[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Dziwię się, że nie potrafisz jej odmówić. Mnie wielokrotnie
potrafiłaś powiedzieć nie" i nie odniosłem wrażenia, że sprawia ci to
trudność.
- To szczególna kobieta. Niełatwo jej odmówić. Ma niesłychaną
energię, podczas gdy ja... Ja jestem zwyczajna - dokończyła.
119
RS
- Zwyczajna? - powtórzył z niedowierzaniem Heath. -Jodie, to
ostatni przymiotnik, jakiego bym użył, próbując cię opisać.
Zabrał rękę, a Jodie omal nie wybuchła płaczem. Po chwili ujął
w dłonie jej twarz i zaczął ją delikatnie gładzić. Jodie oddychała
gwałtownie, a jej pierś podnosiła się i opadała w coraz szybszym
tempie.
- Nie mam pojęcia, jaką kobietą jest twoja matka, ale wiem
jedno: moja żona jest wspaniała - oznajmił.
Popatrzył na nią przeciągle, a ona zobaczyła w jego błękitnych
oczach pożądanie.
- Jesteś zachwycająca, cudowna, wrażliwa, a jednocześnie masz
swoje zdanie. I bardzo mi się to w tobie podoba.
Skoro rzeczywiście jest taka, jak mówi, to czy istnieje choć cień
szansy, żeby przy niej raz na zawsze zapomniał o Marissie? A jeśli
tak, to czy zadowoli ją pozycja tej drugiej w jego życiu? Gdyby mogła
tak po prostu go o to zapytać. Wiedziała, że nie zazna spokoju, dopóki
nie dowie się całej prawdy.
- Heath - zaczęła cicho, szukając właściwych słów.
- Tak, Jodie - powiedział, nie odrywając wzroku od jej twarzy.
- Czy ożeniłeś się ze mną, bo chciałeś zapomnieć o Marissie?
Jego ręka znieruchomiała.
Po chwili odsunął się z ciężkim westchnieniem.
- To chyba będzie najdziwniejszy dzień mojego życia. -
Przejechał palcami przez włosy. - Można by pomyśleć, że dziś
wszyscy sprzysięgli się przeciwko mnie. Skąd przyszedł ci do głowy
taki pomysł?
120
RS
- Wywnioskowałam to z tego, co mi mówiłeś. - Zrobiła głęboki
wdech. - A przede wszystkim z tego, co usłyszałam podczas twojej
rozmowy z Cameronem.
Jego spojrzenie powędrowało w stronę drzwi, przez które
niedawno wyszedł brat.
- Co słyszałaś? - spytał, przenosząc ponownie wzrok na jej
twarz.
Wystarczająco dużo.
- Może po prostu sam mi opowiesz wszystko od początku?
Heath milczał.
- Dlaczego się ze mną ożeniłeś, Heath? - powtórzyła Jodie, nie
kryjąc irytacji. - Co z tego masz? Wielokrotnie się nad tym
zastanawiałam i nie umiałam znalezć odpowiedzi. Chyba rzeczywiście
chcesz wyleczyć złamane serce.
- Dla towarzystwa - oznajmił trochę zbyt szybko. Jodie
wiedziała, że nie powiedział prawdy. - Po odejściu Marissy
zrozumiałem, jaki jestem samotny.
- No dobrze, a co będzie za dwa lata? Chcesz przez to wszystko
przechodzić od nowa? A może znajdziesz inną kobietę, której będzie
zależało na obywatelstwie? - Jej głos wznosił się coraz wyżej.
Heath jakby zamknął się w sobie.
- Dlaczego nie? - Złożył ręce na piersiach. - Zanim się pojawiłaś,
wiodłem bardzo wygodne życie, potrzebowałem jednak jakiejś
odmiany. Wprost marzyłem, by przespać kilka nocy na za krótkiej
kanapie, zacząć zakładać piżamę i spowiadać się obcym ludziom z
najbardziej osobistych spraw.
121
RS
Jodie nie takiej odpowiedzi się spodziewała.
- Naprawdę myślisz, że przeszedłbym przez to wszystko tylko
dlatego, żeby zapomnieć o jakiejś kobiecie?
- Rozumiem. Skoro nie chcesz odpowiedzieć mi wprost, to
znaczy, że mogę nadal wierzyć, w co chcę. Dobranoc, Heath - rzekła
oschle, po czym wstała i ruszyła w stronę schodów.
- Dlaczego zawsze ode mnie uciekasz, Jodie?
Zatrzymała się w pół kroku. Zebrała wszystkie siły i odwróciła
się w jego stronę.
- Słucham?
Heath również wstał.
- Uciekłaś z domu, a teraz usiłujesz uciec ode mnie. Ale ja nie
poddam się bez walki.
- Chcesz ze mną walczyć? Całe moje życie było walką.
Walczyłam, żeby chronić moją matkę i żeby ona nie zrobiła mi
krzywdy. Miałam nadzieję, że tu zacznę żyć bardziej normalnie. Nie
chcę już walczyć.
Heath podszedł do niej, wziął ją w ramiona i zmusił, żeby
spojrzała mu w oczy. %7łeby go naprawdę zobaczyła.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]