[ Pobierz całość w formacie PDF ]
sprawdziła dla ciebie te dane. Proponuję spokojnie zadzwonić ode mnie. Moja linia w
Otrębusach jest czysta. Pojechaliśmy czym prędzej do Otrębusów.
Przed rozsuwaną bramą do jego posesji zauważyliśmy leżącą na bruku kopertę. Jerzy
wyskoczył ze swojego BMW i sięgnął po nią. Wyciągnął z niej jakieś zdjęcie, a na jego
pociągłej twarzy odmalowało się przerażenie. Batura pobladł. A kiedy smagnął
wzrokiem treść informacji zamieszczonej z tyłu fotografii, wypuścił ją z ręki.
Wybiegłem szybko z wehikułu i podniosłem zdjęcie.
Z tyłu czyjaś ręka napisała jedno zdanie:
Mamy Pana Samochodzika.
Zerknąłem czym prędzej na fotografię chudego mężczyzny w kapturze na głowie. Miał
na sobie sztruksy i flanelową koszulę, a takie ubranie nosił pan Tomasz. Nie mogło być
mowy o pomyłce. Aobuzy dorwały pana Tomasza! Czarny scenariusz - który w pewnym
sensie przewidziałem - stał się faktem dokonanym.
- Współczuję - szeptał obok mnie Jerzy. - Naprawdę współczuję. Ale bardziej od
porwania pana Tomasza martwi mnie, że oni wiedzą już o naszej ucieczce z lasu. Oni
wiedzÄ… wszystko! Nic z tego nie rozumiem! Nic! Co tu jest grane?!
Kopnął w oponę samochodu i wsiadł pospiesznie do swojego BMW. Rozwarła się
brama, wpuszczając nas na teren posesji. Oszołomiony pojechałem za Jerzym pod sam
dom. W holu natychmiast wykręciłem numer departamentu. Wtedy to Batura przerwał
mi tę czynność. Położył słuchawkę na widełki i sprawdził kolejny raz tego dnia, czy nie
ma u niego podsłuchu. Kiedy skończył, zajrzał do centralki alarmowej umiejscowionej we
wnęce za schodami.
- Czysty - oświadczył, wychylając się zza niej. - Nie weszli do domu.
- Nie muszą- dodałem smutno. - Mają pana Tomasza. Kamila Nowakowska im nie
wystarczyła.
- Mój Boże! - szeptała podekscytowana Malina. - To się porobiło.
- Muszę się upewnić - powiedziałem, sięgając po telefon.
Połączyłem się z moim departamentem. Odebrała Monika.
- Jest pan Tomasz?! - huknąłem do słuchawki.
- Paweł? - przeraziła się. - Co się stało? Dlaczego tak krzyczysz?
- Czy jest szef?! Mów szybko!
- Nie ma - odpowiedziała speszona. - Jeszcze nie przyszedł. Dziwne, prawda?
Dzwoniłam do jego domu, ale nie odbiera. Nic mi nie wspominał, że będzie w Czersku.
Ta Kamila Nowakowska tak dziwnie ze mną rozmawiała. Czy coś się stało?
Rzuciłem słuchawkę z powrotem na widełki. Przeciwnik był górą. Tym razem pan
Tomasz został kartą przetargową w tej rozgrywce.
71
ROZDZIAA DZIEWITY
REZYGNACJA, CZYLI KAPTUR NA GAOWIE SZEFA * FOTOGRAFIA POD LUP
* BATURA NAS WYRZUCA * KILKA SAÓW PRAWDY O MNIE * WRACAMY,
CZYLI JAK DORWA IKARA? * TELEFON W SPRAWIE KODU DOSTPU * NIE-
UGITA POSTAWA MONIKI * CZY W GABINECIE SZEFA STOI PAPROTKA? *
SAM NA SAM Z KOMPUTEREM * PRZEGLDAM BAZ DANYCH * TROCH O
AUKCJACH * MARIAN ZLIPECKI: NASZ NOWY TROP
Poczułem w ustach smak porażki. Batura zbył spokojem moje brutalne potraktowanie
telefonu, lecz widziałem, jak bardzo udawał opanowanego. Kaptur na głowie Pana
Samochodzika zrobił wrażenie nawet na nim - człowieku jak ze skały.
Przeszliśmy do oszczędnie umeblowanego salonu na parterze, w którym Jerzy wybrał z
barku napoczętą butelkę dobrej brandy.
- Chcecie kropelkę? - zapytał.
- Nie - odmówiłem. - Ty też nie powinieneś. Możesz jeszcze dzisiaj siedzieć za
kółkiem.
- Kropelka brandy jeszcze nikomu nie zaszkodziła. Poza tym ja nigdzie się nie ruszam.
Nie po tym zdjęciu.
Jerzy nalał sobie alkoholu na trzy palce do pękatej szklanki i wypił prawie duszkiem -
tak bardzo był zdenerwowany. Tylko Malina siedziała cicho na fotelu i patrzyła na nas
wystraszonym wzrokiem.
Ikar wiedział o naszej ucieczce z lasu. I choć nie przewidział pojawienia się na scenie
wydarzeń Maliny, jednak znał każdy nasz kolejny krok. Znokautował nas, obnażył i w
pewnym sensie ośmieszył. Po raz pierwszy w życiu czułem całkowitą bezradność.
Jerzy powtórzył z udawanym spokojem, że umywa ręce od wszystkiego. Dalsza
zabawa w detektywa nie miała sensu. Czy jednak miałem siedzieć cicho jak trusia,
zapominajÄ…c o wszystkim? O planach Ikara, porwaniu szefa i Kamili, a wreszcie o
figurze Ceres .
Nie mogłem przestać o nich myśleć. Moje obawy, ale zarazem i pewne wątpliwości
wzbudził ów kaptur na głowie mężczyzny z fotografii.
Widok był to zaiste szokujący, lecz cały czas łudziłem się jeszcze, że człowiek na zdjęciu
nie był panem Tomaszem. Kaptur na głowie uniemożliwiał szybką identyfikację.
Sztruksy i flanelową koszulę mógł nosić każdy. Batura nie zgadzał się z moim tokiem
rozumowania.
- Wczuj się w psychikę Ikara - chodził po salonie nerwowym krokiem, ze szklanką
brandy w dłoni. - To nie byle kto, sam przyznasz. Jeszcze go nie doceniasz? Bo ja
jestem pod wrażeniem. Zwieżo zasypany grób Saby w ogrodzie nie pozwala mi inaczej o
nim myśleć.
Malinę przeraziły słowa Jerzego, więc wyjaśniłem, że chodzi o sukę.
- Przeszła mi ochota na wszystko: na struganie bohatera i zemstę - mówił dalej Batura. -
Siedzę w domu. Tobie też radzę się nie wychylać. Niech przeciwnik skończy swoją robotę,
zabierze jakiemuś draniowi cenną Biblię i żegnaj, panie Ikar! Czy jak mu tam
naprawdę? Hrabio Saint-Germain! Otóż, wydaje mi się, że zdjęcie ukazuje jednak pana
Tomasza. Ma on kaptur na głowie z jednego zasadniczego powodu. Zrobił pauzę i nalał
sobie jeszcze odrobinÄ™ brandy.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]