[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Damon odprowadził ją do samochodu.
75
S
R
- Zadziwia mnie, że Christakis nie przydzielił ci ochroniarza.
- Mam ochroniarza... ale powiedziałam mu, że go dziś nie potrzebuję -
westchnęła.
Po bezsennej nocy Katie wstała, by nakarmić i ubrać dzieci. Wróciła do łóżka,
gdy tylko przyszła Maribel. Wydawało jej się, że nie minęło pięć minut, zanim
obudziło ją stukanie do drzwi.
- Pan Christakis tu jest...
Katie wyskoczyła z łóżka, zerknęła w lustro i jęknęła. Na głowie miała
plątaninę loków. Dlaczego nękał ją o tej nieludzkiej godzinie? Gdy spojrzała na
zegarek, okazało się, że dochodzi południe, a ona spała dłużej, niż myślała. W
pośpiechu umyła zęby, opłukała twarz, narzuciła coś na siebie i wyszła do salonu.
Nie zastała tam Alexandrosa. Był w pokoju dzieci, z chłopcami i Maribel.
Katie podeszła cicho do drzwi. Przeczesała włosy palcami i wygładziła czarną
koszulkę i dżinsową spódnicę, żałując, że nie miała czasu się umalować. Alexandros
pytał o coś Maribel, a ta odpowiadała mu z zalotnym uśmiechem młodej
dziewczyny oczarowanej przystojnym, seksownym mężczyzną.
- Alexandros...
Obrócił się i wlepił w nią wzrok. Na jego ciemnej, pociągłej twarzy nie
malował się uśmiech. Gdy poszła z nim do pokoju, zastanawiała się, czy nie
przerwała mu w nieodpowiednim momencie.
- Czy podoba ci się Maribel?
- Czy ja dobrze rozumiem... - Alexandros z trudem składał angielskie słowa,
bo pytanie Katie zupełnie wytrąciło go z równowagi. - Chodzi ci o to, czy chcę się z
nią przespać?
- Nie to miałam na myśli...
- Oczywiście, że to. Odpowiedz brzmi: nie. Nie podrywam moich pracownic i
zwalniam je, jeśli one próbują. Ty byłaś wyjątkiem.
76
S
R
- A biorąc pod uwagę konsekwencje tamtej przygody, wolisz jej nie
powtarzać?
Alexandros przyglądał się Katie uważnie. W tym stroju, z bosymi nogami
wyglądała absurdalnie młodo i naiwnie - dopóki nie rzuciła mu spod długich rzęs
spojrzenia zielonych oczu, które zawsze niezmiernie go podniecało. Wiedział, że
gdyby mógł cofnąć czas, postąpiłby tak samo.
- Byłaś wczoraj z Damonem Bourikasem... wyjaśnij.
- Słucham?
- To nie jest odpowiednie towarzystwo dla ciebie.
- Jestem dorosła. Jak możesz mówić mi...
- Nie chcę, żebyś się z nim zadawała.
- Nikt nie będzie mi zabraniał przyjaznić się, z kim chcę.
- Oprócz mnie - powiedział spokojnie. - A jeśli nie posłuchasz, na pewno zrobi
to Damon. Jestem zbyt wpływowy, żeby zignorował moje zdanie.
- Nie zrobiłbyś tego.
- Chyba oboje wiemy, że bym zrobił, i to z przyjemnością - zapewnił.
Rozjuszyło go zdjęcie w porannej gazecie. Usłyszał nazwisko Bourikasa w
kontekście jakichś szalonych imprez - ale tego nie zamierzał mówić Katie na
wypadek, gdyby wizerunek niegrzecznego chłopca wydał jej się pociągający.
Wystarczyło, że dwudziestopięcioletni Damon był jej bliższy wiekiem niż on.
Katie pomyślała, że rozsądnie byłoby powiedzieć Alexandrosowi o planach
Damona wobec uroczej Francuzki, ale duma jej na to nie pozwalała. Może wyda mu
się bardziej ponętna, jeśli będzie przekonany, że interesuje się nią inny mężczyzna.
- Zapominasz, że poznałam Damona w domu twoich dziadków.
- Prowadzą dom otwarty. Nie możesz sobie pozwolić na nieostrożność.
- A to dlaczego?
- Jednego greckiego potentata można zrozumieć. Ale jeśli będziesz się
pokazywać z drugim greckim potentatem, ludzie pomyślą, że lecisz na pieniądze.
77
S
R
Katie zacisnęła dłonie w pięści.
- Jak śmiesz!
- Zmiem, bo zależy mi na twojej reputacji. Twoim dzieciom też.
- Będę się przyjaznić, z kim chcę!
- Nie. - Alexandros podszedł do niej i ujął jej dłonie, powoli prostując jej palce
i wkładając je między własne. - Nie jesteś już sama.
- Ręce przy sobie! To ty nie pozwalałeś mi się dotykać! - krzyknęła, tracąc
oddech.
Spojrzał na jej rozognioną twarz. Czuł pożądanie pulsujące w jej drobnym
ciele.
- Lubię element ryzyka. Dodaje smaku.
Katie była zdezorientowana.
- Przed chwilą się kłóciliśmy...
- Nie chcę się z tobą kłócić - powiedział łagodnie.
- Muszę iść z Tobym i Connorem na spacer - powiedziała, próbując
zapanować nad swoim ciałem, które groziło, że wymknie się spod kontroli.
Alexandros puścił jej dłonie i wyszedł z pokoju. Wrócił po chwili.
- Powiedziałem niani, że chłopcy potrzebują trochę świeżego powietrza.
- Ale po co? Przecież to wygląda, jak gdybyśmy...
- Nie płacę jej za zastanawianie się, jak coś wygląda. Chodz tutaj...
- Nie... nie ma mowy! - krzyknęła Katie.
Alexandros zdjął krawat i rzucił go razem z marynarką na fotel. Katie
wpatrywała się w niego zdumionymi oczami.
- Co ty robisz?
- A jak to wygląda?
Jego komórka zabrzęczała jak wściekła osa. Spojrzał na nią i ją wyłączył.
- Przecież to pewnie coś ważnego! - zaprotestowała Katie, coraz bardziej
zdezorientowana.
78
S
R
- Myślisz, że zawsze robię to, czego inni ode mnie oczekują? Czasem lepiej
jest posłuchać własnego instynktu niż tego, co każą inni ludzie. Na przykład teraz -
powiedział i przystąpił do rozpinania koszuli.
- Przestań!
- Jeśli przestanę, wyjdę stąd... i poszukam sobie kogoś innego.
Katie pobladła, jak gdyby coś wyssało z niej całą energię życiową. Myśl o
tym, że Alexandros mógłby znalezć sobie inną kobietę, zdruzgotała ją.
- Szantażujesz mnie...
- Nie. Po prostu jestem z tobą szczery. Wydaje ci się, że będę czekał w
nieskończoność? Albo mnie chcesz, albo nie.
- Ale małżeństwo...
- Zapomnij o małżeństwie. Nie wiesz, czego chcesz, ale najwyższy czas, żebyś
się dowiedziała. Chcę iść z tobą do łóżka, ale nie życzę sobie potem tragedii w
czterech aktach.
- Nie chcę, żebyś odchodził do innej kobiety! - rzuciła z bólem i złością.
Alexandros podszedł bliżej. Wyglądał jak zdobywca i bohater, a w jego
oczach lśniła pierwotna satysfakcja.
- Czasem nienawidzę cię tak bardzo, że chce mi się wyć! - syknęła.
Przyciągnął ją do siebie silnymi rękami.
- Wiem. To ciekawe doświadczenie, być z kobietą, która widzi we mnie wady
- przyznał bez cienia ironii.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]