[ Pobierz całość w formacie PDF ]

 To, co sam powiedziałeś  rzekła miękko.  Przemykam przez \ycie
zostawiając jedną katastrofę po drugiej i pozwalam innym sprzątać jej skutki. Im
mniej się w to zaanga\ujemy, tym mniejszy bałagan po sobie zostawimy.
Thad kiwnął głową w zamyśleniu.
 Boisz się, \e zniszczysz moje \ycie, kiedy odejdziesz?
No có\, szybko zrozumiał, o co chodzi. Nie chciała wyrazić tego dokładnie
tymi słowami, brzmiały tak arogancko. Były jednak bardzo bliskie prawdy.
 Lindy-kochaj-i-rzuć. Tak mnie przezywano w szkole. Niestety, moja
wytrwałość nie zmieniła się od tego czasu. Kilka znajomości zniszczyłam w
niezbyt ładny sposób. Nie chciałabym, \eby tak się stało z nami.
Było to szczere i bolesne wyznanie i Lindy pomyślała, \e Thad naprawdę nie
powinien się śmiać.
 Lindy, doceniam twoją troskę o moje bezbronne serce, ale moje konto, jeśli
chodzi o te sprawy, jest niewiele lepsze.
 Naprawdę?  zapytała szczerze zaskoczona.
 Naprawdę. śadna kobieta nie była w stanie zatrzymać mojej uwagi dłu\ej ni\
dwa tygodnie. Na twoim miejscu przestałbym martwić się o moje serce, a zajął
swoim własnym.
Lindy nigdy nie przyszło do głowy, \e Thad mógłby znudzić się nią pierwszy.
Była to otrzezwiająca myśl.
 Niezale\nie od tego, czyje serce zostanie złamane, powstanie bałagan,
którego chciałabym uniknąć.
Thad bez ostrze\enia wziął Lindy w ramiona i uciszył ją pocałunkiem. Jego
usta były twarde, wymagające, natarczywe.
śaden argument nie byłby go w stanie powstrzymać, ale w tym momencie
Lindy nie dbała o to. Otworzyła usta i odwzajemniła jego gorący pocałunek. Thad
zagłębił palce w jej gęste loki.
 Powiedz mi, \e mnie nie pragniesz  szepnął ochryple.
 Nie mogę. Wiesz, \e nie mogę.
 Chcę cię kochać. Masz w sobie tyle pasji. Chcę, \ebyś le\ała w moich
ramionach. Chcę patrzeć w twoje oczy, kiedy będę cię kochał i widzieć w nich
ogień...  Ukrył twarz w jej włosach nie mogąc mówić dalej. Siła po\ądania, jakie
odczuwał do tej kobiety, sprawiała, \e w jej obecności tracił nad sobą kontrolę.
 Kiedy skończą się tańce  szepnęła.
To było wszystko, co chciał usłyszeć.
Gdzieś otworzyły się drzwi pozwalając muzyce wydostać się na chwilę na
zewnątrz. Thad wypuścił Lindy z objęć, pocałował ją lekko w czoło i wygładził jej
bluzkę. Usłyszeli zbli\ające się kroki.
 Szeryfie?  odezwał się przepraszająco Jimmy McGruder.
Lindy odwróciła się do obu mę\czyzn plecami. Jej smukłe ramiona dr\ały i
Thad stwierdził, \e prze\ywa tę samą burzę emocji, która sprawiała, \e nadal
kręciło mu się w głowie.
 O co chodzi?  warknął do Jimmy'ego.
 Przepraszam, Thad.  Twarz zastępcy była jaskrawoczerwona.  Nie
zawracałbym ci głowy, ale Handy-Mart na Highway 10 został obrabowany.
 Lindy, muszę iść.
Kiedy odwróciła się ku niemu, zobaczył, \e jej twarz płonęła ledwo
powstrzymywaną namiętnością.
 Słyszałam. Idz. I bądz ostro\ny.
Zawahał się pragnąc jej coś powiedzieć, ale odło\ył to na pózniej. Dotknął
lekko jej ramienia i odszedł razem z Jimmym.
W wozie patrolowym zdołał wziąć się w garść. Wymazał chwilowo z pamięci
obraz Lindy i skoncentrował się na pracy. Kiedy pracował w Dallas, miał do
czynienia z powa\nymi zbrodniami, ale w okręgu Scanlon napady z bronią w ręku
nale\ały raczej do rzadkości. Ten przynajmniej nie był powa\ny.
Zanim doprowadził śledztwo do właściwego momentu, zrobiła się trzecia nad
ranem. Szybko rozwa\ył mo\liwość pójścia do Lindy, ale odrzucił ten pomysł.
Jeśli miał się z nią kochać po raz pierwszy, to nie wtedy, kiedy był fizycznie i
umysłowo wyczerpany.
 Cholera  mruknął podje\d\ając pod dom.
Prawdopodobnie dobrze się stało, \e praca weszła im w drogę. Nigdy jeszcze
nie zaciągnął kobiety do łó\ka i nie chciał, \eby Lindy była pierwsza. Jakiekolwiek
miała powody, nie była jeszcze gotowa.
Mimo zmęczenia, nie poło\ył się spać. Poszedł nad jezioro z Freddy biegnącą
jego śladem. Zatrzymał się przy brzegu i stał wpatrując się w wodę. Pragnął Lindy
tak, jak jeszcze nigdy w \yciu nikogo. Cokolwiek miało im się przytrafić, nie
chciał, by \ałowała ich fizycznej miłości.
Będzie musiał poczekać. Dla Lindy jednak był gotów to zrobić.
Lindy posprzątała mieszkanie i zmieniła prześcieradła na świe\e i pachnące,
choć nie spodziewała się, \e Thad się poka\e. Napad na sklep mógł zatrzymać go
a\ do rana, a dla niego praca zawsze była na pierwszym miejscu.
O drugiej nad ranem doszła do wniosku, \e Thad nie przyjedzie. Zgasiła światło
i weszła do swego wielkiego pustego łó\ka. Nie mogła jednak zasnąć; nasłuchiwała
jego samochodu, odgłosu kroków na skrzypiących schodach. Kiedy obudziła się
rano, bolały ją wszystkie mięśnie. Zrobiło jej się słabo, kiedy uświadomiła sobie,
\e Thad nawet nie zadzwonił. Z powiekami spuchniętymi z niewyspania zajrzała
do pustej lodówki i westchnęła. W całym mieszkaniu nie było niczego do jedzenia.
Była zmuszona pójść do matki.
Parę minut pózniej siedziała w kuchni Mariannę jedząc płatki kukurydziane i
przeglądając katalog kursów w college'u, który nadszedł wczorajszą pocztą na
adres Clary. Nic jej tak nie pociągało jak perspektywa studiowania czegoś nowego.
Meteorologia? Astronomia? A mo\e poezja średniowieczna?
Halloween. Wyjedzie jeszcze przed świętem Halloween.
 Ach, tutaj jesteś  powiedziała Mariannę. Jej obcasy stukały po wykładanej
kafelkami podłodze. Niewątpliwie nie spała ju\ od paru godzin i na pewno robiła
coś po\ytecznego.  Chciałam cię właśnie zawołać. Przyszło coś do ciebie.
 Co takiego?
 Kwiaty.
 Kwiaty!  Lindy zerwała się z krzesła i po wstrzymując się od biegu zbli\yła
się do stolika w holu. Stał tam mały, ale piękny bukiet orchidei.
Przez chwilę patrzyła na nie w niekłamanym zachwycie. Nie stokrotki. Nie ró\e
ani gozdziki. Orchidee.
 Nie zamierzasz przeczytać bilecika?  zapytała Mariannę stojąc tu\ za Lindy.
Lindy musiała zmru\yć oczy, by odczytać słowa napisane na małej karteczce:
 Te kwiaty zerwano, kiedy były w pełni rozkwitu, ani chwili wcześniej. Gdyby
ścięto je za szybko, mogłoby to zaszkodzić ich pięknu. " Podpisu nie było.
Po raz drugi w ciągu dwudziestu czterech godzin oczy Lindy napełniły się
łzami. Du\y, srogi szeryf miał duszę poety. Mówił jej na swój sposób, \e gotów
jest czekać na nią.
 Co tam jest napisane?  zapytała Mariannę.
Lindy roześmiała się ocierając łzy wierzchem dłoni.
 To najromantyczniejsza rzecz, jaką mi kiedykolwiek powiedziano.
 Thad? Romantyczny?  Mariannę spojrzała na nią sceptycznie.  Och, Lindy,
widzę to po twojej twarzy. Zale\y ci na nim, prawda? I, na Boga, jemu zale\y na
tobie. śaden mę\czyzna nie wydaje tyle na kwiaty, jeśli nie jest zakochany.
Lindy zmieniła temat.
 Mamo, chciałabym zapisać się na parę kursów na jesieni.
 Co? Ach tak, to dobry pomysł  powiedziała Mariannę uprzejmie.  Czy stać
cię, by za to zapłacić?
Lindy skrzywiła się. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • pomorskie.pev.pl
  • Archiwum

    Home
    Cris Anson What She Needs (pdf)
    Brenda Huber Cravings (pdf)
    Sala Sharon Pośźegnalny list
    Dav
    Ch35 Metabolism of the Eicosanoids
    BolesśÂ‚aw Tejkowski Walka o Polskć™
    Jack London The Sea Wolf
    Zopa Rinpoche, Lama Virtue And Reality (Buddhanet 1998, Buddhism, English)
    Ksiezniczka i zebraczka Kate Brian (Kieran Scott)
    Alan Dean Foster The End of the Matter
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • marbec.opx.pl