[ Pobierz całość w formacie PDF ]
małżonka Jordana spędziła tę noc sama.
Zarumieniła się z zakłopotania.
- Dobra kawa - zauważyła.
- Niles przed chwilą ją zaparzył. Ewa rozejrzała się wokół.
- Wesley mówił mi, że prawie wszyscy dokądś pojechali.
- Tak - pośpieszyła z wyjaśnieniami Dora. - Denise, moja młodsza córka,
przygotowuje nasze drzewo genealogiczne. Carla obiecała rzucić okiem na jej
dzieło. Nancy zabrała swoje dzieci i pojechała z Carlą.
- A Matt i Jordan? - Ewa starała się zachować obojętność i nie widzieć
porozumiewawczych spojrzeń między Almą i Dorą.
Odpowiedział jej wujek Niles.
- Dzisiaj jest ważny mecz futbolowy. Reggie, najstarszy syn Blanche, ma
w domu telewizor z ogromnym ekranem.
- Ach, futbol - Ewa roześmiała się z przymusem. - Powinnam była się
domyślić.
- Jordan prosił, żebym ci powiedziała, że wróci koło czwartej - dodała
babcia Alma.
- Naprawdę tak powiedział? - w głosie Ewy zabrzmiała ulga.
- Tak - odparła Alma, próbując utrzymać na kolanach wiercącą się Lizę.
Uśmiechnęła się do Ewy, jakby dodając jej otuchy.
Ewa uśmiechnęła się również. Cokolwiek dzieje się z Jordanem, sytuacja
nie jest jeszcze beznadziejna. Pomyślał o niej, zostawił dla niej wiadomość.
Chociaż mógł zrobić to tylko ze względu na rodzinę, zmartwiła się znowu.
Wujek Niles podał jej kanapkę.
- Lubisz białe mięso, prawda?
78
R S
- Tak - odparła ze słabym uśmiechem. - Dziękuję. Ta kanapka wygląda
wspaniale.
Louise pojawiła się około pierwszej.
- Dzień dobry, kochani. Wpadłam tylko na chwilkę.
Mam mnóstwo roboty w domu. Słyszałam, że nasi panowie są u
Reggie'ego. Kevin też. Pewnie zjawi się koło szóstej i będzie się rozglądał za
jedzeniem. Na pewnym etapie już tylko o to im chodzi... Zrobię dziś zapiekankę
z kurczaka. Jesteś taka milcząca, Ewo. Czy wszystko w porządku?
- Tak, oczywiście.
- Ach, rozumiem. Snujesz się tak, bo Jordan poszedł oglądać mecz.
- Wcale się nie snuję.
- Dobrze, dobrze. Nie musisz się na mnie boczyć. Coś mi to jednak
wygląda podejrzanie... Czyżby kłótnia nowożeńców?
- Nic podobnego.
Louise pogroziła jej palcem.
- No, no, tylko tak mówisz...
Siedziały przy stole śniadaniowym. Ewa pomyślała, że gdyby podeszła i
schwyciła Louise za gardło... Może by się wreszcie ta gaduła zamknęła.
Obok ciotka Dora grała z Wesleyem w domino.
- Louise - wtrąciła spokojnym głosem - czyżbyś była zazdrosna o ich
miodowy miesiąc? To do ciebie nie pasuje.
Louise poczerwieniała.
- Zazdrosna, ja? Wcale nie...
- To dobrze - uśmiechnęła się Dora.
Z kuchni wmieszał się do rozmowy wujek Niles:
- Louise, czy to ty dodajesz kasztany do zapiekanki z kurczaka?
- Nie - westchnęła głośno Louise. - To moja mama. Ona za każdym razem
zmienia dobre, wypróbowane przepisy. Z nią tak zawsze... - kontynuowała z
upodobaniem swój ulubiony temat.
79
R S
Ewa uśmiechnęła się, kiwając głową. Miała ochotę uściskać Dorę i Nilesa
za tę interwencję.
Louise wyszła wreszcie koło trzeciej, kiedy wróciły Nancy i Carla z
dziećmi. Carla zaproponowała, że zabierze chłopców do lokalu, gdzie oprócz
pizzy serwują dzieciom różne rozrywki i zabawy.
Ewa postanowiła wziąć Lizę i pojechać z nimi. Wsiadły wszystkie,
również Nancy i mała Phyllis, do dużego samochodu Dory i pojechały na drugi
koniec miasta.
W dziecięcej pizzerii było tłoczno i gwarno. Ewa była zajęta pilnowaniem
Lizy i Wesleya. Starała się nie myśleć o Jordanie.
Wróciły do domu dopiero po ósmej. Dzieci słaniały się na nogach. Ewa i
Nancy poszły na górę, żeby położyć je spać. Maluchy zasnęły prawie
natychmiast. Ewa ostrożnie zamknęła za sobą drzwi i wpadła prosto na Jordana.
- Ciiii... - zamruczał jej prosto do ucha. Gorący dreszcz przeszył ją od stóp
do głów. Przyciągnął ją do siebie. Czuła przy sobie jego potężne, mocne ciało.
Uświadomiła sobie, jak bardzo była dziś przez niego nieszczęśliwa.
Wyśliznęła się z jego objęć.
- Uważaj. Dzieci właśnie zasnęły.
- Przepraszam. - Tym razem przynajmniej wyglądał na zmieszanego. -
Chciałem powiedzieć im dobranoc.
- Już za pózno.
- Wiem. Jesteś na mnie zła.
- Zła? A dlaczegóż to miałabym być zła - zmierzyła go wzrokiem.
Wyglądał, jakby był w świetnym humorze. Jakby ostatniej nocy nic się między
nimi nie zdarzyło.
- Dobrze się bawiłeś po południu? - W jej głosie dzwięczał sarkazm.
- Wiesz, nie ma to jak spotkanie z kolegami. Parę piwek, dobry mecz.
Człowiek czuje, że może stawić czoło wszystkiemu... nawet zagniewanej żonie -
mówił, patrząc na nią z uśmiechem.
80
R S
- Możesz dać sobie spokój - syknęła. - Nikt na nas nie patrzy. Po co to
przedstawienie? Chodzmy do pokoju - dodała, przechodząc obok niego. Nawet
się nie obejrzała.
Jordan zdał sobie sprawę, że lepiej jej nie drażnić. Wśliznął się za nią do
sypialni, zapalił światło i zamknął drzwi.
Ewa odwróciła się do niego.
- Wyjechałeś dzisiaj z domu, nie mówiąc mi ani słowa.
- Zostawiłem babci wiadomość.
- Zostawiłeś ją ze względu na babcię, nie na mnie.
- Och, przestań, Ewo. - Jordan skrzyżował ręce na piersiach. - Jeśli aż tak
nie mogłaś się mnie doczekać, to czemu cię nie było, kiedy wróciłem?
- Prędzej czy pózniej nawet nowo poślubiona żona może się zmęczyć
czekaniem.
- No, dobrze. - Jordan spojrzał w bok, a potem znowu na nią. - Zniknąłem
bez zapowiedzi, ale ty wyjechałaś, kiedy miałem wrócić. Jesteśmy kwita.
- Oczywiście, kwita. - Ewa podniosła ręce wymownym gestem. - To, że
nie spałeś ze mną tej nocy, to zupełnie nieistotny drobiazg, prawda?
- A w czym problem? Położyłem się na kanapie w salonie i zwyczajnie
zasnąłem.
- I ja mam w to uwierzyć?
- Możesz sobie wierzyć albo nie. Po prostu tak było.
- Twierdzisz, że zamierzałeś wrócić do naszego pokoju?
- Twierdzę, że zasnąłem na kanapie i nie obudziłem się aż do rana.
Ewa miała ochotę schwycić go i potrząsnąć z całej siły. Wiedziała jednak,
że to by się na nic nie zdało. Był jeszcze następny problem do omówienia.
- Wszyscy patrzyli na mnie ze współczuciem przez cały dzień. Czy babcia
i ciocia Dora wiedziały, że spędziłeś noc w salonie?
Jordan wzruszył ramionami.
81
R S
- Kiedy się obudziłem, wujek Niles stał nade mną z filiżanką kawy.
Wyglądał na zatroskanego. No cóż, przypuszczam, że babcia i ciocia również
widziały, gdzie spałem.
- Wspaniale - fuknęła Ewa w odpowiedzi. - Najpierw stajesz na rzęsach,
żeby rodzina uważała nas za szczęśliwych nowożeńców, po czym, kiedy
dowiadują się, że spędziłeś noc na kanapie w salonie, wcale cię to nie wzrusza.
Zastanowił się przez chwilę.
- Nowożeńcy też się czasem kłócą. Nie ma z czego robić takiego
problemu, kochanie.
Ewa znowu poczuła bezsilną złość.
- Informuję cię, że jesteśmy sami - syknęła. - Nie nazywaj mnie
kochaniem". W ogóle nie używaj takich słów, dopóki bierzemy udział w tej
głupiej farsie.
Uśmiechnął się.
- Oczywiście, kochanie.
Miał na sobie inne spodnie i sweter. To ją jeszcze bardziej rozzłościło.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]