[ Pobierz całość w formacie PDF ]
nawet pozwolić na luksus trzymania się od niego na dystans.
Czuła się niezręcznie, że Troy i Hillary mają stanowić wabik. Na samą myśl o tym, że
ktoś z jej powodu się naraża, czuła się chora. Nie miała jednak w tej sprawie nic do powiedze-
nia. Nie miała również wpływu na to, w jaki sposób Hillary została włączona w plan działania.
Najwyrazniej nie wszyscy agenci Interpolu mają tajemnice przed żonami.
L R
T
Troy i Hillary siedzieli w fotelach. Jayne poczuła lekkie ukłucie zazdrości. Do licha, dla-
czego ona nie potrafiła zbudować takiej relacji z mężem? Co z nią było nie tak, że Conrad nig-
dy nawet nie brał pod uwagę, że mógłby jej zaufać?
Rozmyślania przerwał jej Conrad, który właśnie wszedł do salonu. Zamienił ciemny gar-
nitur na dżinsy i kurtkę. Koszulę miał rozpiętą pod szyją, był nieogolony.
- Zjawiłeś się w samą porę. - Troy obejrzał się przez ramię. - Lada chwila będzie tu Sa-
lvatore. Układa plan podróży i oświadczenie dla prasy. - Zerknął na Hillary. - Zapomniałem o
czymś? - spytał.
- Jest wiadomość od pułkownika. - Hillary popatrzyła na ekran komórki. - Czas na nas.
Pożegnali się pospiesznie i wsiedli do windy. Troy, pochylony ku żonie, coś do niej szep-
tał. Wyglądali na doskonale z sobą zgranych i opanowanych. Jayne znowu poczuła ukłucie za-
zdrości, tym razem silniejsze.
- Dokąd idziemy? - zwróciła się do Conrada, gdy drzwi windy się zamknęły.
- Do samolotu - odrzekł.
- A samolot poleci do...
- Miejsca jak najdalej stąd.
- Teraz, kiedy już wiem o twoim podwójnym życiu, możesz przestać zachowywać się w
sposób tajemniczy. - Jego wymijająca odpowiedz znów ją zirytowała.
- Ludzie, których pomagam zdemaskować, nie prowadzą czystej gry - wyjaśnił Conrad,
zapinając kurtkę, pod którą ukrył broń. - Są naprawdę grozni. Możesz być na mnie wściekła,
ale musisz mi zaufać i zostawić swoje pytania na czas lotu. Obiecuję, że odpowiem na wszyst-
kie, gdy tylko znajdziemy się w powietrzu.
Na wszystkie pytania? To była obietnica, której nie sposób się oprzeć. Narzuciła na wło-
sy jedwabny szal.
- Prowadz - rzuciła.
Gdy tylko wyczarterowany odrzutowiec osiągnął właściwy pułap lotu, Conrad po raz
pierwszy od chwili, gdy zastał pułkownika w swoim apartamencie, odetchnął spokojnie. Zmie-
rzał z Jayne tam, gdzie nikomu nie przyszłoby do głowy ich szukać. Wkrótce będzie musiał od-
powiedzieć na jej pytania. Jest jej to winien. Sięgnął po kawę stojącą na dzielącym ich stoliku.
Przygotowano im lekki posiłek, ale nie był zainteresowany jedzeniem.
- Jesteśmy w powietrzu, więc oczekuję wyjaśnień - zaczęła Jayne, dodając do herbaty ły-
żeczkę miodu. - Powiedz mi, dokąd lecimy.
L R
T
- Do Afryki.
- A ja myślałam, że już nie jesteś w stanie mnie zaskoczyć - stwierdziła. - Zatrzymamy
się w jakimś ośrodku turystycznym na którejś z wysp? Tak jak to planowaliśmy z okazji pierw-
szej rocznicy ślubu?
- Nie. - Conrad wychwycił subtelną aluzję do ich nieudanego wypadu na Seszele. Nie
ulega wątpliwości, że miał wobec niej niejeden dług. - Lecimy do zachodniej Afryki. Mam tam
dom - wyjaśnił.
- Jeszcze jedna rzecz, o której nie wiedziałam - zauważyła z goryczą. - Masz na myśli
coś w rodzaju bazy wypadowej na safari?
- Można to tak określić, ale to nie ma nic wspólnego z interesami. Kupiłem tę posiadłość
na krótko przed naszym rozstaniem. Przypadek sprawił... Nieważne. Masz rację, powinienem
był powiadomić cię o tak poważnej inwestycji.
- Jeśli to twój dom, to czy nas tam nie znajdą? - zaniepokoiła się.
- Kupiłem tę nieruchomość na firmę, nikt jej nie skojarzy ze mną. Jest raczej nieprawdo-
podobne, żeby paparazzi znalezli cię w tym azylu.
- Cóż, jeśli prasa nie wie o tym miejscu, to musi być bezpieczne. - Uśmiechnęła się lek-
ko. - A zatem ukryjemy się w Afryce na czas nieokreślony?
- Co powiedziałaś Anthony'emu? - Conrad przyjrzał się jej bacznie.
- Teraz ja zadaję pytania, zapomniałeś? - Umknęła wzrokiem w przestrzeń przed sobą. -
Ale żeby nie było wątpliwości... powiedziałam mu to, co uzgodniliśmy, a mianowicie, że zała-
twienie rozwodu okazało się trudniejsze, niż sądziłam, że oboje potrzebujemy trochę czasu na
uporządkowanie pewnych spraw. Zrozumiał.
- A więc nie stanowi aż takiego zagrożenia, jak myślałem - stwierdził Conrad, któremu
nie dawała spokoju myśl, że Jayne może już być z kimś związana.
- No dobrze, zamknijmy ten temat. Obiecałeś odpowiedzieć na moje pytania - przypo-
mniała mu.
- A więc wracając do moich szkolnych lat, nazwaliśmy się z kumplami Bractwem Alfa -
zaczął.
- Wciąż trzymacie się razem. Czy oni wszyscy pracują dla...
- Proszę, nie pytaj o to.
- Powiedziałeś, że mogę pytać o wszystko.
L R
T
Conrad zastanawiał się, ile może powiedzieć, by nie ujawnić za dużo, a jednak być wo-
bec niej uczciwym.
- Gdyby coś mi się stało, a ty byś czegokolwiek potrzebowała, możesz się do nich zwró-
cić - odparł. - Oni mają kontakt z Salvatorem. Czy ta odpowiedz cię zadowala?
- Tak. Wróćmy do historii Bractwa Alfa.
- W naszej szkole były dwa typy facetów. Jedni przyszli tam dlatego, że chcieli zrobić
karierę w wojsku, drudzy to byli porąbani kolesie, którzy notorycznie łamali wszelkie reguły i
trzeba było nauczyć ich dyscypliny...
Czy ona zdaje sobie sprawę, że kiedy wyciągnęła przed siebie nogi, z trudem się opano-
wywał, by nie pogładzić jej łydki? Widok żony w dżinsach i skórzanych botkach spowodował
nagły przypływ adrenaliny w jego przewrażliwionym ciele. Przełknął następny łyk kawy, żeby
zwilżyć usta.
- Niektórzy z nas, z tej drugiej grupy, doszli do wniosku, że muszą jakoś skanalizować
swoje awanturnicze zapędy, jeśli nie chcą wylądować za kratami. Po ukończeniu szkoły Salva-
tore pokazał nam sposoby, jak zmienić się na lepsze, działając wprawdzie na pograniczu prawa,
ale legalnie, honorowo.
- Dla ciebie to ważne, honor. - Jayne skrzyżowała nogi w kostkach, niemal dotykając go
butami. - Byłeś tak zdeterminowany nie kłamać, że zatajałeś prawdę.
Conrad uniósł wzrok, z trudem odrywając oczy od jej nóg. Zorientował się, że Jayne
prowadzi z nim grę, tak jak on często to robił w stosunku do niej, wykorzystując pociąg seksu-
alny do kierowania rozmową. Nie czuł się dobrze, poddawany takim manewrom.
- Mój ojciec był skończonym draniem, Jayne - podjął przerwany wątek. - Niedobrze mi
[ Pobierz całość w formacie PDF ]