[ Pobierz całość w formacie PDF ]
należały wyłącznie do Mary.
Zapamięta oczy Jamesa lśniące w ciemnościach,
pocałunki, których już nawet nie liczyła, pieszczoty...
Zapamięta, jak jedwabne ramiączka, tak delikat-
ne, jakby utkane z pajęczyny, zsunęły się jej z ra-
mion, i jak ześliznęła się z niej cała suknia. Zapamię-
ta, że poczuła wtedy wypieki na policzkach. Pod
suknią miała tylko jedwabny stanik bez ramiączek
i takież majteczki. Bieliznę, podobnie jak suknię
i pantofelki, podarowała jej Margaret.
,,Odpowiednia bielizna daje kobiecie pewność
siebie, sprawia, że czuje się piękna w każdym calu,
wie, że ładne jest nawet to, czego nikt nie widzi .
Mary 75
No cóż, Margaret pewnie nie pomyślała, że ktoś
może to zobaczyć...
Tym kimś był James. I wszystko to zachwyciło
go, oszołomiło, podnieciło. Zaczął szeptać jej czułe
słówka że jest taka delikatna, taka słodka, że tak
cudownie jest ją obejmować po czym pozbawił ją
bielizny. Gdy próbowała zakryć się dłońmi, chwycił
ją za nadgarstki.
Nie, proszę szepnął. Pragnę cię zobaczyć.
Nie oponowała dłużej. Tak szczerze podziwiał jej
urodę, że nawet gdyby mu do tej pory nie wierzyła,
teraz dałaby się przekonać. Potem wstał i zaczął się
rozbierać, a ona nie spuszczała z niego wzroku.
Wyobraziła sobie, że tak właśnie zachowałaby się
Olivia patrzyłaby na swego rozbierającego się
kochanka. A poza tym Mary bez okularów nie mogła
widzieć szczegółów, które zszokowałyby biedną,
prostą Mary w okularach.
W ciemnościach skóra Jamesa zdawała się lśnić
matowym blaskiem. Sięgnął po marynarkę i z jednej
z kieszeni wyjął... chyba portfel, a z portfela jakiś
mały kształt. Aha, pomyślała, zabezpieczenie. Coś,
o czym powinna była pomyśleć sama, lecz nawet jej
to nie przyszło do głowy.
Była to przecież jej noc magiczna, nierzeczywista,
jak gdyby wyjęta ze świata marzeń. Od czasu do czasu
czuła się także trochę zagubiona, niemal wierząc w to,
że jest Olivią, która, sądząc po jej zachowaniu, nie
zdawała sobie sprawy z konsekwencji.
76 Christine Rimmer
Jednak bez względu na to, co się stanie, Olivia nie
zapłaci żadnej ceny za pieszczoty, które tej nocy
połączą ją i Jamesa. Gdy noc dobiegnie końca, Olivia
zniknie na zawsze, unosząc z sobą przepiękną białą
suknię i wytworną bieliznę, Mary zaś będzie musiała
uporać się z efektami jej szaleństwa.
Teraz jednak Mary niczym nie musi się martwić.
Nie będzie żadnych konsekwencji. James się o to
zatroszczył.
I nie będzie zawracała sobie głowy myśleniem
o rzeczach, które w tej chwili absorbowałyby głupie
dziewice jak to na przykład, ile rozebranych kobiet
James trzymał już w ramionach, ile razy wyciągał
z portfela zabezpieczenie, które chyba zawsze z sobą
nosi...
Wyciągnęła w jego stronę ramiona i przytulili się
do siebie. Całowali się, a potem James obsypał
pocałunkami całe jej ciało. Te pocałunki sprawiły jej
rozkosz. Starała się nie krzyczeć zbyt głośno
w końcu nie chciała, by ktoś zobaczył ją bez
ubrania w męskiej kabinie w towarzystwie Jamesa.
Lecz przede wszystkim nie chciała, by im przerwano
tę cudowną, magiczną przygodę pośród ciepłej nocy.
Pragnęła, by wszystko dopełniło się właśnie teraz.
Wreszcie była gotowa. Wiedziała, że trochę zabo-
li, lecz tym się nie przejmowała. Jej ciało płonęło, gdy
otaczała nogami Jamesa i językiem ciała dawała mu
do zrozumienia, by się z nią połączył. James wyko-
nał zdecydowany ruch... i napotkał opór. Z jego ust
Mary 77
wydobył się okrzyk jakby zdumienia, po czym
podniósł się na łokciach i spojrzał jej w oczy.
Wyglądał na kogoś, kto został... zraniony, jakby
go uderzyła lub w jakiś inny sposób zdradziła.
Olivio, co...
Nie pozwoliła mu się wycofać. Zcisnęła go mocno
nogami i zatrzymała go w sobie, wydając z siebie
cichy okrzyk, gdy traciła niewinność. Po chwili
oboje znieruchomieli. Ciszę zakłócały jedynie ich
zdyszane oddechy.
Dlaczego? szepnął James w końcu.
Pogładziła jego jedwabiste, wilgotne teraz włosy,
ucałowała go w skroń.
Jesteś dla mnie kimś szczególnym. Chciałam,
żebyś to był ty. I cieszę się, że tak się stało.
Znasz mnie. Było to na poły oskarżenie, na
poły pytanie. To znaczy, znałaś mnie wcześniej.
Wiesz, kim jestem.
Och, James.
Powiedz mi choć to jedno. Proszę.
Tak, spotkałam cię wyznała wbrew sobie.
Wiedziałam, kim jesteś.
Ale nigdy nie rozmawialiśmy, prawda? Nigdy
nie spotkaliśmy się w cztery oczy?
Na to już nie mogła odpowiedzieć.
Przestań, proszę...
Znów zaczął ją całować, tym razem gwałtownie
i zaborczo. I znów ją wziął w posiadanie. Trochę
bolało, lecz zignorowała to i starała się znalezć z nim
78 Christine Rimmer
wspólny rytm. Kochał się równie wspaniale jak
tańczył, z prostotą, z wdziękiem, w sposób, który
nawet niedoświadczona dziewczyna mogła pojąć.
Gdy skończył, z jego ust wydobyło się ciche wes-
tchnienie.
Przytuliła go do siebie mocno, starając się zapa-
miętać jego zapach, jego ciało, jego ciepło oraz ciężar.
Podniósł głowę, poszukał jej wzroku, po czym
znowu westchnął i oparł swe wilgotne czoło na jej
czole.
Powinnaś była mi powiedzieć.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]