[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Miranda okazywała znacznie mniej entuzjazmu.
Zrobiła żałosną minę.
- Gorące kąpiele i masaż ugniatający? Czy mam czuć
się jak koszula po gotowaniu wciśnięta w maglownicę?
-Tak dzieje się tylko wtedy, jeśli się to wykonuje
niewłaściwie - odparł spokojnie. - Ale w istocie nie jest
to tak straszne, jak się wydaje. Doktor Ealing pisze, że
to stary, wschodni sposób leczenia. Wydaje się być bar
dzo nowoczesną... albo raczej bardzo tradycyjną oso
bą... w dobrym znaczeniu tego słowa.
Pani Southey oddaliła się, aby w spokoju przestudio
wać schematy, a Morgan ujął Mirandę za rękę.
- Nie jest pani zachwycona naszym nowym planem.
- Ten pański doktor Ealing wydaje się dość solidnym
człowiekiem, ale... och, cóż, może po prostu jestem
ostrożna. A może nie chcę być wyparzana, ugniatana
i wykręcana... jak korkociąg.
- A ja myślałem, że pani żartuje z tą gotowaną ko
szulą.
- Tylko częściowo. Ma pan swoje bojowe zadanie,
a teraz ma je również pani Southey - spojrzała na nie
go poważnie. - Ale jaka będzie moja rola, panie Pearce?
125
Wciąż jestem tylko bezwolną szmacianą lalką, którą
się rzuca byle gdzie. Wiem, że to niewdzięczność z mo
jej strony, skoro poświęcił mi pan tyle sił i czasu.
I wiem, że powinnam się z całych sil starać, żeby wy
zdrowieć. Ale cóż mogę więcej zrobić, nie licząc ćwi
czeń w pisaniu?
- Nie zawsze będzie pani taka... bezsilna - zawahał
się na moment. Wszystko szło w zupełnie innym kie
runku, niż to sobie zaplanował. - Jeśli jednak pomysł
się pani nie podoba, nie ma potrzeby go realizować.
Skrzywiła się w niepewnym uśmieszku.
- A to już pański ohydny sposób komunikowania
mi, że jestem tchórzem.
- Ani trochę. To coś nowego, nic więcej. Możemy
wypróbować metodę, którą zalecała inna książka. Za
wiesimy nad pani łóżkiem żelazny pręt i będzie pani
mogła ćwiczyć wymachy ramion.
Omal nie parsknęła śmiechem.
- A potem co? Czy mam zostać kolejną atrakcją
w cyrku Astleya? Wspaniała Miranda i jej Zdumiewa
jący %7łelazny Pręt?
Morgan odchrząknął.
- Kilka tygodni temu żarty na temat pani stanu na
wet nie wchodziły w rachubę. Dostrzegam w tej pło-
chości oznaki poprawy.
- Myśli pan, że drwię sobie z jego planów, ale to nie
prawda. Drwię z samej siebie.
Oparł ramiona na stole i pochylił się ku niej.
- Chciałbym tylko, aby mi pani powiedziała, czego
pani chce. Co wieczór łamię sobie głowę nad nowymi
pomysłami...
- Może boję się próbować czegoś więcej niż to, co
126
robiłam do tej pory - podpowiedziała cicho. - Już tak
długo walczę z losem... a on ciągle zdaje się wygrywać.
- Wiem. To diabelnie nieuczciwy przeciwnik, za
cięty, nieubłagany. Nawet najtężsi żołnierze drżą
przed nim. Ale coś pani powiem: jeszcze nie widzia
łem w bitwie człowieka, który okazałby tyle odwagi,
co pani w ciągu tych kilku ostatnich tygodni. Odrzu
ciła pani swój całun i dzielnie stawiła czoła światu.
- Zdaje się, że nie miałam wielkiego wyboru.
- Nie. To nieprawda - odparł. - Gdyby pani tego nie
chciała, nie potrzebowała, pozbyłaby się pani mnie już
pierwszego dnia.
- Patrzcie, kto to mówi - mruknęła. - A jak niby mia
łabym to uczynić, panie Kąśliwy?
Nie mógł się powstrzymać od uśmiechu.
- Nie musiała pani mnie atakować, Mirando. A jed
nak zrobiła to pani. Aapała mnie pani za słówka, poni
żała. Z pewnością zna pani naturę ludzką na tyle, aby
wiedzieć, że był to krzyk o chwilę uwagi.
- Mówi pan tak, jakbym była dzieckiem, które po
zwala sobie na atak wściekłości.
- Dzieci krzyczą, kiedy potrzebują opieki. Ten in
stynkt niekoniecznie musi zaniknąć w miarę dorastania.
- A dlaczego nikt inny nie dostrzegł tej potrzeby dla
pana tak oczywistej?
- Pani Southey dostrzegała ją każdego dnia... wie pa
ni, że tak było. Nie umiała pani pomóc. Do teraz.
- Och, to bardzo sprytne - skrzywiła się Miranda. -
Prawie udało się panu sprowadzić rozmowę z powro
tem na nową metodę leczenia, dzięki czemu wyjdę na
niewdzięczną zmorę, jeśli nie dam pani Southey szan
sy na okazanie mi serca.
127
Morgan wstał i ruszył w kierunku furtki w barierce.
- Nie mogę pozostawać z panią, kiedy jest pani w ta
kim humorze. Mam ochotę panią złapać i tak potrząsnąć,
aż zęby zaszczękają. - Zawahał się i, zanim zszedł po
schodach, obrzucił ją długim, uważnym spojrzeniem. -
A nie jest to raczej kuracja, którą zaleciłby lekarz.
Miranda przeklęła sześć razy tam i z powrotem, że
dopuściła, aby odszedł. Morgan Pearce był jedynym ja
snym punktem jej całego dnia, a ona przepędziła go pa
skudnym humorem i niezręcznymi, żałosnymi żartami.
Miranda Wspaniała. Faktycznie. Raczej Miranda
Wielka Gapa.
- Morganie! - zawołała, nieświadoma tego, że po raz
pierwszy nazwala go po imieniu. - Morganie!
Zawrócił i w trzech skokach znalazł się przy niej.
- Czy to pani robi taki piekielny raban? Płoszy pani
całe ptactwo.
Miranda dyszała ciężko, nierówno.
- Przepraszam. Nie chciałam pana obrazić. Proszę,
zrobię wszystko, czego pan zażąda.
Skrzyżował ramiona na piersi.
- Czy obietnica ta obejmuje również gotowanie,
ugniatanie i wykręcanie jak korkociąg?
- Nawet i to.
Wrócił na krzesło i wyciągnął z kieszeni talię kart,
Przetasował ją i zaczął rozdawać.
- A teraz, panno Runyon - odezwał się z tajemni
czym uśmieszkiem - zobaczymy, czy potrafi pani
utrzymać w ręce własne karty...
128
W ciągu pierwszego tygodnia Miranda nie zauważyła
szczególnej poprawy. Z początku ćwiczenia i rozciąga
nie członków sprawiało pani Southey pewną trudność,
[ Pobierz całość w formacie PDF ]