[ Pobierz całość w formacie PDF ]
naczelnego psychiatrę i zwiali. Tak więc problem leczenia ludzi z całkowitą atrofią sumienia
pozostał otwarty.
I oto teraz tacy ludzie przypadkiem znalezli się w Moskwie. Może to i lepiej, że byli po uszy
zajęci poszukiwaniem myelofonu i nie mieli czasu na inne intrygi i łajdactwa. Choć nawet
mimochodem zdążyli narozrabiać co niemiara.
Można by szczegółowo opowiedzieć, jak piraci, zobaczywszy Alicję, przeniknęli jej śladem do
naszych czasów, jak ją stracili z oczu na ulicy, odnalezli już w szpitalu, jak starali się przedostać do
szpitala i zmusić ją do wydania Koli.
Można by opowiedzieć, jak obserwowali szpital, kazali cieniutkiemu, prawie niewidocznemu
zaskrońcowi walapaskiemu podsłuchiwać rozmowy lekarzy i pielęgniarek, jak przygotowywali
uprowadzenie Alicji z pomocą pseudo-Alika, którego postać przybrał Krys. I jak jeszcze raz zgubili
ślad Alicji i dalej jej poszukiwali, wciąż zacieśniając krąg.
Można by opowiedzieć również o innych sprawach: jak żyli przez ten czas w Moskwie, jak
znalezli zamknięty na cztery spusty dom, opuszczony przez mieszkańców z powodu rozbiórki, jak
urządzili tam sobie legowisko. I o tym, jak zahipnotyzowali kasjerkę w domu towarowym i w ten
sposób zdobyli dla siebie ubrania, i jeszcze jak kradli różne towary. Ale czy warto tracić czas dla
takich nikczemników?
Kontynuując naszą opowieść, trzeba tylko wspomnieć, jakim sposobem piraci znalezli sobie
pracę.
Siedzieli kiedyś na skwerze, zmęczeni długim chodzeniem.
Kończą się pieniądze oznajmił Wesołek Ypsilon.
Mogę ci ich natrzaskać, ile tylko zechcesz odrzekł na to Krys. Będą całkiem jak prawdziwe.
Nie, twoje pieniądze są niebezpieczne. Wystarczy obejść pięć kroków i znikają.
No to ograbmy kogoś.
Nie, to też niebezpieczne. Za bardzo się rzucam w oczy. Zaraz by mnie złapali. Ty zamienisz się
w kogokolwiek i dasz nogę, a mnie złapią.
Nie martw się, ciebie też uratuję.
Aha, już lecę ci wierzyć odparł Wesołek Ypsilon. Jeśli wpadniemy w tarapaty, sprzedasz
mnie z miejsca.
Tak jak ty mnie. Patrz, co to takiego?
Przed skwer zajechał wielki furgon z napisem Ekipa filmowa . Furgon zahamował, wyskoczyli
zeń młodzi ludzie, w mig wyładowali reflektory, przeciągnęli kable. Podjechały inne samochody.
Mimo jasnego, słonecznego dnia wycelowano reflektory w okna stojącego frontem do skweru
zabytkowego pałacyku.
Nadjechał autokar wypełniony dragonami i huzarami w czakach.
%7łwawy mężczyzna w ogromnych okularach zawołał przez megafon:
Gdzie Napoleon? Pytam, gdzie jest Napoleon?
Został w bufecie odparła dumna piękność w sukni do ziemi. Pewnie spóznił się na autobus.
Aadna historia! wykrzyknął mężczyzna w okularach. Jakże mam kręcić bez Napoleona?
Jedzie, jedzie zawołali zgromadzeni.
Podjechała taksówka. Wysiadł z niej Napoleon. Prawdę mówiąc, piraci nie mający żadnego
wykształcenia, w dodatku urodzeni na innej planecie, sądzili, iż napoleon to jakaś funkcja.
Iwanie Siemionowiczu! darł się człowiek w okularach. Pan mnie zarzyna tępym nożem!
Krys nadstawił uszu. Był kolekcjonerem. Kolekcjonował sposoby torturowania.
Skądże znowu! odparł Napoleon, zerwał z głowy trójgraniasty kapelusz stosowany i usiadł na
bębnie. Mam potworną migreną.
Niemożliwe! Przecież pan jest już na miejscu! Mężczyzna w okularach był wściekły,
stropiony, nie tracił jednak nadziei.
Bynajmniej odparł Napoleon. Uprzedziłem pana tylko i jadę do polikliniki.
Z tymi słowy Napoleon wsiadł do taksówki. Jego ostry profil za szybą samochodu był
nieprzejednany.
Koniec wymówił z rezygnacją mężczyzna w okularach, odprowadzając wzrokiem samochód.
Cały dzień stracony! Wzniósł ręce ku niebu i wykrzyknął: Pół królestwa za Napoleona!
Niech się pan nie denerwuje, Nitkin powiedziała dama w długiej sukni. Szkoda zdrowia.
On nie jest wart pańskiego małego palca.
I nagle z krzaków wyszedł Napoleon nie różniący się niczym od tego, który przed chwilą
odjechał.
Ile jest warte pańskie pół królestwa? spytał głosem Iwana Siemionowicza.
A to co? zdumiał się Nitkin. Jak tak można? Przecież odjechałeś przed chwilą! Czy to żart?
Jeśli żart, to w złym guście.
Jestem drugim Napoleonem wyjaśnił Krys. Dawajcie pół królestwa.
Usiadł na bębnie, ponieważ był przekonany, że jest to zwyczaj wszystkich napoleonów , zaś
wokół niego zebrała się ekipa filmowa usiłująca choćby cokolwiek z tego wszystkiego zrozumieć.
Wtem z krzaków wynurzył się Wesołek Ypsilon.
Mogę zaświadczyć powiedział. Mój pomocnik potrafi skopiować, kogo tylko zechce. To
wielki talent.
Nie wierzę! wrzeszczał histerycznie Nitkin. Nie wierzę! Udowodnij, że nie jesteś Iwanem
Siemionowiczem, który właśnie zostawił nas na pastwę losu.
Momencik powiedział Krys.
Przesunął dłonią przed swoją twarzą i nagle stał się samym reżyserem Nitkinem.
Przekonywające rzekł reżyser. Co za przeistoczenie! Gdzie ja już widziałem tę antypatyczną
twarz?
Przecież to pan, Nitkin podpowiedziała anielskim głosem dama w długiej sukni.
Rozległy się chichoty. Reżyser zawołał ostro:
Wszyscy na miejsca, zaczynamy zdjęcia!
Nie przerwał mu Wesołek Ypsilon najpierw pomówimy o pieniądzach. Ile zapłacicie?
Zgodnie z obowiązującymi stawkami odparł reżyser. Jak za sceny masowe.
Dużo to jest? spytał Krys.
No, jak by to powiedzieć...
Wobec tego zapłacicie mi tyle, ile brał wasz dawny Napoleon.
Ależ to niemożliwe... On jest zasłużonym artystą...
Ach, niemożliwe? spytał Krys.
Czekajcie! Zapłacę. Oddam panu całą moją pensję. Sztuka ważniejsza.
I mnie dodał Wesołek Ypsilon.
A panu niby za co? zdziwił się reżyser.
Mój pomocnik nie pracuje w pojedynkę.
Czy to prawda? spytał reżyser.
On żartuje uspokoił go Krys. Wspaniale daję sobie radę bez niego. Poszuka sobie innej
pracy. Może u was coś się znajdzie?
No cóż... Reżyser przyjrzał się Wesołkowi Ypsilon. Jak tam u pana z krzepą?
Mam krzepę skromnie odrzekł Wesołek Ypsilon. Lewą ręką kładę trzy sklisy.
Nitkin, rzecz jasna, nie wiedział, co to takiego sklisy, ale kiwnął potakująco głową. Reżyser
powinien wszystko wiedzieć.
Będzie pan ustawiał dekoracje.
I otrzymywał tyle samo, co Napoleon dodał Wesołek.
Wykluczone! oburzył się Krys. Nie jest tego wart.
Ach tak! powiedział Wesołek. W takim razie odchodzę. I jeśli sam coś znajdę, nie myśl, że
się z tobą podzielę.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]