[ Pobierz całość w formacie PDF ]
unikałam moich sąsiadów. Trzy dni temu zgłosił się do mnie
jakiś mężczyzna podając się za pośrednika. Powiedział mi, że
jego klient upatrzył sobie właśnie ten dom i że jeśli zechcę go
sprzedać, cena nie gra roli. Dziwne mi się to wydało, bo
przecież sporo jest pustych i podobnych do mojego domów do
wynajęcia lub na sprzedaż, ale oczywiście zainteresowała mnie
ta oferta. Podałam mu więc cenę o pięćset funtów wyższą od
tej, jaką sama zapłaciłam. Zgodził, się natychmiast, lecz dodał,
że jego klient pragnie nabyć również umeblowanie, i zapytał,
ile za nie żądam. Część mebli pochodzi z mego dawnego domu
i jak pan sam widzi, przedstawia niemałą wartość, więc
wymieniłam słoną cenę. I znów się zgodził bez wahania.
Zawsze miałam zamiłowanie do podróży, a transakcja
zapowiadała się tak korzystnie, że obliczyłam, iż do końca
życia będę zabezpieczona pod względem finansowym.
Wczoraj ten mężczyzna zjawił się tutaj i przyniósł
gotowy kontrakt. Pokazałam go, na szczęście, panu Sutro,
memu adwokatowi mieszkającemu w Harrow, który mi
powiedział; To bardzo dziwny dokument. Czy pani zdaje sobie
sprawę, że po jego podpisaniu nie będzie pani mogła, z
prawnego punktu widzenia, zabrać czegokolwiek ze swego
domu, nie wyłączając pani osobistych rzeczy? . Gdy ów
mężczyzna przyszedł wieczorem, zwróciłam mu na to uwagę i
powiedziałam, że zgodziłam się tylko na sprzedaż mebli.
Nie, nie - rzekł na to - wszystko.
A moja odzież? Biżuteria?
Jeśli chodzi o przedmioty pani osobistego użytku, to
mogę ustąpić to i owo, ale nic nie może opuścić tego domu bez
uprzedniego sprawdzenia. Mój klient jest hojny, ale ma swoje
dziwactwa i lubi załatwiać sprawy po swojemu. Jego
życzeniem jest albo wszystko, albo nic.
- No to nic - odpowiedziałam, i na tym stanęło, ale ta
sprawa wydała mi się na tyle zastanawiająca, że pomyślałam
sobie...
W tej chwili nastąpiła nieprzewidziana przerwa w
rozmowie. Holmes podniósł rękę gestem nakazującym
milczenie. Po czym szybko przeszedł przez pokój, nagle
otworzył drzwi i wciągnął przez próg wysoką, chudą kobietę,
którą pochwycił za ramię. Weszła do pokoju, szamocąc się i
piszcząc jak jakieś ogromne, niezdarne kurczę wyjęte z kojca.
Odczep się pan ode mnie! Co pan za mną wyrabia! -
zaskrzeczała.
Susan! Co to znaczy? - zapytała pani Maberley.
Proszę pani, przyszłam się zapytać, czy pani goście
pozostaną na obiedzie, a ten tutaj pan się na mnie rzucił.
Słyszałem ją przez ostatnich pięć minut - rzekł
Holmes - ale nie chciałem przerywać pani zajmującego
opowiadania. Susan, trochę się zasapałaś, nieprawda? Cierpiący
na astmę nie nadają się do takiej roboty.
Służąca zwróciła ku Holmesowi wściekłą, ale i
zdumioną twarz.
A pan kto jest i jakim prawem pan sobie na takie
rzeczy pozwala?
Chciałem tylko postawić pewne pytania w twojej
obecności. Pani Maberley, czy pani wspomniała komukolwiek
o tym, że zamierza pani do mnie napisać i prosić o radę?
Nie, nikomu o tym nie mówiłam.
A kto nadał list na pocztę?
Susan.
Właśnie! A teraz, Susan, proszę mi powiedzieć, do
kogo napisałaś lub inaczej dałaś znać, że pani Maberley
zwróciła się do mnie o pomoc?
To kłamstwo.
Słuchaj no, Susan. Astmatycy długo nie żyją. A
ukrywanie prawdy to brzydki postępek, nawet w drobnych
sprawach. Komu o tym powiedziałaś?
Susan! - wykrzyknęła pani Maberley - jesteś
nierzetelną, podłą kobietą! Przypominam sobie teraz, że
rozmawiałaś z kimś przez płot.
To moja prywatna sprawa.
A może ja ci powiem, z kim rozmawiałaś? Z
Barneyem Stockdale.
Skoro pan wie, to po co się mnie pan pyta?
Nie byłem pewny, ale teraz jestem. Susan, dam ci
dziesięć funtów, jeśli mi powiesz, dla kogo pracuje Barney?
- Dla kogoś, kto mógłby dać tysiąc funtów za każde
pańskie dziesięć.
- Więc on jest aż tak bogaty? Nie... uśmiechasz się, a
zatem to kobieta. Skoro już tak daleko zaszliśmy, to powiesz mi
jej nazwisko i zgarniesz dziesięć funtów.
Przedtem zobaczę pana w piekle!
Susan! Cóż to za wyrażenia? - zawołała pani
Maberley.
Wynoszę się stąd, mam już dosyć was wszystkich!
Jutro przyślę po moje rzeczy - i ruszyła szybko ku drzwiom.
Do widzenia - rzucił za nią Holmes - na astmę radzę
brać preparaty opiumowane...
Ta banda - mówił dalej, przechodząc z żartobliwego,
tonu na poważny i zamykając drzwi za poczerwieniałą ze złości
służącą - ostro zabiera się do dzieła i nie traci ani chwili.
Stempel pocztowy na pani liście wskazuje, że list nadano o
dziesiątej wieczorem. A jednak Susan zdążyła skomunikować
się z Barneyem. Barney ze swej strony potrafił porozumieć się
ze swoim zleceniodawcą i otrzymać od niego instrukcje. On
albo ona - ze względu na uśmiech Susan, która pomyślała, że
się mylę, raczej to drugie - obmyśla plan działania. Murzyn
Steve zostaje wezwany i następnego dnia o jedenastej rano ja
otrzymuję ostrzeżenie. To sprawna robota.
Ale o co im chodzi?
Oto jest pytanie. Kto przed panią mieszkał w tym
domu?
Emerytowany kapitan marynarki nazwiskiem
Fergusson.
Czy wiadomo o nim cokolwiek niezwykłego?
Nic podobnego nie słyszałam.
Zastanawiałem się, czy on tutaj czegoś nie zakopał?
Oczywiście ludzie mający obecnie coś do zakopania czynią to
w Pocztowej Kasie Oszczędności. Ale od czasu do czasu trafi
się jakiś wariat. Bez nich nudny byłby ten świat. W pierwszej
chwili myślałem o jakimś zakopanym cennym przedmiocie. Ale
w takim wypadku po co mieliby kupować meble? Nie ma tu
[ Pobierz całość w formacie PDF ]