[ Pobierz całość w formacie PDF ]
każdej pary rąk. Na dobre wróciłaś już w rodzinne strony, Beth?
zagadnął z pozoru niedbałym tonem.
Jeszcze nie wiem. Może i na długo.
Beth chciałaby uzyskać poparcie społeczności dla naszego
programu, działając poprzez lokalne organizacje dodała Julia
widząc, że Rafe nadal stoi w progu.
Kolejny znakomity pomysł stwierdził, nie odrywając oczu
od dziewczyny. Skoro tak, to pewnie pobędziesz tu trochę,
prawda?
Tak długo, jak będzie potrzeba, o ile oczywiście Julia mnie
przyjmie.
Jasne, że przyjmę! Witaj na pokładzie zaśmiała się Julia,
wyciągając rękę do dziewczyny.
Beth uścisnęła ją z entuzjazmem i odwróciła się do Rafe a.
Nie mogę się doczekać, kiedy zacznę działać powiedziała.
Może twoja matka zechciałaby się włączyć?
O, na pewno. Od początku popierała nasz eksperyment,
poza tym zna wszystkich w mieście. A tyle razy musiała chodzić
do szkoły na wywiadówki, że zna też nauczycieli. Może
niektórzy z nich zdążyli już zapomnieć, jak rozrabiali mali
Santanowie. Poza tym jest wierną parafianką i stale siedzi w
kościele.
Jej pomoc będzie nieoceniona ucieszyła się Julia, lecz
dwójka młodych ludzi nie zwracała już na nią uwagi. Stali
wpatrzeni w siebie.
Bardzo chciałabym odwiedzić twoją matkę westchnęła
Beth. Całe lata jej nie widziałam.
Całe lata... powtórzył Rafe.
Julia odchrząknęła głośno, zakłócając coraz bardziej
romantyczny nastrój.
Cieszę się, kochani, że doszliśmy do porozumienia
oznajmiła radośnie. Dzięki Beth, która zajmie się
propagandową stroną przedsięwzięcia, będziemy mogli skupić
się na badaniach. Ustalimy terminy zebrań, a ty, Beth, będziesz
opracowywać dla mnie coś w rodzaju sprawozdań. I na tym
chyba skończymy dzisiejsze spotkanie, moi drodzy
współpracownicy oświadczyła, podchodząc do komputera.
Beth wreszcie zdołała oderwać wzrok od Rafaela i spojrzeć na
swoją nową szefową.
Fajnie. Zacznę od odwiedzenia pani Santany. Aha, i będę
potrzebowała materiałów na temat wilków, zwłaszcza ich
fotografii, imion, metryk.
Rafe zareagował błyskawicznie.
Dostarczę ci wszystko, kiedy spotkamy się u mojej mamy.
Chodz, odprowadzę cię do samochodu, bo zaraz muszę jechać
na pustynię.
Dziewczyna wychodząc odwróciła się ku Julii.
Jeszcze raz ci dziękuję. Aha, byłabym zapomniała.
W sobotę wieczorem urządzamy w naszym ogrodzie coroczne
przyjęcie. Zapraszam was oboje i waszych partnerów również
dodała, zerkając na Rafe a.
To bardzo miło z twojej strony, ale czy ojciec nie będzie się
sprzeciwiał? zapytała Julia.
Przyjęcie odbywa się również na moją cześć obruszyła się
Beth. Poza tym tata lubi nowych gości. Proszę, przyjdzcie.
Taka impreza zdarza się raz na rok i zjawia się na niej pół
okolicy. Będzie świetna okazja, żeby coś zdziałać dla naszych
wilków.
Ostatni argument przekonał Julię.
Dobrze, przyjdziemy obiecała, choć w głębi duszy
niepokoiła ją perspektywa zjawienia się w samej jaskini lwa.
O jedenastej wieczorem, kiedy Julia przeglądała wydruki z
komputera, zadzwonił telefon. Niedbale sięgnęła po słuchawkę.
Obudziłem panią doktor?
Dzwięk głosu Jake a przywrócił ją do rzeczywistości.
Nie, zaplanowałam sobie nocne czuwanie przy komputerze.
Może przydałoby się towarzystwo?
Nie. Mówiłam ci, że lubię być sama.
Mmm... A co byś powiedziała, gdybym w sobotę wieczór
zabrał cię na przyjęcie do Gilmera?
Byłabym po prostu zachwycona odparła bez namysłu.
Jake? Jesteś tam? Zerknęła na słuchawkę.
Jestem zachichotał. Tylko na moment mnie zatkało, bo
zgodziłaś się, nawet nie pytając.
Nie musiałam pytać, bo już wiem. W tej okolicy wieści
szybko się rozchodzą.
Proszę, a ja myślałem, że będę musiał cię błagać i
przekonywać.
Widzisz, po prostu doszłam do wniosku, że lepiej jest
wkroczyć do jaskini lwa w towarzystwie innego lwa.
Roześmiał się.
Fajnie kotku, tylko włóż buty do tańca. Porywam cię w
sobotę o siódmej.
Buty do tańca... Julia w zamyśleniu podeszła do szafy i
zaczęła przeglądać jej zawartość... Ubrania nadawały się na
[ Pobierz całość w formacie PDF ]