[ Pobierz całość w formacie PDF ]
telefon alarmowy kilka minut temu. Jeśli szef ratowników ma rację, powinna się znajdować
niedaleko stąd. Przeniesiemy ją na noszach do szosy, a tam będzie już czekała karetka.
Nie mamy noszy. Chyba że ukrywasz je w swoim magicznym plecaku, razem z
termosem z gorącą czekoladą.
Moi koledzy przywiozą ze sobą nosze. Roześmiał się. My tylko udzielimy tej pani
pierwszej pomocy i upewnimy się, że nic jej nie grozi.
Po piętnastu minutach Jake zamachał ręką.
Widzę ją. Tam, pod drzewem.
Jest skulona na ziemi. Mam nadzieję, że nie stało się nic poważnego.
Kobieta uśmiechnęła się blado na powitanie.
Myślałam, że nikt inny nie będzie tak niemądry, by wybrać się dziś na przechadzkę, ale
na szczęście się pomyliłam.
Nazywam się Jake Blackwell, jestem z górskiego pogotowia ratunkowego.
Przykucnął przy niefortunnej turystce, by obejrzeć jej nogę. Niedługo panią stąd
zabierzemy. Koledzy są już w drodze. Jak się pani nazywa?
Verity Williams. Tak mi wstyd. Zawsze sarkałam na ludzi, którzy potrzebowali w
górach pomocy. Uważałam ich za lekkomyślnych i zle przygotowanych.
Wypadki zdarzają się nawet najostrożniejszym. Chciałbym przyjrzeć się skręconej
kostce. Rozwiązał sznurowadła i ostrożnie zsunął z nogi zimowy trzewik.
Strasznie boli jęknęła Verity i kurczowo ścisnęła rękę Mirandy. Jej stopa była sina i
opuchnięta.
Jestem pewien, że to tylko zwichnięcie, a nie złamanie orzekł Jake po dokładniejszych
oględzinach.
Wyjął z plecaka opatrunek, linę i nóż i zaczął przygotowywać prowizoryczną szynę.
Działał szybko i pewnie.
Mirando, sprawdz puls w stopie. Wygląda na to, że ruch i czucie są zachowane. Sądzę,
że krążenie też jest prawidłowe, ale chciałbym się upewnić. Przyłożył telefon do ucha i
przekazał innym ratownikom wskazówki, jak najszybciej dostać się na miejsce.
Verity, będą tu za kwadrans. Proszę jeszcze trochę wytrzymać.
Kwadrans? zdziwiła się Miranda. Nam dotarcie tutaj zajęło blisko godzinę.
Ratownicy górscy nie są w ciąży przypomniał jej Będziecie mieli dziecko?
rozpromieniła się Verity. Och, szczęściarze. To cudownie.
Niezupełnie, dziecko jest... zaczęła Mirandą, ale nie zdążyła skończyć.
Nie możemy się doczekać wtrącił Jake i przykrył ramiona Verity swetrem
wyciągniętym z plecaka. To najlepsze, co mogło nam się przydarzyć.
Miranda nie rozumiała, dlaczego nie sprostował tego oczywistego nieporozumienia.
Otworzyła usta, ale Jake zamknął je pocałunkiem.
Zbieram się na odwagę, żeby się jej oświadczyć, ale wciąż z tym zwlekam w obawie, że
da mi kosza.
Wyjść za mąż za Jake a? Mirandzie odebrało mowę, a Verity westchnęła wzruszona.
Nie chcesz zostać jego żoną? zapytała ciekawie.
Nie znamy się wystarczająco długo odparła. Uświadomiła sobie, jak głupio to brzmi
w ustach ciężarnej kobiety i zawstydziła się. Przecież nie może wyjaśniać, że ojcem dziecka
jest ktoś inny.
Kiedy poznałam mojego męża, już po pięciu minutach znajomości wiedziałam, że
wyjdę tylko za niego. Kiedy się spotka tę właściwą osobę, nie ma sensu czekać zwierzyła
się Verity.
Też tak uważam uśmiechnął się Jake. Spojrzała na niego, jakby mogła zajrzeć w głąb
najskrytszych myśli. Dlaczego wszystko, co dla niej jest tak skomplikowane, jemu wydaje się
takie proste?
Czy rzeczywiście chciałby się z nią ożenić?
Jake był pogrążony w rozmowie z Verity. Dyskutowali na temat małżeństwa, dzieci i
życia generalnie. Kiedy zaczął jej opowiadać na temat technik wspinaczkowych, uświadomiła
sobie, że chce odwrócić uwagę rannej kobiety od bolącej nogi.
Radość uszła z niej jak powietrze z przekłutego balonika. Zupełnie nie rozumiała swojej
reakcji. Przecież nie chce za niego wyjść. Dlaczego więc myśl, że oświadczyny były
przedstawieniem odegranym dla rannej turystki, tak bardzo ją przybiła?
Nadchodzi odsiecz zażartował Jake na widok kolegów, którzy dotarli właśnie na
miejsce.
Ze sprawnością świadczącą o długoletnim stażu złożyli nosze i w mgnieniu oka byli już
gotowi do przetransportowania Verity do karetki.
Nie nadążę za nimi stwierdziła Miranda więc już teraz się pożegnam. Mam
nadzieję, że pani noga szybko wydobrzeje.
A ja mam nadzieję, że przyjmie pani oświadczyny tego młodego człowieka. Nieczęsto
spotyka się mężczyzn takich jak on. Nie powinna go pani wypuszczać z rąk.
Zgadzam się. Zdecydowanie powinna się mnie trzymać. Jake, ignorując ciekawskie
spojrzenia kolegów, pożegnał się z nimi i teraz zbierał swoje rzeczy.
Nie przeszkadza ci, że zaczną plotkować? spytała z marsem na twarzy. Pozwoliłeś,
aby Verity myślała, że dziecko jest twoje i chcemy się pobrać. Jak daleko chciałeś się
posunąć, żeby odwrócić jej uwagę od wypadku?
Mówiłem prawdę. Szaleję za tobą, Mirando, a dziecko jest częścią ciebie. Przestań się
łudzić, że ciąża zmienia cokolwiek w moim stosunku do ciebie.
Szaleje na jej punkcie? Poczuła, że znowu ma głowę w chmurach. Wróciło uczucie
podniecenia i szczęścia, ale je brutalnie stłumiła.
Może ci się wydawać, że dziecko nie robi różnicy, ale to złudzenie, które niewiele ma
wspólnego z rzeczywistością.
Myślisz, że nie znam się na dzieciach?
Znasz się na odbieraniu porodów. Poród to nie to samo co opieka nad niemowlęciem.
Szczególnie wtedy, gdy niemowlak jest cudzy.
Mam chrześniaków i siostrzeńców. Jestem bardzo doświadczonym wujkiem i ojcem
chrzestnym.
Ale potem wracasz do swojego idealnego, zacisznego domu. To nie to samo! Czy masz
pojęcie, co małe dziecko zrobiłoby z twoją kremową kanapą?
Tak. Zdecydowanie zbagatelizował jej obiekcje. Mój chrześniak Ben stale rozlewa
na nią jakieś picie.
Zawsze chcesz mieć ostatnie słowo westchnęła.
Jestem uparty, to prawda. Ale jestem również bardzo cierpliwy. Spoważniał nagle.
Nie chcę na ciebie naciskać. Będę czekał, aż sama zrobisz pierwszy krok.
Z pewnością go nie zrobię ostrzegła. Otworzył przed nią drzwi samochodu.
W takim razie, aniele, przed nami kilka frustrujących miesięcy. Na szczęście wokół
pełno jest zamarzniętych jezior, do których mogę się rzucić w desperacji.
Dotrzymał słowa, ich stosunki wróciły na przyjacielską stopę. Przez następne dwa
tygodnie razem pracowali, razem jedli kolacje, gawędzili o wszystkim, ale ani razu jej nie
pocałował. Ona też go nie pocałowała.
Po co, skoro to do niczego nie prowadzi.
Niezależnie od palącej pokusy, nie chciała się narażać na cierpienie i rozczarowanie, gdy
ten związek się skończy, a to nieuchronne. Zawzięła się i udawała, że nie odczuwa dreszczu
podniecenia na jego widok, odwracała od niego wzrok, kiedy jedli razem posiłki i ani razu nie
dotknęła go, choć potrzeba fizycznego kontaktu była niemal bolesna.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]