[ Pobierz całość w formacie PDF ]
a może, bo tak należało, pomyślała Jane. Zachował się tak
samo jak ja wczoraj.
- Możliwe - zgodził się Samuel. - Musimy porozmawiać -
dorzucił.
- Myślę że tak, skoro wróciłeś. Chciałabym wiedzieć,
dlaczego. Zamierzasz mieszkać ze mną, jakby nic się nie
stało?
- Wiem, że nie mogę. Zawiodłem cię. Powinienem tu być,
gdy zbliżało się tornado.
- Tak - przyznała.
- Popełniłem błąd. Już wracałem do Atherton, gdy
usłyszałem komunikat o zniszczeniach i... przestraszyłem się.
Zdradził mi swoje prawdziwe imię, przypomniała sobie
Jane. To, które miało określać nie istniejącego już człowieka, i
wrócił, kiedy usłyszał wiadomość o tornadzie.
A więc dbał o nią, troszczył się. Jane wierzyła w to, lecz
pragnęła znalezć potwierdzenie w słowach.
- Dlaczego wróciłeś? - powtórzyła pytanie.
- Bo... - Zamilkł i przełknął ślinę. - Myślałem, że wiem,
co mam powiedzieć, ale nie umiem znalezć słów i mam
niewiele do zaofiarowania poza sobą samym. Właściwie nie
wiadomo, kim jestem. Ale pragnę cię bardziej niż
czegokolwiek na świecie. Proszę, przyjmij mnie z powrotem.
Jane poczuła wewnętrzne ciepło.
- Czy już wiesz, co to jest miłość? - szepnęła.
- O, tak - odpowiedział z przekonaniem. - To ty, Jane.
Jane z płaczem rzuciła się mu w ramiona, a on mocno ją
przytulił. Zmiała się i płakała wśród pocałunków, którymi
pokrywał jej twarz.
- Dam ci dzieci - obiecał. - Nawet gdybyśmy mieli je
adoptować. Nie wiem, czy będę dobrym mężem, bo już raz od
ciebie uciekłem i możesz przypuszczać, że zrobię to po raz
drugi. Moja ucieczka na pewno się już nie powtórzy, ale może
się czasem zdarzyć, że się od ciebie oddalę w sensie
psychicznym.
- To nie ma znaczenia - rzekła Jane, ujmując twarz
Samuela w dłonie i patrząc mu w oczy.
Zrozumiała, że już nie jest Dannym, lecz w jego wzroku
kryło się coś chłopięcego.
- Kochasz mnie? - zapytała.
- K.. .kocham - odparł z wahaniem, jakby mówił nowym
językiem.
Jane pomyślała, że chyba nigdy wcześniej nie wypowiadał
tych słów, i to wypełniło ją szczęściem oraz nadzieją.
- Nawet jeśli kiedyś skryjesz się we własnym wnętrzu,
wrócisz do mnie, prawda?
- Zawsze będę wracał. - Tym razem w głosie Samuela nie
słychać było wątpliwości.
Jane wspięła się na palce, by go pocałować.
- Witaj w domu, Samuelu - powiedziała.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]