[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Rozmowa telefoniczna nie mogła tego zastąpić.
Oczy Ryana błyszczały bursztynowo w pomarańczowym
świetle latarni.
- No, to możesz już ruszać z powrotem.
- Ha, ha. - Mimo wysiłku nie potrafiła jednak zachować
powagi. - Zarezerwowałam hotel na kilka dni, a poza tym
obiecałam rodzicom, że przywiozę cię na Boże Narodzenie. A
jak sądzisz, czemu chciałam cię odwiedzić?
- Bo w głębi duszy wiesz, że kochasz ranie nad życie.
- Boże, Callaghan. Co za skromność! Przytulił ją mocniej.
- Nadejdzie dzień, kiedy zauważysz, jaki jestem
wspaniały i niezastąpiony.
- Skąd wiesz, że jeszcze tego nie dostrzegłam?
- Cóż... - Zatrzymał się i obrócił ją twarzą do siebie. -
Dawno już byłabyś tutaj, a nie na końcu świata.
- Przecież jestem - odparła, unosząc głowę.
Patrzył na nią uważnie. W jej oczach było coś innego, coś
zupełnie nowego. Ale co? Po kilku sekundach Molly
uśmiechnęła się tajemniczo.
- Zapomniałam tylko, jaka jest istotna przyczyna mojego
przyjazdu. Czy to nie dlatego, że wszyscy znajomi też
wyjechali gdzieś na święta?
- Nie ma co, potrafisz być miła!
Ledwie usłyszała ciche pukanie. Na bosaka przeszła przez
pokój. Za drzwiami stał Ryan.
- Co ty wyprawiasz? - syknęła, obrzucając spojrzeniem
ciemny korytarz.
Złapał ją na ręce i delikatnie zamknął drzwi.
- Nic na to nie poradzę - szepnął. - Stęskniłem się.
- Widziałeś mnie zaledwie dwadzieścia minut temu -
uśmiechnęła się.
- Wiem. - Zaniósł ją do łóżka i położył się obok. - Ale i
tak tęsknię.
- I co ja mam z tobą zrobić? - zaśmiała się.
- Mógłbym coś wymyślić...
- Nie wątpię.
Przysunął się bliżej i sięgnął ręką do jej włosów. Dostała
gęsiej skórki, kiedy jego oddech musnął jej ramię.
- Tak sobie myślałem...
- Nie powinieneś się przemęczać. - Również wsunęła
palce w jego włosy. - Jeszcze coś sobie uszkodzisz.
- Myślałem, że gdybyśmy kładli się do jednego łóżka,
moglibyśmy się wysypiać.
- Jak to wykombinowałeś?
- Nie mogę spać, bo ciągle myślę, jak bardzo chcę cię
dotknąć.
- Ja także nie śpię zbyt dobrze - przyznała.
- No widzisz. Może gdybyśmy leżeli obok siebie, udałoby
się nam zasnąć.
Drżała na samą myśl o obietnicy, którą niosły jego słowa.
Uświadomiła sobie, jak łatwo potrafił grać na jej uczuciach.
Kiedy właściwie to się zaczęło? - zastanawiała się. Czy
zawsze miał nad nią taką władzę? Gdy patrzył na nią z niemal
chłopięcym zachwytem, przypominał jej nastolatka, którego
kiedyś znała. Ale podniecał ją mężczyzna, jakim stał się
tamten chłopiec.
- Nie sądzisz, że zamiast spać, całą noc spędzilibyśmy na
dotykaniu się?
Czuł, jak jego ciało reaguje na tę sugestię.
- Chętnie podejmę takie ryzyko.
Pieściła jego twarz. Pod palcami czuła szorstki zarost. Ona
również nie potrafiła mu się oprzeć. Zsunęła się niżej, żeby go
lepiej widzieć.
- Obiecaj, że nie będziesz za bardzo hałasował. - Musnęła
ustami jego wargi. Zajrzała mu głęboko w oczy i ucieszyła się,
rozpoznając błysk pożądania.
Widział, jak na jej ustach pojawia się uśmiech.
- Przyrzekam, jeśli i ty to obiecasz.
Otoczyła ramionami jego szyję i mocno wtuliła się w jego
ciało.
- Też za tobą tęskniłam, Ryan. Pocałował ją gorąco.
- A jeśli chodzi o tę seksowną sukienkę... Mógłbym na
nią rzucić okiem?
- Nie... - Jej oddech zrobił się szybszy, gdy palce Ryana
stały się bardziej natarczywe. - Im dłużej poczekasz, tym
większą będziesz miał przyjemność.
Nie odsuwając głowy, podniósł na nią oczy.
- Zapamiętam sobie tę radę!
ROZDZIAA DZIEWITY
Nowy Rok - dwa lata wcześniej
Zostali w Boyle jeszcze cztery dni. Nie było to zgodne z
pierwotnym planem Molly, ale od dawna nie bawiła się tak
dobrze. Wróciły cudowne wspomnienia o wakacjach, które
dawno temu spędzali tu razem. Przy powitaniu wyśmiała
Ryana, gdy żartował, że jest jedyną osobą, która potrafi
przekonać ją do powrotu. W Stanach robiła to, czym zawsze
chciała się zajmować. Fotografowała naturę, sprzedawała
zdjęcia do miejscowych gazet, nawet udało jej się
zorganizować wystawę prac w małej galerii w San Francisco.
Była szczęśliwa, pełna wiary we własne siły, wszystko
układało się pomyślnie, a przede wszystkim dowiedziała się
wreszcie, jaka jest prawdziwa Molly 0'Brien. I nawet uznała,
że całkiem się sobie podoba.
Po świątecznej wizycie u rodziców Molly, Ryan uparł się,
że sam ją odwiezie na lotnisko.
- Dzięki temu zyskam trochę czasu, żeby cię przekonać -
tłumaczył.
Przyjechali za wcześnie, więc siedzieli teraz w barze,
popijając cappuccino z wielkich kubków i obserwując
startujące samoloty.
- Do diabła, O'Brien! Nie mogłabyś przestać znęcać się
nad nami i po prostu wrócić wreszcie do domu? - wybuchnął
nagle Ryan.
- Nie zaczynaj od początku,
- Nie mogę się powstrzymać. - Spuścił oczy na kubek i po [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • pomorskie.pev.pl
  • Archiwum

    Home
    Morey Trish Spełnione marzenie
    More Love To Come
    Redwood Pack 3 Trinity Bound Carrie Ann Ryan
    Taylor Janelle Strach w ciemnośÂ›ciach
    Zastosowanie materiałów włókienniczych w procesie wytwarzania obuwia
    Beverly Barton Grzech niewiedzy
    Lou Paget Die Perfekte Liebhaberin. Sextechniken, Die Ihn VerrĂźckt Machen
    STYLISTIC OF JAZZ DRUMMER ED BLACKWELL
    Ulrich PĂźschel Duden Wie schreibt man jetzt
    Cyborgs 5 Seth Eve Langlais
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • marbec.opx.pl