[ Pobierz całość w formacie PDF ]
244
ALLY BLAKE
Oczywiście przytrzymał jej dłoń i splótł z nią palce.
- To lodówka z zamrażarką, wprawdzie bez maszynki do robienia lodów,
za to z wodotryskiem.
Wszyscy wybuchli śmiechem, więc i Ava porzuciła twarde
postanowienie, że pozostanie obojętna. Tak miło było poddać się
emocjom. Podziękowała mu lekkim uściskiem dłoni.
- JesteÅ› mi coÅ› winna...
Uznała, że bezpieczniej będzie nie pytać, co ma na myśli.
Chelsea rozpakowała prezent i ich oczom ukazała się marmurowa
statuetka nagiej kobiety oplatającej ramionami i nogami pień drzewa.
Otworzyła kartkę z życzeniami i przeczytała na głos: Z najlepszymi
życzeniami od cioci Gladys Rozległy się brawa i tylko Ava była jakby
nieobecna, bo całą swoją energię skierowała do walki z rozhuśtanymi
uczuciami.
- Dalej! - zawołał Damien. - Dalej!
Ten okrzyk przywrócił Avę do rzeczywistości. Próbując nie dać nic po
sobie poznać, powiedziała:
- Teraz otwórz to małe czarne, jest ode mnie. Chelsea wzięła do ręki
pudełko, przyłożyła do
ucha i potrząsnęła.
- Kolekcja zapałek? - zasugerował Caleb, znowu wywołując rozbawienie.
Szturchnęła go karcąco.
Chelsea powoli rozwiązała wstążkę.
ZWIETNA PARTIA
245
- Więc może są to karty go gry? - spekulował dalej Caleb.
- Mam ci zrobić supeł z ozora? - syknęła.
- Trzeba było od razu powiedzieć, że to coś, co sama zrobiłaś, żebym nie
wyskoczył z czymś głupim.
- W tym akurat jesteś mistrzem świata.
- W takim razie może... harmonijka ustna?
- O rety, to harmonijki! - zawołała w tym samym momencie Chelsea.
Ava patrzyła na Caleba. Też był zdumiony.
- Serio? - dopytywał się.
- Skąd wiedziałeś? Tylko się roześmiał.
- Nie śmiej się ze miiie, wiesz, że tego nie znoszę.
- To nie z ciebie, tylko z harmonijek. Będą grać sobie nawzajem serenady
podczas podróży poślubnej, zamiast...
- Głupstwa gadasz. To najlepiej sprzedający się instrument na świecie,
więc coś w tym musi być. Popatrz tylko! - Wskazała brata i bratową,
którzy próbowali wygrywać jakieś melodyjki, zaśmiewając się przy tym.
- Już grają! I spójrz tylko na mojego ojca...
Ralph nie posiadał się z zachwytu.
- Kiedyś też taką miałem. - Melancholijnie spojrzał na syna. - Nawet
niezle na niej grałem, ale nie mam pojęcia, co się z nią stało.
246
ALLY BLAKE
Ava doskonale to pamiętała. Uwielbiali z Damienem, gdy ojciec póznym
wieczorem wyciągał harmonijkę i grał przy kominku pełne nostalgii
melodie. Dopiero kiedy rodzice wpadli na pomysł, żeby się rozejść,
harmonijka poszła w kąt. Zresztą wszystko wtedy poszło w kąt, nawet
ona i Damien, który teraz rzucił jej ciepłe spojrzenie. Gdy uniósł prezent z
aprobatą, zacisnęło się jej gardło.
- Proszę, proszę... - mruknął pod nosem Caleb. A Ava rozparła się
wygodnie na sofie i po raz
pierwszy od wielu dni, a tak naprawdę lat, poczuła się lekko i beztrosko.
Zwiat wokół niej nagle znowu zaczął nabierać sensu.
- Dalej, dzieci, następny prezent - pośpieszyła ich Rachel.
Chelsea sięgnęła po kolejne pudełko, przypominające to ze statuetką
kobiety, i z zaciekawieniem przekrzywiła głowę, spoglądając na Caleba,
który zanosił się od śmiechu.
ROZDZIAA ÓSMY
Wczesnym popołudniem, gdy zakończyła się prezentacja ślubnych
upominków, wszyscy zaczęli się rozchodzić.
Caleb przeciÄ…gnÄ…Å‚ siÄ™ i ziewnÄ…Å‚.
- Od tego siedzenia spłaszczyła mi się pewna część ciała.
Kensey rzuciła okiem na jego pośladki.
- Nie marudz, trzymają się całkiem niezle - skwitowała.
Ava skrzywiła się.
- Co - spytał Caleb - też masz coś do dodania na temat moich czterech
liter?
- Nie tylko nie mam ochoty ględzić o twoim tyłku, ale nawet mu się
przyglądać.
- Nie musisz, i tak już cię mam. - Ruszył pewny siebie do kuchni,
wiedząc, że teraz już na pewno pobiegnie za nim.
- Jak to mnie masz? ChwileczkÄ™!
- Widzę przecież, że nie możesz oderwać ode mnie oczu.
248
ALLY BLAKE
- Co takiego? Cały czas byłam skupiona na prezentach.
- Jasne...
Podeszła bliżej, żeby pozostali domownicy nie słyszeli, i szepnęła:
- I kto to mówi? To ty nie zdołałeś utrzymać przy sobie łap!
- Co racja, to racja, i teraz mam z tym problem. - WziÄ…Å‚ z tacy jednÄ… z
małych kanapek, które przygotował kucharz Halliburtonów, i udawał, że
słucha rozmowy Chelsea z Darnienem o podróży poślubnej, a tak
naprawdę kombinował, jak by tu zostać z Avą sam na sam. Czasem miał
wrażenie, że niczego się nie domyślała, co mogło stanowić zarówno atut,
jak i problem. Była inteligentna, choć nie przebiegła, a on wysoko cenił
bystrość u kobiet. Spojrzał na Avę. Pora przejść do sedna, pomyślał.
- Nie chciałabyś się stąd wymknąć? - szepnął. Oczy jej zalśniły.
- Nie wiem, czy mi wypada... - Rozejrzała się dokoła i stwierdziła, że
każdy zajął się swoimi sprawami, rodzice również. Rachel zaczęła ćwi-
czyć, a Ralph wziął się do kolejnej gazety. - Raczej powinnam zostać i...
- Avo, kochanie! - zawołała Rachel, j ak zwykle kompletnie nieświadoma
tego, co dzieje się dokoła niej. - Wyprostuj się, dziecino, bo inaczej piersi
sięgną ci kolan, zanim skończysz trzydziestkę.
ZWIETNA PARTIA
249
Caleb nie wytrzymał i ryknął śmiechem. A kiedy już się pozbierał, z
rozbawieniem spojrzał na Avę.
- Ale masz rodzinkÄ™, nie ma co - mruknÄ…Å‚.
- Dobra, zabierz mnie stąd, dłużej tego nie wytrzymam.
- Mówisz, i masz. Rachel, chyba nie będziesz miała nic przeciwko, jeśli
uprowadzę na jakiś czas waszą wspaniałą córkę?
- Ależ skąd, idzcie.
- Doskonale. - Wziął Avę za rękę i pociągnął w stronę tarasu. Zerknął
jeszcze na Damiena, ale wyraz jego twarzy dobitnie świadczył o niezbyt
przyjaznych odczuciach,. Postanowił jednak, że zastanowi się nad tym
pózniej. - Na razie - powiedział i już mieli zniknąć za drzwiami, gdy
doścignął ich wzrok Ralpha.
- Caleb? Ava? - Ralph dostrzegł ich złączone dłonie.
- Tak? - powiedzieli zgodnym chórem.
- Czy widzimy siÄ™ dziÅ› na kolacji?
Ava mocniej zacisnęła palce na ręce Caleba, a on odwzajemnił ten gest.
Poczuła przyjemną falę ciepła i niespodziewaną lekkość.
- Oczywiście, tato. Może dasz się namówić i zagrasz coś na harmonijce? -
Dość niezręcznie się poczuła, gdy wypowiedziała te słowa.
Caleb to zauważył i znów ścisnął ją za rękę. Takiego właśnie wsparcia
potrzebowała, wiedział
250
ALLY BLAKE
0 tym, i nie było ważne, że dał się nabrać na tę jej bezbronność, czego
potem będzie żałował.
Ralph wyraznie się rozchmurzył, kiwnął głową
i powrócił do lektury.
Gdy wyszli na zewnątrz, Caleb wciąż mocno trzymał ją za rękę.
- Dokąd się tak śpieszysz? - zapytała.
- Ja? Ależ skąd.
- To dobrze, bo muszę wrócić po torebkę i klucze.
- Tam, gdzie idziemy, nie będą ci potrzebne. Masz przecież swoją
książkę, to ci zawsze wystarczało.
- Więc dokąd mnie porywasz?
- Zobaczysz.
Gdy znalezli się na parkingu, Caleb zatrzymał się przed żółtym,
sportowym wozem o opływowych kształtach.
- Nie mów, że to twój wózek. - Uśmiechnęła się zaczepnie.
- Owszem, poznaj Mae West, mojÄ… ulubionÄ… blondynkÄ™.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]