[ Pobierz całość w formacie PDF ]

ną Julie zupełnie sobie nie radził.
- Odebrałeś samochód? - zapytała.
- Tak. Kluczyki przyszły pocztą, a twoje instrukcje były cał-
kiem jasne. Nawet mi się podobała ta wyprawa do Vancouver -
dodał sarkastycznie. - Jesteś mi winna czterdzieści dolarów za
parking. O tym nie pomyślałaś.
- Byłam zła.
- Nie domyśliłbym się. I dokąd uciekłaś?
- Do San Francisco. - Na całe dwa tygodnie zamknęła się w
motelu na wybrzeżu i pracowała. Przez cały czas przekonywała
samą siebie, że kiedy wróci do domu, Dawid nie będzie jej już
szukał. Ale po powrocie co dzień sprawdzała, czy nie ma od
niego wiadomości.
- Następnym razem zapytaj, zanim wezmiesz mój samochód.
- Następnym razem - syknęła - zapytaj, zanim wezmiesz
mnie. - Rzuciła mu wrogie spojrzenie. Zadzwonił telefon.
- Przynajmniej mówisz, że będzie następny raz- powiedział
91
S
R
Dawid pogodnie. Julie podeszła do telefonu, zacisnęła palce na
słuchawce i odparła:
- Jeżeli to propozycja, odpowiedz brzmi - nie. Nigdy. I nie
próbuj się już wkradać do mojego łóżka.
- Do łóżka Molly - poprawił. - Gdyby to było moje łóżko, nie
uciekłabyś tak w środku nocy. A jeśli to będzie twoje łóżko, nie
obudzisz się beze mnie.
Julie poderwała słuchawkę.
- O co chodzi?! - krzyknęła.
- Julie? - w słuchawce rozległ się zdumiony głos jej matki.
- Mamo! - Nie, tylko nie teraz! Nie przy Dawidzie!
- Julie, co się dzieje? yle się czujesz? Tyle razy mówiłam,
żebyś nie pozwalała tym dzieciakom...
- Wszystko w porządku - przerwała. Dawid stał w drzwiach i
całkiem otwarcie przysłuchiwał się rozmowie. - A jak tam re-
mont?
Jednym uchem słuchała odpowiedzi matki. Z opowieści wy-
nikało, że cała dzielnica została opanowana przez brygady re-
montowe. Julie zakryła słuchawkę dłonią i powiedziała:
- Idz i zobacz, co się dzieje z befsztykami. Na litość boską,
przestań tak na mnie patrzeć! '
- Julie? Kto u ciebie jest?
- Dawid. - Julie ugryzła się w język. Za pózno.
- Nic mi nie mówiłaś o żadnym Dawidzie. Czy to ten sąsiad
z góry? Miły?
- Beznadziejny. - Julie miała nadzieję, że powiedziała to wy-
starczająco głośno.
Kiedy weszła do kuchni, powitało ją rozbawione spojrzenie
Dawida.
- Może powiedz mi prosto w oczy, że jestem beznadziejny.
- I co wtedy zrobisz? - Julie wyjęła mu nóż z dłoni.
- Pocałuję cię.
92
S
R
- Co ty sobie do diabła myślisz?! %7łe niby kim jesteś? Wydaje
ci się, że mnie wezmiesz w ramiona, i już - z powrotem do łóż-
ka! Skąd ci się to bierze? Pewnie za dużo patrzysz na krowy... i
na byki!  Julie odwróciła się zaczerwieniona. No tak, znowu
wybuchnęła! W ten sposób mogła tylko nabawić się kłopotów.
Chciała przekręcić befsztyki na drugą stronę, ale Dawid nie
zamierzał zejść jej z drogi. Musiała oddać mu nóż i zająć się
sałatką.
Kiedy Julie nakrywała do stołu, Dawid nie odezwał się ani
słowem. Miała wrażenie, że jest rozbawiony. Wszystko prze-
widział - przyjechał tu i umyślnie wyprowadził ją z równowagi.
- Co słychać u Stanleya? - zapytała, by przerwać ciszę.
- Wrócił na studia.
- Pewnie myśli, że byliśmy ze sobą. - Julie próbowała się
skupić wyłącznie na krojeniu befsztyka.
- Nie jego sprawa. A jeśli o to chodzi... Julie, ja naprawdę
myślę o tobie poważnie.
Dziewczynie zadrżała ręka i befsztyk znalazł się nagle na
samym skraju talerza.
- Nieprawda - powiedziała. - To już za nami.
- To czemu wciąż unikasz mojego wzroku? - zapytał wyjmu-
jąc jej nóż z ręki. Julie popatrzyła mu w oczy, ale jego spojrze-
nie było nieprzeniknione.
- Stanley musi być tobą rozczarowany.
- On dobrze wie, że zle zrobił. Rozmawiałem z nim.
- I co mu powiedziałeś?  Mężczyzni mają swoje potrzeby"? -
Głos jej się załamał. - O to chodziło, prawda? A ja akurat by-
łam w pobliżu.
- Nie bądz głupia! - Dawid zacisnął rękę na jej nadgarstku.
- To boli! - wyszarpnęła rękę. - Nie pasuję do twojego trybu
życia. A ty z całą pewnością nie pasujesz do mojego.
93
S
R
- Już za pózno, żeby się nad tym zastanawiać. Ty nie jesteś
dziewczyną na jedną noc!
- Naprawdę tak myślisz? - spytała oschle i podniosła się z
miejsca. Odniosła talerze do kuchni. - Powiedzmy, że nie. A
może po prostu chciałam się pozbyć tego, co wlokło się za mną
od tylu lat. Zależało mi na tobie, kiedy byłam mała. Wiesz o
tym przecież.
- To było dawno temu. - Patrzył na nią przenikliwym wzro-
kiem. Zdawało się, że czeka, aż Julie powie coś, co mógłby
podchwycić, wykorzystać...
- Nie jesteś już dzieckiem.
- Właściwie nigdy się od tego nie uwolniłam. Zrozum, mu-
siałam...
- Mam uwierzyć, że byłaś ze mną, żeby pozbyć się jakichś... [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • pomorskie.pev.pl
  • Archiwum

    Home
    Bronwyn Williams Spełniona obietnica
    Morey Trish Spełnione marzenie
    Williams Bronwyn Spełniona obietnica
    Alan Dean Foster Flinx 09 Running from the Deity
    Cartland Barbara Drogowskaz ku miśÂ‚ośÂ›ci
    Ball Donna (Carlisle Donna) JeśĹźdśĹźcy burzy
    Ford Jeffrey Cley 01 Fizjonomika
    0281. Jordan Penny Stara miśÂ‚ośÂ›ć‡ nie rdzewieje
    Cauwelaert D
    śąukowski LesśÂ‚aw Najwieksze klamstwa i mistyfikacje w dziejach KosciośÂ‚a
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • ramtopy.keep.pl