[ Pobierz całość w formacie PDF ]
wzornictwo.
O rety! - pomyślałam. Bo skoro tata uznał, że to coś jest
gustowne, było pewne jak w banku, że okaże się okropne. Co
gorsze, ojciec uparcie obstawał przy swoim smaku. Większość
facetów, dobrze zdając sobie sprawę ze swojego wątpliwego
gustu, urządzanie domu i kupno dodatków zostawiała
małżonkom. Ale nie tata. On brał sprawy w swoje ręce. I
dlatego któregoś roku, gdziekolwiek się człowiek obrócił,
natykał się na makramową sowę. A innego nie można było
zrobić kroku, żeby nie stąpnąć na turecki kilim albo kolorową
jedwabną poduszkę.
- Tak - mruczał ojciec. - Bardzo interesujące.
- Jeśli pan chce - powiedział Gary - mogę przywiezć
więcej. To świetna inwestycja!
Gdy tata oglądał klamrę, obracając ją na wszystkie strony,
zza rododendronu wychynął Hunter i zaczął się czołgać po
trawie w jego stronę. Miał na sobie długą czarną pelerynę i
doczepione bardzo ostre kły. Przytknął palec do warg,
pokazując, żebym była cicho. Po brodzie spływała mu
sztuczna strużka krwi.
Tata, pochłonięty sprzączkami, nie zauważył Huntera,
dopóki ten nie wyskoczył na niego z przenikliwym
wrzaskiem.
- Jestem Hugo wampir! - zawołał brat, wpadając między
tatę a grubego Gary'ego i machając wściekle rękoma.
- Jezu Chryste! - krzyknął tata, chwytając się za serce.
- Chcę wyssać twoją krew, Walterze! - Hunter spojrzał na
ojca oczami obwiedzionymi czerwoną kredką i powiedział
groznie: - Mam apetyt na krew utuczonego mężczyzny!
Kiedy tata zdał sobie sprawę, że jednak nie dostał ataku
serca, uśmiechnął się do Huntera przez zaciśnięte zęby.
- Nie pora na figle, Hugonie. Po pierwsze, twój ojciec nie
jest gruby. Po drugie, jestem zajęty.
Niezrażony Hunter przeskakiwał z nogi na nogę.
- Chcę wyssać twoją krew! - skandował.
- Hugonie... - ostrzegł ojciec.
Brat przerwał tańce i popatrzył na tatę.
- Pomóż mi zbudować samochód - poprosił. - Chcę
wygrać wyścig. Jest za miesiąc. Wszystkie dzieci już zaczęły
budować. Jimmy Gill mówi, że jego tata...
- Powiedziałem, że jestem zajęty - przerwał ojciec. Z
teatralnym westchnieniem mój brat, początkujący wampir,
pobiegł do domu. Pewnie po to, żeby wyssać kremowe
nadzienie z twinkie, bardziej w jego guście. Bo tak naprawdę
nie znosił widoku krwi. Ostatnim razem, gdy się skaleczył
nożycami krawieckimi babci, zasłabł na podłodze łazienki.
Patrzyłam skonsternowana, jak tata odbiera od Gary'ego
pudło z klamrami i wyciąga z tylnej kieszeni spodni wypchaną
pieniędzmi kopertę, którą Gary z zachłannym entuzjazmem
włożył do kieszeni. Uścisnęli sobie ręce, po czym Gary
pomknął do swojej furgonetki i odjechał, zostawiając na ulicy
dwa czarne ślady opon.
- Ryden, chodz no tutaj! - zawołał radośnie tata. - Tylko
popatrz!
Posłusznie, choć nie bez lęku, podeszłam, zajrzałam do
pudła i ujrzałam setki dużych, błyszczących i bardzo
tandetnych klamer.
- O kurczę! - jęknęłam. - Są naprawdę... naprawdę...
ciekawe, tato.
- Moje pierwsze zamówienie. - Wyciągnął klamrę w
kształcie wilka. Była tak duża, że Mel Gibson w Walecznym
Sercu mógłby jej użyć jako tarczy.
- No i? - zapytał. - Czy jako wiceprezes staniesz na czele
działu marketingu?
Piłam właśnie wodę i niemal się zachłysnęłam.
- Działu marketingu?
Tata entuzjastycznie potaknął.
- No wiesz, ogłoszenia reklamowe, slogany, nazwy. Może
nadasz każdej inną. Na przykład - tu uniósł klamrę z wężem -
%7łmija. Albo - sięgnął po inną - Stan Delaware.
Wzięłam od niego Delaware.
- Wow! Naprawdę brak mi słów. Wymachiwał mi przed
nosem klamrą w kształcie puszki coors.
- Ruszże głową, potrzebna mi twoja pomoc. Jesteś młoda.
Wiesz, co jest w modzie.
- To bardzo miłe z twojej strony, że chcesz mnie włączyć,
ale nie, dziękuję. Nie mogę - próbowałam łagodnie odmówić.
- Wydrukuję nam wizytówki na drukarce laserowej -
zaproponował ojciec.
Teraz naprawdę zaczęłam się denerwować. Co z nim było
nie tak? Uznał kiedyś, że sam jeden zdoła wskrzesić szaloną
modę na zwierzaki Pet Rock, przez co na podwórku wciąż
zalegała góra kamieni. Rok pózniej doszedł do przekonania,
że błyskające neonowo bumerangi to zabawka przyszłości. Po
czym, kiedy - zgodnie z przewidywaniami - musiał się pozbyć
zapasów z magazynu, zaczął wysyłać te żałosne przedmioty
naszym krewnym na Boże Narodzenie. Prezent jeszcze mniej
pożądany niż owocowe ciasta mojej mamy. A już nawet nie
chcę opowiadać o fretkach.
Złapałam klamrę Coors i cisnęłam ją do pudła.
- Wiesz, czego trzeba wiceprezesce, tato? Muszę
odzyskać samochód. Mam dość jazdy autobusem, dzwonienia
po taksówki i paradowania le baron z trumną na dachu za
każdym razem, gdy muszę ruszyć się z domu.
- Powiedziałem ci, że czekam na część z fabryki -
stwierdził, podnosząc klamrę i sprawdzając, czy się nie otarła.
Nie chciałam dłużej tego słuchać.
- Może zabierz swoje klamry do domu -
zaproponowałam. - I zacznij wymyślać chwytliwe slogany. Co
powiesz na: Rzuciła cię laska? Dobij się ohydną klamrą do
paska". Albo: Chcesz ukryć zwały tłuszczu na brzuchu? Kup
wielką klamrę obżarciuchu!"
[ Pobierz całość w formacie PDF ]