[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Jesteś blada jak ściana...
- yle się czuję. Kiedy myślę o tym, że mam z nim zerwać...
Ale przynajmniej wiem, czego powinnam unikać.
Przyglądał się jej przez dłuższą chwilę i rzekł poważnie:
- Bardzo się cieszę, że to powiedziałaś, Caitlin.
- Co?
- Muszę się przyznać, że odegrałem małe przedstawienie.
- Wtedy, gdy mnie całowałeś? - spytała zaskoczona.
- Nie - zaprzeczył gwałtownie. - Całowałem cię, bo poczu-
łem, że cię pragnę. I nadal to czuję. Ale nie bój się, nic się nie
wydarzy. Przynajmniej nie teraz.
- Raczej nigdy.
Nie zwrócił uwagi na jej słowa.
- Mówiłaś o zerwaniu zaręczyn i chciałbym wiedzieć... czy
naprawdę to zrobisz?
S
R
- Po co ci ta informacja? Wiem, że nie lubisz Scotta. Ale
dlaczego, na Boga, tak interesujesz się naszym związkiem? Czy
sprawia ci przyjemność manipulowanie uczuciami innych?
- Wprost przeciwnie - odparł cicho. - Nie lubię patrzeć, jak
ktoś inny to robi. Nie chcę, żeby ktoś cię skrzywdził, Caitlin. To
wszystko.
Mówił z takim przekonaniem, że nie wątpiła w jego słowa.
Wciąż jednak nie rozumiała, o co mu chodzi. Czy istotnie jest
tak bardzo spostrzegawczy, iż od razu zauważył, że ona i Scott
nie pasują do siebie? Czyżby przez cztery lata niczym ślepiec
trwała w związku, który nie ma przyszłości?
Nie potrafiła odpowiedzieć na te pytania i czuła się zupełnie
zagubiona. Ostatniej nocy, kiedy walczyli o życie Scotta, po-
trzebowała pomocy Angusa. Wiedziała, że może na niego liczyć.
Dbał-o jej potrzeby, namawiał, by coś zjadła, pocieszał, uspo-
kajał, po prostu pomagał.-Teraz znowu go potrzebowała. Wie-
działa jednak, że sama musi rozwiązać ten problem. Dotyczy
przecież tylko jej i Scotta. Angus jest tylko przypadkową osobą,
o której szybko powinna zapomnieć.
Być może on również doszedł do podobnego wniosku, bo
odwrócił się od barierki i rzekł:
- Jedzmy już.
Pozbierali papierowe talerze oraz serwetki i razem z butel-
kami po piwie wrzucili do kosza. Z trudem dotrzymywała mu
kroku, gdy wracali do samochodu.
Po półgodzinnej jezdzie wjechali na autostradę. Caitlin po-
czuła się lepiej. Obserwowała mijane krajobrazy i obliczyła, że
powinna być w domu za półtorej godziny. Nie pomyliła się.
Angus zatrzymał samochód przed jej domem w godzinę i dwa-
dzieścia siedem minut pózniej.
S
R
- Dzięki, że mnie podwiozłeś - powiedziała, słysząc, jak
z tyłu automatycznie otwiera się bagażnik.
Nie rozmawiali z sobą niemal przez całą drogę od Kiamy.
Wytłumaczyła mu tylko, jak dojechać do jej domu. Otworzyła
drzwi i już miała wysiąść, gdy poczuła na ramieniu jego dłoń.
- Caitlin?
- Proszę, nie zaczynaj znowu.
- Dobrze - zgodził się. - Nie dzisiaj, nie teraz. Pozwól, że
cię przeproszę. Wybrałem zły sposób, żeby pokazać ci swój
punkt widzenia.
- Nie, to nieprawda. Doskonale wiesz, że oboje przyczyni-
liśmy się do tego, co się stało. Nie musiałeś zbytnio się starać,
żeby utrzymać mnie w ramionach. Nie lubię, kiedy ktoś, chcąc
mi oszczędzić przykrości, mówi, że nie zrobiłam tego, co zro-
biłam.
- Teraz zaczynam rozumieć - odparł ponuro. - Dobrze, wez
torbę i idz, zanim któreś z nas znowu zrobi coś, czego oboje
będziemy żałowali.
- Nawet tak nie myśl!-powiedziała opryskliwie. Wysiadła,
chwyciła torbę i zatrzasnęła bagażnik. Odjechał, zanim zdążyła
dojść do budynku.
Spodziewała się, że Scott zadzwoni wieczorem. Sama nie
mogła tego zrobić, ponieważ w jego pokoju nie było telefonu,
a on mógł skorzystać z aparatu, który znajdował się na korytarzu
przy wejściu. Nie odezwał się jednak i Caitlin poczuła ulgę. Nie
potrafiłaby z nim swobodnie rozmawiać teraz, kiedy wiedziała,
co musi mu powiedzieć.
Zatelefonowała do rodziców i poinformowała ich, że dotarła
do domu bezpiecznie.
S
R
- Ciekawą miałaś podróż? - zapytała matka.
- Tak - odparła zwięzle i zgodnie z prawdą. Podróż z pew-
nością nie była nudna.
- To dobrze, kochanie. Czy... polubiłaś Angusa? - spytała
ciszej.
- Tak. Jest bardzo miły.
- To prawda - odparła matka zagadkowo. - Ale pewnie je-
steś zmęczona i chcesz iść spać, prawda?
- Tak. Zaczynam pracę o siódmej.
- W takim razie do widzenia, kochanie.
- Do zobaczenia, mamo.
Odkładając słuchawkę, zorientowała się, że żadna z nich nie
wspomniała o Scotcie. Przez chwilę miała ochotę zadzwonić do
matki, by naprawić przeoczenie. Pomyślała jednak, że wtedy
stałoby się ono jeszcze bardziej widoczne.
S
R
Rozdział czwarty
Pod koniec grudnia w szpitalu panował spokój. W tym okre-
sie pielęgniarki nie miały zazwyczaj dużo pracy, a na oddziale
wyczuwało się nastrój odprężenia, który zwykle udzielał się
także Caitlin. Tego dnia jednak było inaczej.
Idąc w stronę głównego budynku, starała się uspokoić, przy-
pominając sobie, jak duży jest ów szpital. Znajduje się w nim
ponad sześćset łóżek dla chorych, piętnaście różnych oddziałów.
Zajmuje siedem budynków, w których pracuje kilkuset lekarzy
oraz trzysta innych osób.
Angus Ferguson pracuje tutaj od połowy pazdziernika,
a przecież od tego czasu nie spotkali się ani razu. Caitlin wie-
działa, że jego parking znajduje się po przeciwnej stronie głów-
nego gmachu. Przypuszczała też, że Angus przyjeżdża do pracy
w zupełnie innych godzinach niż ona, a więc nie powinni na
siebie wpadać.
To, co wydarzyło się poprzedniego dnia i podczas świąt,
wydawało się złym snem. Nadal jednak nie miała wątpliwości,
że musi jak najszybciej zakończyć swój związek ze Scottem.
Wewnętrzny spokój, jaki odczuwała, myśląc o tym, utwierdzał
ją w przekonaniu, że decyzja jest słuszna.
Na jej oddziale panowała cisza. Między Bożym Narodze-
niem a Nowym Rokiem niewiele osób decydowało się na ope-
racje, a wszystkim pacjentom, którym pozwalał na to stan zdro-
S
R
wia, pozwolono spędzić święta z rodziną. Niestety ci, którzy [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • pomorskie.pev.pl
  • Archiwum

    Home
    Braun Lilian Jackson Kot, który... 08 Kot, który wąchał klej
    Jackson Lilian Braun Kot, który...17 Kot, który pchnął śledztwo na właściwe tory
    Darcy Emma Zachod słonca na Santorini
    Isaac_Asimov_ _Pozytronowy_Czlowiek
    1041. Fiona Brand Cena pośźć…dania
    James Herbert Moon
    Fallen Angel caśÂ‚ośÂ›ć‡
    Zbrojni 01 Zamek Laghortow Thorhall EM
    Palmer Diana Szcz晜›liwa gwiazda
    John Norman Gor 08 Hunters of Gor
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • girl1.opx.pl