[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Daj spokój - odparła w końcu. - Po prostu ma pewne cechy...
podobne. Kto by uwierzył, że to jednorożec?
Odetchnął z ulgą. Może jednak ta dziewczyna nie ma kompletnie
pokręcone w głowie.
- No dobra. Spróbuj.
Podniosła ku niemu rozpromienioną twarz, a on kolejny raz
ujrzał przed sobą anioła.
- Dziękuję ci, dziękuję - wyszeptała żarliwie, po czym wspięła się
na czubki palców i czule, choć jednocześnie ostrożnie, pocałowała go
w policzek.
- Nie tak - zaprotestował zduszonym głosem, biorąc ją w objęcia,
dzielnie ignorując ból, który przeszył jego klatkę piersiową.
Tak jak poprzednio, pomyślał półprzytomnie.
Tak jak poprzednio...
Pocałował ją w same usta i zapomniał o całym świecie.
Gdy wreszcie z ociąganiem podniósł głowę, wyczytał w szeroko
otwartych pięknych oczach Mallory bezbrzeżne zdumienie.
- Chase, nie powinieneś... To ci mogło zaszkodzić - przypomniała
łagodnie, przesuwając dłonią po jego obandażowanym torsie.
- Mogło - przyznał ponuro. - I chyba zaszkodziło. Trzymał w
ramionach nieziemsko piękną kobietę,a jednocześnie wiedział, że
pozostawała poza jego zasięgiem. Właśnie ona. Ona jedna.
Anula & pona
ous
l
a
d
an
sc
- Aha, żeby wszystko było jasne... Jeśli Peggy Sue wyrządzi ci
najmniejszą krzywdę, zastrzelę ją natychmiast. Przysięgam.
ROZDZIAA SZÓSTY
Mallory nawet nie zmrużyła oka. Przez tych parę godzin, które
zostały do świtu, rozmyślała o tym, że gdy zawiezie do domu potomka
utraconej rasy Cornelle, w jej ojca wstąpią nowe siły. Spełni się
największe marzenie jego życia. Wyobrażała sobie, jak prowadzi
jednorożca na narwhaliańską łąkę i wypuszcza go na wolność. Wtedy
na ich ród znowu spłynie błogosławieństwo spokoju, zdrowia i radości.
Nie wątpiła w to ani przez moment, przecież tak mówiła legenda.
Już niedługo wszystko będzie dobrze, tato, pomyślała. Będzie
dobrze między innymi dzięki temu, że niejaki Chase Wells nigdy nie
zwątpił w Peggy Sue.
Ledwo zaczęło świtać, Mallory wyskoczyła z łóżka i ubrała się
pospiesznie. Gdy usiadła na łóżku, żeby wciąg: nąć buty, z emocji aż
dostała gęsiej skórki. Nie, nie martwiła się o reakcję Peggy Sue,
bowiem jednorożec nie miał wyjścia - czystość serca zniewalała go.
Nie mógł nie zaufać takiej osobie.
Nie martwiła się też o reakcję trzech kowbojów. Na początku
zapewne będą się podśmiewać i krytykować jej postępowanie, ale w
końcu zaskarbi sobie ich szacunek. Chwileczkę, mieli na to jakieś
Anula & pona
ous
l
a
d
an
sc
odpowiednie określenie...
Aha, baba z ikrą". Właśnie, stanie się w ich oczach babą z
ikrÄ…".
Jedyny problem stanowił Chase. Peggy Sue reagowała na niego
w zdumiewająco gwałtowny sposób, jakby sam jego widok był dla niej
nie do zniesienia. Mallory nie miała pojęcia, o co chodzi, ale czuła, że
ta tajemnicza zadra między koniem a jego właścicielem jest jedyną rze-
czą, która może pokrzyżować jej plany.
Chase oczywiście nie omieszka sprawdzać, czy poczyniła
postępy z Peggy Sue, klacz będzie wtedy szaleć i wyjdzie na to, że miał
jednak rację. A przecież ostatnie słowo należy właśnie do niego, to on
zdecyduje, czy sprzeda Mallory tego konia, czy nie. Dlatego musiała
przekonać do swojego planu nie tylko upartą klacz, ale i upartego
kowboja. To drugie wydawało się daleko trudniejsze.
Kiedy weszła do boksu Peggy Sue, klacz łypnęła na nią pytająco.
- Wyjdzie z tego - odpowiedziała Mallory. - Ale naprawdę mocno
go poturbowałaś. Mogłaś mu wyrządzić poważną krzywdę. Wez to
sobie do serca. - Odwróciła się i nasypała obroku do żłobu, na wszelki
wypadek czujnie śledząc każde poruszenie Peggy Sue. Rozluzniła się
odrobinę, gdy ta trąciła ją pyskiem w ramię. - Nie bój się, nic się nie
zmieniło. Zawiozłam go wczoraj do szpitala, to wszystko.
Peggy Sue parsknęła.
- Nie przesadzaj. Chase jest tylko mężczyzną... - Urwała,
zastanawiajÄ…c siÄ™ nad tym, jakie implikacje niesie zesobÄ… to proste
Anula & pona
ous
l
a
d
an
sc
stwierdzenie. Przypomniała sobie, jak siedział półnagi na kozetce. Był
muskularny i tak niezwykle męski, że aż zapierało dech w piersiach.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]