[ Pobierz całość w formacie PDF ]
dwa dni był tak słaby, że mógł się tylko zdobyć na dojście do łazienki i z powrotem.
Nim też ktoś się musiał zająć. Było to trochę za dużo dla córek, a Judy jakoś się nie
zjawiła. Dzwoniła oczywiście kilka razy bardzo zmartwiona i życzyła mu szybkiego
powrotu do zdrowia, a nawet przesłała mu kosz owoców i bukiet kwiatów, ale
osobiście nie przyszła. Miała przecież swój sklep i musiała doglądać interesów. Nie
mogła sobie pozwolić na chorobę, a była wyjątkowo podatna na zarażenie.
Naprawdę, kochanie, jeśli chodzi o choroby, to jestem zupełnie bezradna. Nie
wiem, co bym mogła zrobić ani jak. Ale naprawdę cię kocham! I zdrowiej szybko.
Zatem Judy nie przyszła, a ktoś musiał. No więc znowu ja" powiedziała do
siebie Sheila, kiedy po raz pierwszy niosła do sąsiadów miskę z rosołem i
makaronem.
Kiedy zaczął jej dziękować w trakcie jednej z takich wizyt, przerwała mu:
Słuchaj, Joe, daj sobie spokój. Nie jestem ochotniczką z Czerwonego Krzyża i
robię to chyba tylko dlatego, że miałabym do siebie pretensje, gdybyś padł trupem.
Jak w ogóle się czujesz?
Niespecjalnie. Właściwie to gardło powiedział szeptem i dreszcze. Teraz
jestem cały rozpalony, a za moment jest mi potwornie zimno. Głowę mam jak balon
i nic nie robię, tylko leżę i zastanawiam się nad sobą i dziećmi. Jak on się miewa?
Teraz już niezle powiedziała bez wyrzutu jak ma kogoś rozsądnego, kto się
nim zajmuje! Najgorsze na pewno minęło. Temperaturę ma prawie normalną i
zaczyna jeść. Czy trzeba ci coś przynieść następnym razem?
Powiedziała to w taki sposób, jakby jej największym marzeniem było to, żeby nigdy
już tu nie musiała wracać. Ale dziewczynki były w szkole, a nie można go było
zostawiać samego na tak długo. Pokiwał głową zdobywając się na szept:
Zrobiłaś już tak bardzo dużo. Byłaś cudowna i naprawdę brakuje mi słów, żeby
wyrazić, jak bardzo to doceniam.
Mówiłam już bez podziękowań. Po prostu wez się w garść i wyzdrowiej jak
najszybciej. Bo dopóki tak leżysz jak siedem nieszczęść, nie mogę się przestać tobą
zajmować i martwić o ciebie. A szczerze mówiąc, mam już dość przejmowania się
tobą i twoją kłopotliwą rodziną.
A teraz, skoro już tu jestem, to może byś poszedł do łazienki i umył się,
co?
Nie mogę, jestem za słaby. Chyba bym nie doszedł.
No to się czołgaj.. Ja w tym czasie posiedzę tu i wypalę papierosa. A gdybyś
runął na ziemię, to ryknij z całych sił może dojdzie do mnie chociaż szept.
Postaram się wtedy zaciągnąć cię do łóżka, a jak mi się to nie uda, zadzwonię po
dzwig i spychacz.
Joe wygramolił się jakoś z łóżka i mrucząc niewyraznie coś pod nosem dowlókł się
do umywalki. Sheila tymczasem została w pokoju zadając sobie pytanie, dlaczego
właściwie się tak męczy.
Ale męczyła się dalej. Kolejne dwa dni, aż do chwili, kiedy Joe był z powrotem na
nogach, babka poczuła się znacznie lepiej, a mały Teddy był na tyle zdrowy, że
można go było przenieść znowu do domu.
A kiedy to się stało, w czwartek, weszła chwiejnym krokiem do swojego pokoju,
zamknęła za sobą drzwi i padła bezwładnie na łóżko. Była tak wyczerpana, że nawet
nie potrafiła zasnąć. Leżała nieruchomo na łóżku patrząc w sufit i straciła zupełnie
poczucie czasu. Może to tak jest, kiedy się umiera pomyślała. To wcale nie
jest nieprzyjemne. Wszystkie odgłosy dochodziły gdzieś z bardzo daleka, a kiedy
starała się skoncentrować na jakimś szczególe w pokoju, obraz stawał się
niewyrazny. Tak jakby równocześnie traciła wzrok i słuch.
Upłynęło sporo, sporo czasu. Podniosła się z uczuciem zawrotu głowy, ale
całkowicie przytomna. Pomyślała, że czas wrócić do życia, i jednocześnie zdała
sobie sprawę, że przez ostatnie kilka dni uczestniczyła w życiu świata, do którego
jak jej się wydawało nie należała już od bardzo dawna; świata, który nie był jej
światem.
Otworzyła szufladę w szafce koło łóżka i wyciągnęła paczkę starannie ułożonych
listów. Listów Billa.
Miała zamiar spędzić cały wieczór na czytaniu tych listów przypomniała sobie
przyglądając się kolejnym kopertom. Nie otwierała ich, tylko przyglądała się
bacznie napisom na kopertach. W zeszłą sobotę miała je czytać czy wcześniej?
Wydawało się, że to było tak dawno. Tak wiele się wydarzyło od tego czasu!
Nagle upuściła listy chowając twarz w dłoniach i zaczęła płakać. Po raz pierwszy w
ciągu tych długich, gorzkich miesięcy płakała nie czując ogromnego fizycznego
bólu. Gdyby ją ktoś wtedy zapytał, dlaczego płacze, nie potrafiłaby już
odpowiedzieć stanowczo, czy był to ten sam stary żal, czy też ostateczne pożegnanie
z tym, co było, i zapowiedz czegoś nowego.
Bill odszedł.
Słyszała, jak szepce do siebie te słowa, które szeptała już tyle razy. Nigdy wcześniej
natomiast nie wyszeptała tego, co teraz pojawiło się na jej drżących ustach: Jestem
gotowa to zaakceptować. Nie mogę opłakiwać go wiecznie. Bill by tego nie chciał."
Pochyliła się i zebrała listy. Ułożyła je bardzo starannie i wsunęła do szuflady.
Poszła do łazienki, wzięła prysznic i wróciła do łóżka. Z wątłym uśmiechem na
[ Pobierz całość w formacie PDF ]