych gwiazd rozbłysło teraz przed nimi - ścigacze
otworzyły w końcu ogień!
Powoli kończyła się nam amunicja i coraz bardziej prawdopodobne stawało się, \e
mój podstęp zostanie odkryty. Strzelaliśmy raz za razem. Niestety bez większych sukcesów,
byliśmy za daleko. Raz albo dwa ekran teleradaru zamigotał, a potem zapłonął: trafiony.
*
Kwadrans pózniej ponownie zapanował spokój. W zjonizowanej chmurze, w której
schroniła się flota przeciwnika, nic nie mo\na było dostrzec. Po wypełnieniu zadania ścigacze
sygnalizowały powrót. Piloci nie mogli ju\ nimi manewrować. Silna emisja fal elektromagne-
tycznych zakłócała łączność.
- No tak - odezwał się ponurym głosem Lemaine - zabraknie im paliwa. Będą straty!
Nie odpowiedziałem mu, zbyt dobrze znając drugą stronę medalu. Zestrzeliliśmy kilka
krą\owników nieprzyjaciela, ale nasze straty równie\ były wysokie, zaś na dodatek musieli-
śmy zmienić kurs, co znacznie zmniejszyło prędkość. Jednak zasadniczy cel został osiągnięty.
Fale elektromagnetyczne zakłócały prace detektorów przeciwnika, który nie był w stanie wy-
śledzić mających go zaatakować krą\owników i niszczycieli.
Kazałem zmniejszyć prędkość okrętów-baz. Miało to ułatwić powrót ścigaczom, które
natychmiast po wylądowaniu miały wypełnić zapasy paliwa, by w ka\dej chwili móc ponow-
nie startować. Pózniej będzie dość czasu na obliczanie strat. Moja flota szerokim łukiem wy-
minęła chmurę, która z pewnością była nafaszerowana minami. Wolna przestrzeń znów stała
przed nami otworem.
Nozal zameldował, \e jeden z naszych krą\owników zgubił drogę i z pełną szybkością
zderzył się z czarnym karłem. Równocześnie jeden z uszkodzonych pancerników wroga zo-
stał zniszczony ogniem naszych jednostek czołowych. Ogarnęło mnie zniechęcenie. Jeśli
Rapth i Al Dervat nie poka\ą się, wkrótce wszystko będzie stracone! Moja operacja zakończy
się fiaskiem, a siły rebeliantów zostaną tylko trochę nadszarpnięte. Wszyscy na statku wpa-
trywali się w ekrany oczekując eksplozji. W końcu pojawiło się maleńkie światełko, daleko,
bardzo daleko, potem było ich dwa, trzy, dziesięć...
Okręty wykonywały dobrą robotę - oficerowie nie mogli powstrzymać okrzyków ra-
dości. Ile uderzeń i błysków! Potem kontakt radarowy został przywrócony: siły przeciwnika
rozproszyły się w panice.
Kazałem moim jednostkom ruszyć za nimi w pościg. Z pięćdziesięciu okrętów tylko
pięć zdołało uciec, a i tym niszczyciele deptały po piętach. Nie zdołają odlecieć daleko, a jeśli
schronią się na innej planecie i tak zrobimy z nimi porządek. Powierzyłem Al Dervatowi do-
wództwo grupy pościgowej. Większość moich okrętów zrobiła w tył zwrot.
- Kurs na Acnilam!
Podczas tego krótkiego lotu wysłałem dwa meldunki. Pierwszy brzmiał: Admirał
[ Pobierz całość w formacie PDF ]