[ Pobierz całość w formacie PDF ]
końca pokłócić mnie z Mary.
Jakie by te motywy nie były, zamieszkała zaledwie o dwie przecznice od nas i wynajmowała
pokoje marynarzom. Alec zazwyczaj tam mieszkał, a Mary chodziła do siostry na herbatkę, na
której on również regularnie bywał. Jak często tam przebywała nie wiem dokładnie, ale pewnego
razu poszedłem za nią. Gdy wyłamałem drzwi, on uciekł przez okno jak ostatni tchórz, którym
zresztą był. Przysięgłem Mary, że ją zabiję, jeśli jeszcze raz spotkam ich kiedyś razem,
i zaprowadziłem ją do domu. Przez całą drogę płakała i trzęsła się jak liść. Nie było już między
nami miłości. Wiedziałem, że się mnie boi i nienawidzi równocześnie, a gdy ta wiedza
zaprowadzi mnie do butelki, to dodatkowo jeszcze mną gardzi.
Sarrah stwierdziła, że nie wyżyje w Liverpool, toteż wróciła do Croydon i zamieszkała z trzecią
z sióstr, ale sprawy między mną a Mary układały się bez zmian. A potem przyszedł ten ostatni
tydzień i wszystko się skończyło... "May Day" wypłynęła w zwykły siedmiodniowy rejs, ale
w drodze mieliśmy awarię, która zawróciła nas i wstawiła statek do doku na półtora dnia.
Poszedłem do domu myśląc, jaką to niespodzianką dla Mary będzie mój powrót i mając nadzieję,
że się choć trochę ucieszy.
Skręciłem w naszą ulicę i w tym momencie minęła mnie dorożka w której Mary i Alec
rozmawiali wesoło i śMiali się nie zwracając na nic uwagi. Od tego momentu przestałem nad
sobą panować, a wydarzenia, jak je teraz wspominam, wyglądają jak sen. Przed zejściem ze
statku popiliśMy jeszcze zdrowo i teraz czułem, jak coś mi zaczyna gwizdać i wyć pod czaszką.
Ruszyłem biegiem za dorożką, dzierżąc w dłoni grubą, dębową laskę. Po chwili jednak coś na
kształt rozsądku przebiło się przez wypełniającą mnie wściekłość. Nie, ani na chwilę nie
uspokoiłem się, ale zacząłem myśleć. Przestałem biec, a zacząłem ich śledzić. Pojechali na
dworzec, a że przy kasie był niezły tłok, zdołałem nie zauważony podejść na tyle blisko, by
usłyszeć, że kupują bilety do New Brighton. Sam też kupiłem bilet, ale usiadłem trzy wagony
dalej. Gdy dojechaliśmy na miejsce, poszli na spacer, a ja za nimi, nie dalej jak sto jardów.
W końcu wynajęli łódz i wypłynęli. Dzień był mglisty, gorący i sądzili, że na wodzie będzie
pewnie chłodniej.
Ucieszyłem się - to było tak, jak gdyby dobrowolnie oddawali się w moje ręce! Mgła była taka,
że na więcej jak kilkadziesiąt jardów nic nie było widać. Ja również wynająłem łódz i ruszyłem
za nimi. Wiosłowałem szybko, ale dopiero jakąś milę od brzegu udało mi się ich dogonić. Wtedy
już otaczała nas mgła, a wokół nie było widać nikogo. Mój Boże! Nigdy nie zapomnę ich twarzy,
gdy zobaczyli kto do nich dopływa.
Mary krzyknęła, a Alec zaczął kląć, próbując sięgnąć mnie wiosłem, gdyż musiał dostrzec
śmierć w moich oczach. Uchyliłem się i w następnej sekundzie rozwaliłem mu laską łeb. Jej nic
bym nie zrobił, ale zarzuciła mu ręce na szyję i płacząc wołała go po imieniu. Uderzyłem
ponownie i legła obok niego. Byłem jak opętany i żałowałem tylko, że Sarrah nie ma w pobliżu,
bo dołączyłaby do nich. Potem przypomniałem sobie, co jej obiecałem i wyciągnąłem nóż...
Z przyjemnością pomyślałem, jaka też będzie jej reakcja, gdy zobaczy do czego doprowadziło jej
wtrącanie się w sprawy innych. Następnie przywiązałem ciała do ławek, wybiłem klepkę w dnie
i patrzyłem, aż nie pozostał po nich ślad. Zdawałem sobie sprawę z tego, iż wszyscy będą sądzić,
że zaginęli we mgle i utopili się, albo zdryfowali w morze.
Bez wzbudzania podejrzeń wróciłem na statek. Tej samej nocy przygotowałem paczkę dla
Sarrah, którą wysłałem następnego dnia, jak tylko zawinęliśmy do Belfastu. Oto cała prawda.
Możecie zrobić ze mną co chcecie, ale już bardziej nie możecie mnie ukarać. Nie mogę zamknąć
oczu, by nie widzieć ich twarzy wpatrzonych we mnie, tak jak wtedy, gdy mnie dostrzegli w
łodzi. Zabiłem ich szybko, a oni zabijają mnie powoli i jeszcze jedna noc, a zwariuję, albo się
zabiję. Mam tylko jedną prośbę - nie wsadzajcie mnie do pojedynczej celi".
- I cóż, Watsonie? - spytał poważnym tonem Sherlock, odkładając list. - Czemu służył ten krąg
przemocy i strachu?
Jaki był jego cel i skutek?
Musiał jakiś być, albo nasz świat rządzony jest przez przypadek, a to byłoby nie do przyjęcia.
Ale jaki? Jest to poważny problem, a ludzki umysł jest od jego rozwiązania tak daleki, że szkoda
słów...
[ Pobierz całość w formacie PDF ]