[ Pobierz całość w formacie PDF ]

czyć wyłącznie interesów, przecież Pascal zadzwonił do domu, nie do biura, znał też
prywatne sprawy Micaeli. - Rozumiem. Nie nadaję się do tego, by pokazać mnie pu-
blicznie.
- Nie o to chodzi. - Luca zaczerwienił się. - Zwykle nie mieszkają ze mną kobiety...
- Mogę wyjść i stanąć na rogu ulicy. Traktujesz mnie jak dziwkę.
- Dobrze wiesz, że to nieprawda.
- Nie wiem. Wracam do hotelu. - Sięgnęła po sweter. - Odczep się wreszcie ode
mnie.
Chwycił ją za rękę, zabrał sweter i cisnął za siebie.
- Nie! Powiedz, czego ode mnie chcesz? - zawołał rozzłoszczony.
- Wiem tylko, czego nie chcę. %7ładnych pieniędzy ani prezentów.
- Chodzi ci o bransoletkę? Zgoda, niczego ci już nie kupię. O co jeszcze chodzi?
- To ty mi powiedz.
- Nic więcej nie mam do zaoferowania. Wiesz o tym. Możemy przyjemnie spędzić
czas i to wszystko.
- Wspólnie spędzony czas to nie tylko seks.
- Emily, muszę chodzić do pracy.
- I siedzieć tam przez całą dobę?
- Zwykle spędzam tam mnóstwo czasu, ale nie w tym tygodniu. Nie zauważyłaś?
Znów przyjechałem w środku dnia.
- By znów pobaraszkować w łóżku?
- Przecież sama o tym mówiłaś. Nagle zmieniłaś zdanie?
- Właśnie. Nie powinnam tu mieszkać. Chcę się wyprowadzić.
R
L
T
- Może powinnaś - po długiej chwili milczenia powiedział Luca. - Problem w tym,
że nie potrafisz, prawda?
- Cóż, jestem tak głupia, że nie mogę się na to zdobyć. Patrzysz na mnie tymi swo-
imi oczami, mówisz ciepłym głosem i choć rozsądek podpowiada co innego, nie umiem
ci odmówić.
- Czasem warto dać się skusić - rzucił z prowokacyjnym uśmiechem.
Pewnie masz wiele okazji, pomyślała ponuro, wyobrażając sobie tłum kobiet chęt-
nych do zajęcia jej miejsca.
- Kolacja! - krzyknął Luca. - Muszę uprzedzić Micaelę.
- O tej porze chcesz ją zagonić do garów? - spytała z dezaprobatą.
- Doskonale sobie poradzi.
- Pewnie będzie jeszcze podawać przy stole?
- Taką ma pracę.
- A co z Markiem? Kto się nim zaopiekuje w tym czasie?
- Ricardo. Uważasz, że ojciec nie potrafi zająć się własnym dzieckiem?
Nie wszyscy ojcowie, pomyślała z goryczą.
- Na pewno poradzi sobie doskonale - powiedziała pośpiesznie. - Mam tylko na-
dzieję, że nie zlecisz mu jakiegoś pilnego zajęcia?
- Nie każę mu dziś szorować basenu - zapewnił z przekąsem. - Musisz wiedzieć, że
Micaela i Ricardo pracują u mnie od lat. Płacę im więcej niż inni. Wszyscy jesteśmy za-
dowoleni. Nie powinnaś się przejmować tym tematem.
- Widziałeś ją z żelazkiem, gdy prasuje stertę twoich koszul?
- Słucham? - Po prostu jakoś o tym nie pomyślał.
- Micaela tonie w morzu gigantycznych koszul swego pana i władcy.
- Prasuje moje koszule?
- A jest w zaawansowanej ciąży! - Zabrzmiało to tak, jakby Emily omawiała wła-
śnie zbrodnię stulecia.
- Szkoda na to czasu, tym bardziej że i tak zdzierasz je ze mnie. Skreślę koszule z
jej listy obowiązków - oznajmił sarkastycznie.
R
L
T
- Luca, pewnie stać cię na wszystko, co można dostać za pieniądze, ale to jeszcze
nie powód, żebyś postępował arogancko. Dlatego się rozwiodłeś? %7łona nie mogła dłużej
znieść twojego sposobu bycia?
- Nie rozwiodłem się.
- Słucham?
- Nie rozwiodłem się - powtórzył chłodnym tonem.
Nadal był żonaty? Poczuła złość i rozgoryczenie. Oto dlaczego znajomość ze mną
utrzymuje w tajemnicy. Nie sypiali w jego łóżku, by jej zapach nie mieszał się z zapa-
chem żony. Ciekawe, gdzie teraz była? Na wakacjach? Ogarniała ją furia, zamierzała
wykrzyczeć całą złość...
- Ona zmarła - powiedział cicho Luca.
Emily skamieniała na moment, wreszcie odetchnęła głęboko.
- Luca... Bardzo mi przykro. Dlaczego nie powiedziałeś mi wcześniej?
- Dlaczego miałbym mówić?
Zabolała ją ta odpowiedz. Luca właśnie oznajmił, że była nikim, w ogóle się nie li-
czyła. Poczuła łzy pod powiekami.
- Posłuchaj, Emily...
- Masz rację! - Gwałtownie wstała i ruszyła do drzwi. - To nie powinno mnie ob-
chodzić.
- Bardzo cię przepraszam. - Chwycił ją za rękę. - Nie zamierzałem cię urazić. Mi-
nęło już sporo czasu i nie lubię wracać do tego tematu. Nie chcę ponurych wspomnień.
- Ja też cię przepraszam. - Unikała jego spojrzenia. - Zachowałam się nieprzyjem-
nie.
- Zaczekaj. Muszę zamienić parę słów z Micaelą. - Wyszedł z pokoju, przywołał
gosposię i zaczął rozmawiać z nią po włosku.
Emily nie zrozumiała ani słowa, natomiast wreszcie zrozumiała postępowanie Lu-
ki. Trzymał ludzi na dystans od dnia, gdy stracił żonę. Razem z nią pogrzebał uczucia.
- Kolacja będzie o ósmej - poinformował w progu.
- Luca, nie zamierzam w niej uczestniczyć.
R
L
T
- Jeśli zostaniesz, zrobisz mi przysługę. - Podszedł do Emily, patrzył jej w oczy. -
Bardzo mi na tym zależy. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • pomorskie.pev.pl
  • Archiwum

    Home
    Andersen Prunty The Beard (pdf)
    Anderson Caroline Nic nie mogę ci ofiarować
    Andersson Marina Przystań posłuszeństwa
    Anderson Podniebna Krucjata
    Anderson, Poul Mirkheim
    Morgan Sarah Harlequin Medical 404 Zimowy wieczor
    Ross Kathryn Kolacja w Weronie(1)
    Carole Mortimer Weekend w Paryśźu
    183. James BJ Powrot z przeszlosci
    Antologia Az smierc nas rozlaczy
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • ramtopy.keep.pl