[ Pobierz całość w formacie PDF ]
i nie chciał się poddać. Całymi dniami stał na wałach i snuł gorzkie
myśli. %7łeby tak wojna, pokazałby jeszcze, kim jest. Do Zdzicha nie
zachodził. Czuł, że z nim przegrał sprawę.
Zdzich natomiast zdał się nie pamiętać. Gdy Radka zaczęła przed
nim ojca tłumaczyć, roześmiał się jeno.
- Co mi tam! Sto razym się ojcu wymigał, gdy było z czego, raz
darmo oberwałem. Wyjdę na swoje.
Wyrywał się z łoża, ale Pękawka nic puszczała i leżał jeszcze, gdy
Miłek przyszedł z uroczystym podziękowaniem. Ubrany był jak do
kościoła na Wielkanoc i niósł ogromny kołacz z pszennej mąki, na
mleku i miodzie upieczony, zdobny w gwiazdki, kwiatki i figurki
z ciasta, jak na wesele. Nic pozwolił Radce pomóc sobie w dzwiganiu
i sam go złożył u stóp Zdzicha, po czym podał mu rękę jak dorosły
i trochę jeno sepleniąc po dziecinnemu, gładko wypowiedział, jak go
ojciec nauczył:
- Wdzięczność moja większa niż ja i wraz ze mną urośnie. A jakoś
ty za mną w wodę skoczył, tak ja za tobą skoczę w ogień. Tak mi Bo-
że dopomóż. Amen.
Mówił z taką powagą, że Zdzich pohamował śmiech, wiedząc już,
że malec jest drażliwy. Natomiast zażartował:
63
·ð ðW wodÄ™ mogÄ™ skakać, bom od tego AabÄ™dz. ZaÅ› do ognia nie bÄ™-
dę, tedy i ty za mną skakać nie musisz.
·ð ðPrzecieżeÅ› chÅ‚opiec, nie Å‚abÄ™dz - odparÅ‚ MiÅ‚ek.
·ð ðZapytaj kogo chcesz na grodzie, to ci przytwierdzi - rzekÅ‚ Zdzich,
zatykajÄ…c sobie usta.
Ale Miłek patrzył nieufnie. Zamyślił się.
·ð ð%7Å‚ebyÅ› byÅ‚ Å‚abÄ™dz, tobyÅ› i latać mógÅ‚. Bo pÅ‚ywać to i inni chÅ‚opcy
wydolą - wyraził wątpliwość.
·ð ðAle nie tak jako ja. A żebyÅ› wiedziaÅ‚, że i latać potrafiÄ™. BÄ™dÄ… je-
sienią ciągnąć łabędzie, z nimi polecę.
Miłek nie bardzo uwierzył, zresztą w tej chwili niepokoił się, czy
kołacz będzie smaczny, więc Zdzich musiał go rozpocząć i kosztowali
długo, aż zjedli bez mała połowę. Po powrocie do dom Miłek był bar-
dzo zamyślony, tak że Pękawka przypuszczała, iż się przejadł. Jego
zaś trapiły wątpliwości. Wreszcie nie mógł wytrzymać i zapytał ojca:
·ð ðCzy Zdzich jest Å‚abÄ™dz?
·ð ðAabÄ™dz - przytwierdziÅ‚ Wyżga.
Teraz już Miłek był pewny, że Zdzich prawdę powiedział. Ino cze-
mu nie lata? Pewnie to jest tajemnicą, którą Zdzich tylko jemu zdra-
dził. Wiedział od braci, że Zdzichowych tajemnic rozgadywac nie
wolno. Okaże się godnym zaufania!
VI. POMRUKI
O
wojnie mówiono wciąż, ale chodziła stronami, Aońskiego
roku książę w Czechach wojował, dotrzymując układu
Kolomanowi, który napadnięty przez cesarza, bronił
przepraw na Wagu. Bolesław, chyłkiem przeszedłszy niedostępne
góry, dotarł o dwa dni drogi do stolicy Czech. Zwiętopełk musiał po-
rzucić cesarza, by własny tron ratować. Uratował go Zbigniew, pod-
judziwszy Pomorzan do napaści na Polskę fałszywą wieścią, że pobity
Bolesław wydany został w cesarskie ręce. Ale książę, dniem i nocą
nadążając z małym jeno oddziałem jazdy, zadał kłam przeniewiercy,
a doczekawszy nadejścia większych wojsk, obiegł Wieleń, który pod-
dał się. Rozjątrzeni przeniewierstwem woje wycięli załogę, wbrew
zakazom księcia. Ale latoś uporczywi Pomorcc znowu na Mazowszu
szczęścia próbowali. Potłukł ich wojewoda Magnus, odbierając jeń-
ców i łupy, książę jednak postanowił spokój uzyskać od północy
i zebrawszy znaczne siły, wraz z palatyncm Skarbimircm za Noteć
pociągnął. Nic szedłby tam całymi siłami, gdyby od cesarza coś grozi-
ło. Nad Odrą spokój był, a i w Głogowie spokojniej się uczyniło.
Sposób na uspokojenie wyrostków znalazł Janik Jaksa, sam jeszcze
młodzik, który zlecone miał ćwiczenia naroczników we władaniu
bronią. Nie nawykłym do niej chłopom niesporo szły, a gapiące się
wyrostki jeszcze pokpiwały.
-Potraficie lepiej?! - zadrwił Janik. Zagryzłszy wargi, by nie par-
sknąć śmiechem, wręczył Zdzichowi łuk. - Tyżcś całym wodzem tej
zgrai - powiedział. - Pokaż im, jak się strzela.
Oczy wszystkich zwróciły się na Zdzicha, który zarumienił się.
Odmówić było nijak, a nie czuł się na siłach napiąć twardego łuku.
Powiedział przeto:
·ð ðJeno mi ciÄ™ciwÄ™ załóżcie.
·ð ðW bitce też bÄ™dziesz starszych prosiÅ‚, by ci ciÄ™ciwÄ™ zakÅ‚adali?
Toby się dopiero wrogi kładły... ale ze śmiechu. Wojak we wszystkim
sam sobie radzić musi. Próbuj! Jeno ci pokażę jak.
Naprowadził cięciwę, zdjął i oddał łuk Zdzichowi, który z pąsem na
twarzy ze zmieszania i wysiłku próbował naprowadzić cięciwę w ro-
wek. Zda się, że pętla już, już dochodzi, gdy łuk złośliwie wykręcał
[ Pobierz całość w formacie PDF ]