[ Pobierz całość w formacie PDF ]

różne zabawki. Między innymi ładny japoński samochodzik
na baterie, kosztujący około stu pięćdziesięciu złotych.
Wobec tego, co się stało, Gembala zawiadomił Amery-
kankę, że postanowili dziecko zwrócić rodzinie. Ciało chło-
paka włożyli do worka i przewiezli na Szczęśliwiec Tam
wieczorem, po obciążeniu worka kamieniami, wrzucili go do
jednej z glinianek.
Adwokat przeczytał ostatnią kartkę i zwrócił maszynopis
majorowi.
 Co pan o tym powie?  zapytał oficer milicji.
 Potworne... Ale ja w to nie wierzę.
 Zażądałem natychmiastowego przesłania Cegłowicza
do Warszawy, do naszej dyspozycji. Będziemy z nim rozma-
wiali.
 A ten Zenek Gembala?
 To także znany bandzior, niejednokrotnie notowany w
milicji. Miałem z nim osobiście do czynienia. Dobrze sobie
przypominam, że ostatni wyrok odsiadywał właśnie w Gnie-
wie.
 Aresztowaliście go?
 Niestety, to jest niemożliwe. Gembala został ranny w
jakiejś bójce na Woli. Zmarł w szpitalu w trzy czy cztery dni
pózniej. Prawdopodobnie bandycka dintojra, bo sprawcy
zbrodni nigdy nie odnaleziono.
 Może go nawet nie szukano ze zbyt wielką energią? 
powątpiewał adwokat.  Ostatecznie społeczeństwo
152
niewiele straciło. Tym bardziej należy bardzo ostrożnie pod-
chodzić do rewelacji Cegłowicza.
 Kiedy już przyjedzie do Warszawy, zrobimy wizję lo-
kalną. Będzie musiał krok po kroku odtworzyć cały przebieg
przestępstwa. Na razie sprawdzimy to, co można na miejscu
sprawdzić. Jednakże w opowiadaniu bandyty jest wiele praw-
dy. Już ustaliliśmy, że istotnie w kwietniu i w maju przeby-
wali w Polsce obywatele Stanów Zjednoczonych  państwo
Wardman. Małżonkowie rzeczywiście poszukiwali dziecka
dla adopcji. W tym celu nawiązali kontakt z pewnym adwo-
katem i w jego towarzystwie zwiedzili kilka Domów Dziecka,
lecz nie mogli się zdecydować na wybór. Ostatecznie pani
Wardmanowa zrezygnowała ze swoich zamiarów i w połowie
czerwca Amerykanie wyjechali z Polski.
 A jednak nie wierzę w tę historyjkę  upierał się Ru-
szyński  ta kobieta na pewno natychmiast zawiadomiłaby
milicję, że ktoś proponuje jej kupno uprowadzonego dziecka.
W Stanach Zjednoczonych kidnaping jest przestępstwem
budzącym powszechną odrazę i zagrożonym najwyższymi
karami. Nawet wówczas, jeśli porywacze zwrócą rodzicom
dziecko całe i zdrowe. Ta kara obejmuje w USA wszystkich,
którzy wiedzieli o zbrodni i nie donieśli o niej władzom.
Obywatelka amerykańska musiała o tym doskonale wiedzieć.
Wiedziała także, że nawet wyjazd z Polski nie uchroniłby jej
przed karą. To przestępstwo uważa się w Stanach Zjednoczo-
nych za zbrodnię przeciwko ludzkości i karane jest bez
względu na miejsce jego popełnienia. Wardmanowie nie
poszliby na takie ryzyko.
 Bardzo bym chciał, żeby pan miał rację  przyznał
153
major  niestety mam i inny dowód, że rewelacje Cegłowi-
cza mogą być prawdziwe.
 Jaki?
 Ten samochodzik na bateryjki. Wprawdzie siostra
Gembali i jego szwagier jakoś dotychczas nie mieli nic
wspólnego z kodeksem karnym, ale naturalnie ich adres był
nam doskonale znany. Wiedzieliśmy, że w rzadkich chwilach
pobytu na wolności bandyta właśnie tam znajduje melinę.
Maszynopis dostałem wczoraj w południe. Od razu złożyli-
śmy wizytę Henrykowi Juszczykowi, tak się ten szwagier
nazywa. Rzeczywiście mają działkę w ogrodach przy ulicy
Komarowa i co gorsza znalezliśmy japoński samochodzik.
 A co zeznawali Juszczykowie?
 Zaprzeczali wszystkiemu. Twierdzili, że zabawkę, ku-
pił Gembala gdzieś w maju dla ich dziecka. Mają chłopczyka
mniej więcej w wieku Janusza Kowalskiego. To zresztą ich
jedyny synek.
 Gembala proponował im sprzedanie dziecka Amery-
kance?
 Zofia Juszczykowa kategorycznie temu zaprzecza.
Twierdzi, że gdyby brat wystąpił z czymś takim, sama by mu
oczy wydrapała.
 Więc jednak punkt dla mnie.
 Tylko ten samochodzik... Trudno przypuszczać, aby
taki pijak i bandyta nagle robił kosztowne prezenty dziecku
siostry.
 Nigdy nic nie wiadomo. Może miał słabość do chłopa-
ka? Każdy człowiek ma ambicję zdobycia czyjegoś uczucia,
czyjejś dobrej o sobie opinii. Gembalę mógł pokochać i do-
brze o nim mniemać jedynie mały chłopczyk, który od wujka
154
dostał upragnioną zabawkę. A co z ogrodem działkowym?
 %7ładnych śladów pobytu Janusza Kowalskiego tam nie
stwierdziliśmy. Nic dziwnego, od tego czasu zbyt dużo wody
w Wiśle upłynęło. Natomiast prawdą jest, że na działce Jusz-
czykowie zbudowali bardzo porządny domek. W lecie, w
czasie upałów, mieszkają tam i nocują. Nie byłoby trudno
ukrywać się tam z dzieckiem.
 Przecież Juszczykowie musieliby coś o tym wiedzieć.
 Może wiedzą i milczą, aby ich nie uznano za pomoc-
ników w przestępstwie? Twierdzą, że na początku czerwca
nie bywali na działce, bo Juszczyk leżał chory. Jakaś infekcja.
%7łona zwolniła się wtedy z pracy, aby pielęgnować męża. To
już dzisiaj sprawdziliśmy w Zakładach  Róży Luksemburg ,
bo Henryk pracuje w tej fabryce. Chorował przeszło trzy
tygodnie.
 W opowiadaniu Feliksa Cegłowicza prawda przeplata
się z fantazją. Dlatego takie szczegóły, jak domek na działce [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • pomorskie.pev.pl
  • Archiwum

    Home
    Dickson Gordon R. Smoczy Rycerz T1 Smok i jerzy
    (19) Szumski Jerzy Pan Samochodzik i ... Złoto Inków tom 1
    żuławski jerzy na srebrnym globie
    Edigey Jerzy KrĂłl Babilonu
    Hollanek Adam Jeszcze trochć™ pośźyć‡
    Tremayne Avril MiśÂ‚osny kontrakt
    Harlan Coben Krótka piśÂ‚ka
    Denise A Agnew Combustion (pdf)(1)
    Julie Kenner California Demon
    Dragonlance Classics The Odyssey Of Gilthanas
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • excute.opx.pl