[ Pobierz całość w formacie PDF ]

gdy... - Urwała nagle, spłoszona wyrazem oczu Elise.
- Precz - powiedziała cicho Elise.
Mary poszła jak zmyta.
Vincente podszedł do Elise, ale odsunęła się od niego.
- Jesteś roztrzęsiona. Porozmawiajmy o tym.
Potrząsnęła głową. Już raz chciała opowiedzieć Vincente o Angelu, ale i
teraz nie mogła się na to zdobyć. Był to dla niej rodzaj tabu. Nie do poruszenia
z mężczyzną, który zawładnął jej sercem po tamtej młodzieńczej miłości.
S
R
- To nic... nic...
- Wcale nie, skoro tak się przejęłaś. O czym ona mówiła? Kim był ten
młody człowiek?
- Nie mogę, nie mogę...
- Chciałbym, żebyś mi zaufała.
Popatrzyła mu w twarz, niepewna, czy zdoła się przełamać. Vincente bez
słowa pocałował ją delikatnie. Raz i dwa.
- Czy to coś aż tak strasznego, że nie chcesz o tym mówić?
- Nie potrafię. Z nikim - odparła porywczo.
- Nawet ze mną? Czy nie łączy nas coś więcej...?
- Nie wiem - powiedziała. - Czasem myślę, że tak, ale tamto wydaje mi
się tak piękne, że wszystko inne traci znaczenie.
- Rozumiem. Często mam wrażenie, że oddalasz się ode mnie, jak gdyby
chcąc mnie odseparować od czegoś, co jest dla ciebie niezmiernie ważne.
- Nie rób mi wymówek. Są rzeczy, których nie mogę wyznać nawet tobie.
Vincente milczał, ale miał tak nieszczęśliwą minę, że Elise zrobiło się go
serdecznie żal.
- Nigdy o tym z nikim nie mówiłam - rzekła błagalnym tonem.
- Bardzo go kochałaś? Powinienem być zazdrosny?
- To było dawno temu. Miałam osiemnaście lat. Byłam wtedy inną osobą.
W tym wieku kocha się inaczej, całą swoją istotą. Nie oglądając się na nic.
- I drugi raz nic takiego już się nie zdarza. To chciałaś mi powiedzieć?
- Chyba tak. Kochałam Angela nad życie i on mnie kochał tak samo.
Chcieliśmy być razem, ale musiałam go opuścić. Byliśmy ze sobą tylko trzy
miesiące. Rozdzielił nas Ben. Jeszcze dziś słyszę Angela, jak woła, żebym go
nie zostawiała.
- Co się z nim stało?
S
R
- Umarł. Nie wiem jak. Dzwoniłam do niego i kobieta, która odebrała
telefon, krzyczała, że Angelo nie żyje. Nic więcej nie wiem.
- Dlaczego nie przyjechałaś potem do Rzymu?
- Bałam się.
- Kogo? Angela? Przecież on umarł.
- Nie dla mnie. Czasem zdaje mi się, że on nadal żyje, że gdzieś na mnie
czeka. Tak jakby jego śmierć nie była realna, a ja lękam się stawić temu czoło.
- Próbujesz go wskrzeszać?
- Coś w tym rodzaju. Ale gdy poszłam na Trastevere i zobaczyłam, że nic
już tam nie ma, zrozumiałam, że wszystko, co było, zginęło bezpowrotnie.
Chciałam się dowiedzieć czegoś więcej, szukałam w urzędach świadectw
zgonów z tego czasu, ale nie natrafiłam na nazwisko Angelo Caroni. Nie
rozumiem dlaczego. Vincente, co z tobą? Co ci jest?
Stało się z nim coś dziwnego. Obejmował ją wciąż, ale zastygł, jakby
skamieniał, i Elise nie była pewna, czy ją słyszy.
- Vincente?
Wyglądał, jakby się budził ze snu.
- Może nie szukałaś tych dokumentów tam, gdzie należało - powiedział.
- Być może nigdy nie szukałam Angela we właściwym miejscu. Być
może nie ma w ogóle właściwego miejsca.
- Wobec tego może pozwolisz mu odejść.
- Próbuję, lecz to jest tak, jakbym na coś czekała, nie wiem na co. Będę
wiedziała, gdy to się zdarzy. Dziękuję, że mnie wysłuchałeś... - Pocałowała go
lekko. - Powinnam ci to powiedzieć wcześniej.
- Zrobiło się pózno. Chodzmy spać - rzekł cicho.
W łóżku pocałował ją, ale nie próbował niczego więcej. Elise
zastanawiała się, czy dobrze zrobiła, zwierzając się. Czy to możliwe, żeby był
S
R
zazdrosny?
- Zpij - powiedział, kładąc jej głowę na swoim ramieniu.
Nie chciał, by w tej chwili mu się przyglądała w obawie, że wyczyta za
dużo z jego oczu. Wyjawiła mu dręczący ją sekret, ale skrywanie sekretu, który
jego uwierał, stawało się coraz uciążliwsze.
Nazajutrz Vincente wyszedł rano, zostawiając wiadomość, że przyjdzie
po nią o ósmej wieczorem i zabierze na kolację. Zamiast snuć się bezczynnie
po mieszkaniu, zamówiła taksówkę i wróciła po kilku godzinach z naręczem
prospektów i folderów.
Vincente zastał ją nad nimi niegotową do wyjścia.
- Jeszcze nie jesteś ubrana? - spytał zdziwiony.
- Przepraszam. Tak się zaczytałam, że straciłam poczucie czasu.
- To musiała być fascynująca lektura.
- Zgadza się. Popatrz na to. Dostałam te materiały w tym samym miejscu,
gdzie zaczęłam się uczyć projektowania mody. Wracam tam znowu.
- Jako uczennica?
- Tak. Bieżący kurs kończy się w przyszłym tygodniu, ale zgodzili się,
żebym przychodziła na lekcje. Chcą sprawdzić, czy się nadam. Jeśli tak,
przyjmą mnie na nowy kurs.
Podczas gdy Elise pospiesznie się ubierała, Vincente przeglądał ze
zmarszczonym czołem przyniesione przez nią materiały. Nic nie mówił aż do
momentu, gdy usiedli przy stoliku w pobliskiej restauracji.
- Nie musisz teraz zapisywać się na ten kurs - powiedział.
- Ale ja chcę. Nie mogę tu siedzieć, nic nie robiąc. Muszę się czymś
zająć. Rozmówię się z agentem, niech maksymalnie przyspieszy sprzedaż
apartamentu, a ja przeniosę się do mniejszego mieszkania. W ten sposób będę
mogła żyć po swojemu.
S
R
- A znajdziesz trochę czasu dla mnie? - spytał ironicznie.
- Postaram się coś wykroić. O ile będziesz grzeczny.
Wracali spacerem. Przed bramą domu Vincente powiedział w
zamyśleniu:
- Chyba nadeszła pora, żebym cię pocałował na dobranoc i udał się do
własnego domu.
- Tylko spróbuj.
Zmiejąc się, wjechali na górę. Kochali się z wielką przyjemnością, ale
Elise wyczuwała w nim pewną rezerwę.
- Dlaczego tak dziwnie na mnie patrzysz? - spytała. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • pomorskie.pev.pl
  • Archiwum

    Home
    Montgomery Lucy Maud Pat ze srebrnego gaju 02 Pani na srebrnym gaju
    Dickson Gordon R. Smoczy Rycerz T1 Smok i jerzy
    Gordon Dickson Childe 08 The Chantry Guild
    Gordon Dickson The Outposter (v1.1) (lit)
    Gordon Dickson The Alien Way
    Gordon R. Dickson The Last Dream
    Gordon Abigail Partnerzy
    467Gordon_Lucy_ _Nie_gas_slonca
    Diana Palmer Long tall Texans 07 Narzeczona z miasta
    Blish James Latające miasta 1 Będą im świecić gwiazdy
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • ramtopy.keep.pl