[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Przyglądałem się od dawna poczynaniom Conana i Isparany, a w mojej kuli widziałem
więcej, ni\ gdybym był z nimi tam, na pustyni. I wiem na pewno, Akter Khanie, \e usłu\yli ci
tak chętnie, gdy\ po prostu nie mieli innego wyjścia. Walcząc ze sobą tak zawzięcie, nie mieli
mo\liwości dogadania się co do szans oddania komu innemu amuletu, ale gdyby zostali z
sobą mo\e tydzień dłu\ej&
Akter Khan, mru\ąc oczy, opró\nił srebrny puchar, dolał sobie wina z prawie pustego ju\
dzbana. Ale Zafra nawet nie spojrzał na swój kubek, przysunął się bli\ej i rzekł cicho,
dobitnie:
Rozwa\ to dobrze, Khanie Zambouli, mój dobry panie. W Arenjun pobił czterech ludzi,
i uszedł z \yciem, nawet nie draśnięty. W Shadizarze najpodlej potraktował prefekta Stra\y i
znowu wyszedł z awantury bez szwanku. Ilekroć napadał stra\e i wojsko, tyle razy rzecz
uchodziła mu płazem. Tym samym stawał się coraz bardziej pewny siebie i nabierał
lekcewa\enia dla wszelkiej władzy, pogardy dla prawa i orę\a, dla królów. On, człek niskiego
stanu, w obecności królowej Khauranu zabił kothyjskiego szlachcica, nie został ukarany. Có\
dziwnego, \e wkrótce za jego sprawą straciła \ycie sama królowa? A ile\ razy oszukał
Isparanę, choć dobrze wiedział, \e ona go kocha, \e mu wierzy, \e chce jego dobra?
Wykorzystał ją dziesiątki razy! A& Tak, choćby Hisarr Zul. Mamy tylko opowieść
barbarzyńcy, a jak było naprawdę? Mo\e sprzymierzył się, mo\e handlował z tym szalonym
magiem, a potem, mając ju\ Oko, postanowił wziąć je dla siebie, i zdradą, podstępem,
pozbawił \ycia czarnoksię\nika z Arenjun?
Có\ khan czknął. Ale przyniósł mi Oko.
Tak, panie, Ale dlaczego? Czy\byś chciał mnie przekonać, \e podró\ował przez
pustynię u boku człowieka z Iranistanu, by oddać amulet tobie? Dopiero gdy ów
Iranistańczyk zginął, Conan związał się jakoś z Isparaną, i przekonała go, \e lepiej opłaca się
oddać amulet khanowi Zambouli, bo to blisko, i nagroda pewna.
Oczy khana z niejakim trudem nadą\ały za muchą brzęczącą uparcie kołowała w
pobli\u khana niskim lotem, niebezpiecznie blisko jego głowy.
Zatem podjął Zafra Conan zwrócił amulet tobie, stając tu jako bohater, a ty
przyjąłeś go jak przystało przyjmować bohaterów. A ja myślę, Khanie Zambouli, \e&
Ba1ad przyjmie go jeszcze lepiej. Ju\ wkrótce.
Akter znów napełnił swój puchar. Mucha lazła niemrawo po krawędzi dzbana.
Ta kobieta& Jest niezle zbudowana. Co o niej myślisz? Zanim mag zdobył się na
odpowiedz, od drzwi ktoś zawołał:
O Khanie! Visir czeka na posłucha&
Precz!!!
Sługa wycofał się, padłszy najpierw na kolana. Khan patrzył, jak wyczołguje się tyłem.
Wino morelowe to bardzo dobra rzecz, Akter upił łyk i spojrzał przytomniej na
Czarnoksię\nika Zambouli.
Hm? A, przerwano nam. Zatem, Zafro, znalazłem ci nową kobietę. Wezmiesz sobie
Isparanę, i nie zbli\ysz się ju\ do mej Tygrysicy. Zadowolony? Akter był pewny, \e
Strona 65
Offutt Andrew - Conan i miecz skelos
zadowolił maga, wszak przy wieczerzy nie był jeszcze dość pijany i widział dobrze, jak Zafra
patrzy na Isparanę. Hafar! Hafar!!! Do mnie!!! zaryczał nagle, a\ Zafra zadr\ał mimo
woli.
Hafar wbiegł truchtem do sali, w samą porę, by ujrzeć muchę, która z dzbana przeniosła
się na brzeg pucharu, a stamtąd wprost na usta Khana. Jednym ruchem ręki zmiótł muchę,
spadła, a Hafar rozgniótł ją na błękitnych spodniach khana. Akter z wyrzutem spojrzał na
Zafrę.
Więc nawet muchy nie umiesz ju\ pozbyć się swymi czarami? Jak chcesz pozbyć się
tego Conana& ?
16
CONAN UCIEKINIER
Gwar i śmiech wypełniały wielką izbę jadalną Królewskiego Turanu. Kłębił się tu barwny
tłum bogato przyodzianych gości, mało kto jadł spokojnie przy swoim stole, wymieniano
\arty, nowinki i plotki, słychać było gromkie pokrzykiwania, ktoś do kogoś przepijał, ktoś z
kimś się witał.
Nagle wszyscy zamilkli, patrząc na człowieka, który właśnie wszedł i pewnym krokiem
ruszył między stołami, łatwo torując sobie drogę. Biała kaffija okrywała jego głowę, spod
kaffii wyzierała młoda twarz, śniada, spalona słońcem, ozdobiona krótkim zarostem. Luzne
spodnie, czerwone, nosił wpuszczone w długie buty, a na \ółtej koszuli ciemniała czarna
pięcioramienna gwiazda.
Conan zerwał się z krzesła, zza stołu wybiegł na spotkanie gościa.
Hajimen! Co za radość widzieć znów przyjaciela! Siądz z nami. Myślałem, \eś wrócił
na pustynię, do domu Shanki?
Młody wódz potrząsnął głową. Ponurym wzrokiem spojrzał na salę, dostrzegł wielką
ciekawość, jaką wzbudził, tak powitany przy stole osobistego gościa khana Zambouli, z
niechęcią odwrócił wzrok. Isparana siedząca po drugiej stronie trójkątnego stołu była bardziej
rozebrana ni\ ubrana, jak zresztą większość obecnych tu dam, więc ledwie skinąwszy jej
głową, przymknął powieki.
Nie. Musiałem zostać.
Conan skinieniem przywołał gospodarza.
Mój przyjaciel, Hajimen z ludu Shanki, przyłączy się do nas. Podaj, co masz
najlepszego. I piwo.
Hajimen cię\ko usiadł, gdy Conan podsunął mu krzesło. Wokół nich podniesiono kubki i
[ Pobierz całość w formacie PDF ]