[ Pobierz całość w formacie PDF ]

wiedzieć skąd i dokąd szło, o karczmę zawadzi, bo ta karczma stoi na rozstaju gościńców.
Jeżeli zaś tylko pytają się o drogę do dworu w Niezdołach, Ryfka przez tylne drzwi poprzez
żydowskie zakamarki, sionki, przybudówki, przez śmietniki i gnoje, potem przez dziką górę,
przez parów, przez ogród  do mnie. Jeśli idą do dworu powstańcy  stuka do mnie w to
okno, w tę szybę  trzy razy. Jeżeli idzie wojsko  cztery razy. Ja wtedy do kuchni, budzę
Szczepana i po ciemku przygotowujemy się, czekamy. Dopiero jak zaczną burzyć się do
drzwi, walić kolbami, dobijać do okien, Szczepan idzie otwierać. Tylko już wtedy wiemy
przynajmniej, czego się trzymać. Rozumie mię książę-pan?
 Rozumiem, choć bardzo boli, tu w nodze. Tylko już o tym tytule książęcym będziemy
wiedzieć raz na zawsze, że był i nigdzie nie ucieka, więc trudzić się ciągłym wywoływaniem
go z niepamięci nie ma powodu.
 Książę pan jest taki  jakże się to mówi? demokrata...
 Ano niby.
 Dobrze, będziemy mówić z prosta. Chodzi o to, że teraz, jak tu pan leży, to ta Ryfka jest
dopiero ważna. Prawda?
 Och, prawda.
 Bo przecie oni rewizję robią za każdym razem w całym dworze, mojego łóżka nie
oszczędzając. Trzęsą wszędzie. Czasem się tam który zawstydzi i każe tylko z wierzchu
patrzeć. A bywają znowu i tacy, co umyślnie, z dowcipami, zaglądają w każdą skrytkę.
 Cóż by tu robić, gdy przyjdą?
 Po pukaniu Ryfki będziemy wiedzieli, kto idzie. A skoro... cztery  Szczepan musi pana
brać na ramiona i wynosić z domu. Myślę, że do stodoły...
 Jakże to będzie uciążliwe!
 Nie tak znowu bardzo. Dziad podoła. Nawet i ten tytuł książęcy swoje zrobi, bo się
Szczepanowi wytłumaczy, że pan jest naprawdę jaśnie oświecony bogacz.
 Bogacz nie bogacz, lecz moja rodzina wynagrodzi go sowicie.
 WÅ‚aÅ›nie. Ça ira!9
8
Dziady (gwar.)  jeżyny.
9
Ça ira! (franc.)  Tak bÄ™dzie, na pewno!
17
 Pani po włosku nie umie, ale za to po francusku...
 A umiem, bom się uczyła na pensji, u zakonnic w Ibramowicach. Troszeczkę się nie
douczyłam, bo mi tatko kazał wracać do gospodarstwa. Zresztą przyznam się, żem tak znowu
nadzwyczajnie za tymi Ibramowicami nie przepadała. Ale ja tu rozmawiam i rozmawiam, a
pan jeszcze nic w ustach nie miał. Przyniosę ja trochę cieplejszej kaszy, bo ta na klajster
wystygła. Może nawet Szczepan kapeczkę mleka u %7łydów dostał, ale... koziego...  dodała z
wstydem.
Z tym wyszła z izby.
Powróciwszy zastała swego gościa pogrążonego we śnie nagłym, gorączkowym. Zbliżyła
się na palcach i oglądała bandaże. Tu i ówdzie krew pozaciekała przez płótno. W różnych
miejscach poduszka i prześcieradła były splamione. Panience żal się zrobiło pościeli, ale i
tego dryblasa, który się księciem mianował, żałowała po trosze. %7łal jej było, że jego regularne
rysy, prosty, doskonale zarysowany nos, kształtna głowa  tak zostały zeszpecone przez rany.
Siedziała cicho w kącie pokoju, powzdychując nad tą koleją rzeczy, dopóki się nie ocknął.
Wówczas zmusiła go, żeby zjadł kilka łyżek kaszy, wprawdzie bez zapowiedzianego mleka,
ale ciepłej. Przepraszał ją wielekroć za przykrości, które poniosła z jego powodu. Oburzało ją
powtarzanie ciągle tego samego w kółko. %7łeby temu raz kres położyć, oświadczyła:
 Jużem księciu panu meldowała, że dopiero teraz oddycham swobodniej pod jego opieką.
 Wolne żarty...
 A ładne żarty! %7łeby pan wiedział dokładnie, co się tu dzieje po nocach, toby dopiero
zrozumiał, o czym mowa.
 A cóż się takiego dzieje?
 Niby to łatwo wyłuszczyć wszystko!...
 2e te wojska nachodzÄ…?
 To swojÄ… drogÄ…... Ale z drugiej strony...
 Cóż takiego?
 Pan widział, jaki tu jest duży dom?
 Rzuciłem okiem, ale wczoraj trudno mi było cokolwiek dokładnie zauważyć.
 Jest tu osiemnaście pokojów. Jedne duże, drugie małe. W tej liczbie trzy salony. Jeden,
największy, przez całą szerokość dworu w tamtej murowanej części, co na końcu. I na to
wszystko  ja jedna.
 Boi siÄ™ pani?
 Panu łatwo się nie bać jako mężczyznie. Przy tym nie wie pan wszystkiego...
 A cóż jeszcze należy wiedzieć, żeby się bać należycie?
 Proszę pana, to jest taka rzecz...  mówiła przysuwając swe krzesełko do łóżka i zniżając
głos aż do szeptu:
 Mieszkało tu dawniej, po rewolucji, dwu braci Rudeckich. Obydwaj gospodarowali na
spółkę, bo to było dziewięć folwarków, gorzelnia, tartaki, stadnina, obory  no, słowem, duże
gospodarstwo. Starszy brat, co już nie żyje, Dominik, służył dawniej w wojsku. Muszę to
panu powiedzieć, że on to samo kochał się w wujence, zanim wyszła za mąż za tego wuja, co
żyje i teraz jest w więzieniu, za Pawła.
Nieboszczyk wuj Dominik zarządzał gorzelnią, końmi, młynami, lasem, tartakiem, całą [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • pomorskie.pev.pl
  • Archiwum

    Home
    Coelho Paulo Być jak płynąca rzeka (A)
    00000264 Ĺťeromski Wierna rzeka
    Christian Jacq [Ramses 05] Under the Western Acacia (pdf)
    The Andrades 4 Somewhere Along the Way Ruth Cardello
    ossolinski
    LE Modesitt Corean 05 Cadmian's Choice (v1.5)
    Butler Nancy 75 Cudowna kuracja
    Botsford Dav
    Cervantes Miguel de Saavedra Nowele przykśÂ‚adne
    Sandemo Margit Saga o Królestwie śÂšwiatśÂ‚a 12 Drśźć…ce serce
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • ramtopy.keep.pl