[ Pobierz całość w formacie PDF ]
przekąsem.
- Przecież krzyczałaś, że potrzebujesz mojej pomocy. Miałem
zejść jak najszybciej. Sama powiedz, jak mogłem nie zareagować na
dramatyczne wezwanie tak pięknej kobiety?
Czy on naprawdę uważa, że jestem piękna? - pomyślała
zaskoczona Stephanie. Jakże niewiele o mnie wie. To on jest
przystojny. I w pełni tego świadomy.
- Chcesz mi pomóc czy się ze mną droczyć? - spytała.
- I jedno, i drugie - zażartował.
Przykucnął przed zmywarką. Stephanie odwróciła wzrok.
- Czy to coś poważnego? - zapytała, starając się, by jej głos
brzmiał spokojnie.
- Chyba będziemy musieli zamknąć restaurację na jakiś tydzień.
Stephanie wypuściła z ręki mokrą szmatę.
- Mam nadzieję, że żartujesz! - krzyknęła.
46
RS
Odwrócił się w jej stronę z uśmiechem.
- Oczywiście, że żartuję! To tylko pęknięty wężyk.
- Umiesz to naprawić?
- Jasne.
- No to faktycznie będę musiała zwolnić naszego hydraulika.
- Racja wyrzuć tego bezużytecznego lenia na zbitą twarz.
Powiedz, że masz lepszego fachowca, który nawet w środku nocy
zjawia się na twoje wezwanie.
Tak, to rzeczywiście była bardzo miła świadomość, że jest ktoś,
na kogo mogła liczyć w każdej chwili.
- Ale pewnie usługi tego fachowca są o wiele droższe.
- Zależy, jaką formę płatności wybierzesz - odparł Daniel i
uśmiechnął się, ukazując piękne, białe zęby.
Nic nie mów, uspokajała się Stephanie. Skończ tę rozmowę,
zanim zabrniesz zbyt daleko.
- Czy możesz tutaj przytrzymać? - spytał Daniel.
Podeszła do niego na drżących nogach, co na szczęście dałoby
się wytłumaczyć śliską podłogą.
- Co mam robić?
- Widzisz tamten otwór?
Stephanie przysunęła się bliżej i poczuła ciepło i zapach jego
ciała. Próbowała skoncentrować się na zadaniu.
- Tam, gdzie jest to czarne? - spytała.
- Tak, ty masz małe i szczupłe dłonie. Dasz radę poluzować tę
śrubę?
- Myślę, że tak.
47
RS
Pochyliła się.
- Doskonale. Dobra robota - pochwalił ją. Przysunął się bliżej,
żeby odebrać od niej odkręcony już wężyk. Ich twarze znalazły się
bardzo blisko siebie, niemal się dotykały, a kiedy Daniel dotknął jej
dłoni, poczuła przejmujący dreszcz.
Chciała jak najszybciej przerwać tę niezręczną sytuację, ale nie
mogła się poruszyć. Patrzyli na siebie przez dłuższą chwilę.
I nagle Stephanie zapragnęła poczuć jego usta na swoich.
Wystarczy! - próbowała przywołać się do porządku. Nie dolewaj
oliwy do ognia.
Zebrała wszystkie siły, wysunęła dłoń z dłoni Daniela i wstała.
Nie odwrócił się. Kończył naprawianie zmywarki. Stephanie
wytarła do sucha podłogę, próbując opanować emocje.
Daniel najwyrazniej był nią zainteresowany, ale to nie powinno
jej ani trochę obchodzić.
Tymczasem było inaczej. Jego zainteresowanie robiło na niej
wrażenie. Coś ją do niego ciągnęło. Z jednej strony był cyniczny i
wyniosły, z drugiej - uprzejmy i czarujący. Miał w sobie potężną moc.
Odnosiła wrażenie, że byłby w stanie pokonać wszelkie przeciwności.
Nie przypominał żadnego z mężczyzn, których znała.
- Zrobione. - Usłyszała jego głos i dzwięk przesuwanej
zmywarki. Daniel zebrał narzędzia i odłożył na miejsce. -Musisz
zamówić nowy wężyk, chociaż ten powinien wytrzymać jeszcze jakiś
czas.
- Dziękuję. Naprawdę bardzo mi pomogłeś. Podszedł do niej z
szelmowskim wyrazem twarzy.
48
RS
- A jak bardzo mi dziękujesz?
- O co ci chodzi? - Cofnęła się zmieszana.
- Pamiętasz swoją obietnicę? - spytał, zbliżając się jeszcze
bardziej.
Stephanie gorączkowo usiłowała sobie przypomnieć, co takiego
mogła mu obiecać.
- Sernik - podpowiedział jej.
-Ach!
- A o czym myślałaś, Stephanie?
Zaśmiała się i zamachnęła na niego szmatą. Podniósł rękę, żeby
się osłonić i nagle poślizgnął się na wilgotnej podłodze. Próbował
złapać równowagę, chwycić się czegoś, jednak bezskutecznie. Upadł
na plecy, uderzając głową o wystający blat.
Stephanie rzuciła się mu na pomoc.
- Daniel! O mój Boże! Jesteś ranny?
Usiadł, trzymając się za tył głowy. Czuł się idiotycznie.
- Nic się nie stało, tylko moja duma ucierpiała - zażartował.
Kiedy jednak odsunął dłoń od głowy, na jego palcach pojawiła
się krew.
- Och nie! - krzyknęła Stephanie. - Pokaż mi to - zażądała. -
Pochyl się.
Posłusznie zrobił to, o co prosiła, i po chwili poczuł dotyk jej
delikatnych dłoni.
- Nic mi nie jest. To na pewno tylko małe rozcięcie.
- Pozwól, że ja to ocenię. - Poprowadziła go do krzesła i
pomogła mu usiąść. - Poczekaj tu, pójdę po apteczkę.
49
RS
- Ale to naprawdę nic poważnego - protestował, jednak
posłusznie nie ruszał się z krzesła.
Stephanie przyniosła apteczkę i zajęła się opatrywaniem rany.
Kiedy poczuł jej chłodne palce na swojej głowie, natychmiast
zapomniał o bólu, a rozkosz przeszyła jego ciało.
- No i co tam, doktorku? - próbował zażartować.
- Nieodwracalne zmiany w mózgu. Obawiam się, że nie ma dla
ciebie żadnej nadziei - odparła.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]