[ Pobierz całość w formacie PDF ]
na tyle dorosła, że trzeba zrezygnować z głupot, że należy twardo
stąpać po ziemi. Potem był czas na rodzinę i marzenia się rozmyły.
Jako dziecko marzyłam o tym, co zrobię, kiedy będę już dorosła, a
jako dorosła kobieta żadnego z tych marzeń nie spełniłam. A ty, z
ilu marzeń zrezygnowałaś?
Matylda palcem zaczęła malować wzorki na serwetce.
– Kiedy byłam mała, marzyłam o tym, że będę miała
szczęśliwą rodzinę, taką jaką ja sama miałam. Nie byliśmy bogaci.
Pracował tylko tatuś, a mama zajmowała się dziećmi i domem.
Było nas sześcioro. Mamusia starała się, jak mogła, by było nam
dobrze, by nasze brzuszki były pełne. Gotowała zupki z wkładką,
aby były bardziej sycące, cerowała skarpety i spodnie, abyśmy
mieli w czym chodzić, codziennie piekła trzy bochenki chleba.
Chodziła na targ po świeże jajka, a na działkę po owoce. W moim
rodzinnym domu nie brakowało miłości. I ja zawsze marzyłam o
szczęśliwej rodzinie, o mężczyźnie, który mnie pokocha z moimi
zaletami i wadami. Poznałam takiego. Miałam szczęśliwą rodzinę,
przez jakiś czas. Ale już nie mam. – Matylda poderwała się
gwałtownie i ruszyła do pokoju, pozostawiając na talerzu
nietknięty posiłek. Była zła na siebie, że tyle wyjawiła tej kobiecie.
To przecież nie był jej problem. Sama powinna się zmagać ze
swoim cierpieniem i pogodzić się ze stratą.
Danusia siedziała na ganku i cerowała stary koc. Ewa usiadła
obok niej.
– Ale tu pięknie. – Spojrzała na rozległy ogród. Wokół niej
kwitły wiosenne kwiaty.
– Sielsko, anielsko – uśmiechnęła się Danusia. – Tutaj
czytam, piję poranną kawę i jem rogaliki. Wdycham leśne
powietrze i słucham ptasich treli.
– Pani Danusiu? – zapytała Ewa. – Dużo pani zapłaciła za to,
że żyje tak, jak chciała?
– Dlaczego myślisz, że zapłaciłam jakąś cenę za swoje
szczęście? – Danusia uśmiechnęła się do niej.
– A nie zapłaciła pani?
– Zależy, jak na to spojrzeć. Moje koleżanki tkwiły po uszy
w chorych związkach, trzymały się męskich spodni tylko dlatego,
żeby nie zaznać samotności. Dużo kobiet tak robi. Szczęśliwa czy
nie, byle nie sama. A mnie nie wystarczył chłop u boku, w dodatku
jaki chłop! Obibok i pijus!
– A presja społeczeństwa?
– Ludzie by chcieli, aby wszyscy mieli w życiu podobnie.
Ten, kto się wychyla, uznawany jest za odmieńca. Mieszkam sobie
tutaj sama, wieś huczy od plotek, że tak właśnie kończą takie
kobiety, jak ja. Tylko że mi jest naprawdę dobrze samej. Jestem
szczęśliwa. Naprawdę.
– A Edward?
– Edward dał mi szczęście przez kilka chwil, a potem wrócił
do żony.
– To on był żonaty? – Ewa wytrzeszczyła oczy. Czy pani
Danusia byłaby zdolna rozbić małżeństwo? Nie mogła w to
uwierzyć. – Czy pani…
– Byłam jego kochanką – stwierdziła bez żadnego
zażenowania. – Jego żona o nas wiedziała. Nienawidziła mnie z
całego serca.
„Wcale jej się nie dziwię” – pomyślała Ewa.
– Kiedy mężczyzna odchodzi, kobieta najpierw myśli o tej
drugiej: Czy tamta jest ładniejsza? Szczuplejsza? Inteligentniejsza?
Młodsza? Tak, na pewno musi być młodsza i ładniejsza. Nie myśli
o sobie, o tym, czy przypadkiem to nie ona zawiniła w związku.
Jej myśli krążą wokół tej drugiej. Bo przecież to tamta weszła z
butami w ich życie. To tamta wszystko zniszczyła. Potem zaczyna
obwiniać męża, partnera, narzeczonego, że zły, drań, że dupek, że
egoista. Nie potrafi spojrzeć obiektywnie na siebie, że ostatnimi
czasy bardziej jej się nie chciało niż chciało, że zamiast seksownej
bielizny zakładała bawełniane gacie, bo wygodniejsze, że
odwracała się do niego plecami, bo była zmęczona, że ciągle
narzekała, zamiast go pochwalić za półkę, którą przykręcił. A
powinna szukać dobrych stron w ich związku, piękna. Łapać
ulotne chwile garściami i cieszyć się z tego, co ma. Usiąść koło
niego na kanapie i mocno się przytulić. Obejrzeć z nim razem film
i zapytać, jak mu minął dzień. Ludzie się od siebie oddalają. A
związki rozpadają się z różnych przyczyn. To nie jest tak, że winny
jest tylko mężczyzna albo wyłącznie kobieta. A już najmniej winna
jest „ta trzecia”. Ona przecież nie jest wróżką, która zaczarowała
biedaka, że ten poddał się jej pieszczotom. W gruncie rzeczy ja w
jakiś sposób pomogłam ich małżeństwu. Ona o niego zaczęła
walczyć, ja wtedy odpuściłam, Edward wciąż kochał żonę i wrócił
do niej z podkulonym ogonem. Nie powiem, że mnie nie bolało
serce, bo bolało, ale tak było dla wszystkich najlepiej.
– Czyli zdradę można przebaczyć?
– Pewnie, że można.
Ewa znów odzyskała nadzieję. Może i jej Paweł kiedyś
wybaczy?
ROZDZIAŁ 31
[ Pobierz całość w formacie PDF ]