[ Pobierz całość w formacie PDF ]
powiedzenia - wyszeptał.
- Zupełnie nic! - odrzekła lady Imogena. - A jutro rano
chciałabym zabrać hrabiankę i pokazać jej tutejsze sale
redutowe.
- Jesteś doprawdy chodzącą dobrocią! - zauważył Sheldon
z przekąsem.
- Chciałabym wam obojgu służyć moją pomocą - rzekła, a
on dobrze zrozumiał ukryte znaczenie jej słów.
Powóz lady Imogeny już na nich czekał przed domem.
Kiedy do niego wsiedli i ruszyli, Sheldon odwrócił się i ujrzał
na schodach lorda Ralpha wpatrzonego w odjeżdżającą
Cerissę. Jego oczy miały taki wyraz, że co do jego uczuć nie
można było mieć najmniejszych wątpliwości. Sheldon usiadł
wygodniej w powozie i zwrócił się do Cerissy ostrym tonem:
- Marnowałaś na darmo swój czas!
- Co chce pan przez to powiedzieć? - zapytała.
- Travellyan jest żonaty! Cerissa zamarła ze zdumienia.
- To niemożliwe! Jak on by śmiał... - przerwała na chwilę,
a potem dodała: - Teraz dopiero rozumiem pewne jego
odezwania. Ale gdzie jest jego żona?
- Ona jest umysłowo chora!
- Nie, nie! Biedny lord Ralph! Jakże mi przykro z jego
powodu!
- I oczywiście z powodu własnej porażki!
- Nie, niezupełnie. Właśnie dziś podjęłam decyzję, że
choć lord Ralph jest bardzo miły, nie mogłabym jednak zostać
jego żoną.
- Skąd ci to przyszło do głowy?
- Kiedy oglądaliśmy szczeniaczki, a on wziął mnie za
rękę, doznałam niemiłego uczucia - wyjaśniła Cerissa.
- A mimo to, gdyby był wolny, wyszłabyś chyba za
niego?
- Może. Jako żona lorda Ralpha stałabym się osobą
powszechnie szanowaną, nieprawdaż?
- Byłoby tak w istocie, lecz on nie ofiaruje ci ślubnej
obrączki.
- Nie chce mi się wprost myśleć, że mógłby
zaproponować mi coś innego.., choć obecnie pewne jego
odezwania nasuwają mi poważne podejrzenia...
- Jakie jego odezwania? - przerwał jej Sheldon,
- Powiedział mi, że w chwili, kiedy mnie ujrzał, pomyślał,
że jestem najpiękniejszą kobietą, jaką kiedykolwiek widział.
Twierdził, że jestem jak sen, który wciąż mu się śnił, lecz nie
przypuszczał, że te rojenia mogą się zmaterializować.
- Sentymentalne bzdury! - wypalił Sheldon.
- Ale on to mówił poważnie. Teraz dopiero rozumiem,
czemu wydawało mi się, że cierpi.
- Kiedy zaczął kręcić się koło ciebie, powinien był
powiedzieć ci, że jest żonaty.
- Rzeczywiście nigdy nie wspomniał o żonie. Czy sądzi
pan, że zamierzał ofiarować mi coś innego jak małżeństwo?
- Wątpię, czy odważyłby się, chyba że dowiedziałby się o
twojej sytuacji finansowej - zauważył Sheldon. - Oczywiście
zawsze istnieje taka możliwość.
- Sugeruje pan, że mógłby to zrobić, gdyby wiedział, że
jesteśmy bez pieniędzy, a także, że ukrywa pan przed ludzmi
jakiś sekret.
- Nawet najmniejsza wzmianka z jego strony, że chciałby
zostać twoim protektorem, byłaby wysoce obrazliwa i
zmusiłaby mnie do wyzwania go na pojedynek.
- Myślałam, że pojedynki są w Anglii zabronione.
- Oficjalnie tak, lecz nikt nie bierze poważnie tego
zakazu!
- Nie życzyłabym sobie, żeby pan stawał do pojedynku w
mojej obronie - rzekła Cerissa. - Mógłby pan zostać zraniony.
- Prędzej już ja bym zranił mojego przeciwnika -
powiedział Sheldon oschle. - Pragnę cię poinformować, że
jestem mistrzem fechtunku, a także znakomitym strzelcem!
- Są to jeszcze dwa dodatkowe powody, dla których
muszę pana podziwiać - wyznała.
- Nie jest ważne, co myślisz sobie o mnie - wypalił
Sheldon. - Czy wiesz, czemu lady Imogena urządza jutro
wieczorem przyjęcie?
- Wyobrażam sobie, że chce się z panem zobaczyć!
Sheldon spojrzał na Cerissę. Nie sądził nawet, że może
być tak spostrzegawcza.
- Lady Imogena wydaje przyjęcie po to, żebyś mogła
poznać jej brata, markiza Wychwood, którego rodzina posłała
do Bath, żeby w Londynie nie robił z siebie durnia, afiszując
się z tancereczką z Opery.
- I pan ma nadzieję, że teraz zrobi z siebie durnia,
afiszując się ze mną?
- Gdybyś została markizą Wychwood - rzekł Sheldon -
twoja pozycja byłaby niemal równa królewskiej, bo jest to w
Anglii jedna z najwybitniejszych rodzin.
- To dobry pomysł.
- Wychwoodowie posiadają rozległe dobra, wiejską
rezydencję w Hertfordshire i pałac w Londynie porównywany
z Carlton House.
- Tak właśnie to sobie wymarzyłam - westchnęła Cerissa.
- I to osiągniesz, chyba że Wychwood byłby ślepy!
- A może on jest tak bardzo zakochany w tej baletnicy, że
żadna kobieta dla niego się nie liczy.
- Co ty możesz wiedzieć o miłości?
- Wiem, że jeśli ktoś jest rzeczywiście zakochany, to nikt
na całym świecie się nie liczy, tylko przedmiot jego miłości.
- Kto ci naopowiadał takich nonsensów?
- To wcale nie jest nonsens! Takim właśnie uczuciem
darzyli się moi rodzice. Czuję w głębi serca, że taka miłość
istnieje. I gdybym ja kiedyś była zakochana...
- A więc, na miłość boską, lepiej najpierw wyjdz za maż -
przerwał jej Sheldon.
- Być może pokocham mężczyznę, który zostanie moim
mężem.
- Tego rodzaju przypadki zdarzają się wyłącznie w
bajkach. Pamiętaj o tym, Cerisso, wybrałaś swoją drogę i nie
powinnaś z niej zbaczać. Umówiliśmy się przecież, że twoim
celem jest małżeństwo z bogatym mężczyzną. Oczekiwanie na
niebiańską miłość, to już doprawdy zbyt wiele!
- A więc pan sądzi, że gdy człowiek kocha, czuje się,
jakby był w niebie? - zapytała Cerissa.
- Wcale tego nie powiedziałem.
- Ale pan dobrze wie, że to prawda. Czy może być coś
wspanialszego, jak przebywanie z kochaną osobą... dotykanie
jej... całowanie... jak sama świadomość, że nic na świecie się
nie liczy tylko ona.
- Czy mogłabyś przestać opowiadać te sentymentalne
głupstwa? - przerwał jej ze złością. - Naczytałaś się ckliwych
[ Pobierz całość w formacie PDF ]