[ Pobierz całość w formacie PDF ]
nawet gdyby sam tego chciał, gdyby wręcz o to prosił i stojąc na granicy między
\yciem i śmiercią błagał, by pomóc mu w uwolnieniu duszy, która zmaga się z
więzami ciała i pragnie się z nich wyrwać; nie wolno nawet wówczas, gdy chory nie
jest ju\ w stanie \yć 85. Tak\e w przypadku, gdy motywem eutanazji nie jest
egoistyczna odmowa ponoszenia trudów związanych z egzystencją osoby cierpiącej,
trzeba eutanazję określić mianem fałszywej litości, a nawet uznać ją za niepokojące
wynaturzenie : prawdziwe współczucie bowiem skłania do solidarności z cudzym
bólem, a nie do zabicia osoby, której cierpienia nie potrafi się znieść. Czyn eutanazji
zatem wydaje się tym większym wynaturzeniem, gdy zostaje dokonany przez tych,
którzy jak na przykład krewni chorego powinni opiekować się nim cierpliwie i z
miłością, albo te\ przez tych, którzy jak lekarze ze względu na naturę swojego
zawodu powinni leczyć chorego nawet w końcowych i najcię\szych stadiach choroby.
Eutanazja staje się aktem jeszcze bardziej godnym potępienia, gdy przybiera formę
zabójstwa, dokonanego przez innych na osobie, która w \aden sposób jej nie
za\ądała ani nie wyraziła na nią nigdy zgody. Szczytem zaś samowoli i
niesprawiedliwości jest sytuacja, w której niektórzy na przykład lekarze lub
prawodawcy roszczą sobie władzę decydowania o tym, kto ma \yć, a kto powinien
umrzeć. Pojawia się tu znów pokusa z Edenu: stać się jak Bóg, poznając dobro i zło
(por. Rdz 3, 5). Ale tylko Bóg ma władzę decydowania o śmierci i \yciu: Ja zabijam i
Ja sam o\ywiam (Pwt 32, 39; por. 1 Sm 2, 6; 2 Krl 5, 7). Sprawuje On swą władzę,
kierując się zawsze i wyłącznie zamysłem mądrości i miłości. Kiedy człowiek,
zaślepiony przez głupotę i egoizm, uzurpuje sobie tę władzę, nieuchronnie czyni z
niej narzędzie niesprawiedliwości i śmierci. W ten sposób \ycie słabszego zostaje
oddane w ręce silniejszego; w społeczeństwie zanika poczucie sprawiedliwości i
zostaje podwa\one u samych korzeni wzajemne zaufanie fundament wszelkiej
autentycznej relacji między osobami.
67. Zupełnie inna jest natomiast droga miłości i prawdziwej litości, którą nam
nakazuje nasze wspólne człowieczeństwo i którą wiara w Chrystusa Odkupiciela,
umarłego i zmartwychwstałego, rozjaśnia światłem nowych uzasadnień. Prośba, jaka
wypływa z serca człowieka w chwili ostatecznego zmagania z cierpieniem i śmiercią,
zwłaszcza wówczas, gdy doznaje on pokusy pogrą\enia się w rozpaczy i jakby
unicestwia się w niej, to przede wszystkim prośba o obecność, o solidarność i o
wsparcie w godzinie próby. Jest to prośba o pomoc w zachowaniu nadziei, gdy
wszystkie ludzkie nadzieje zawodzą. Jak przypomina nam Sobór Watykański II,
tajemnica losu ludzkiego ujawnia się najbardziej w obliczu śmierci ; jednak\e
człowiek instynktem swego serca słusznie osądza sprawę, jeśli wzdryga się przed
całkowitą zagładą i ostatecznym końcem swej osoby, i myśl o tym odrzuca. Zaród
wieczności, który nosi w sobie, jako niesprowadzalny do samej tylko materii, buntuje
się przeciw śmierci 86.
Ta naturalna odraza do śmierci i ten zalą\ek nadziei nieśmiertelności znajduje
uzasadnienie i spełnienie w wierze chrześcijańskiej, która zapowiada i daje udział w
zwycięstwie zmartwychwstałego Chrystusa: jest to zwycięstwo Tego, który przez swą
odkupieńczą śmierć uwolnił człowieka od śmierci, która jest zapłatą za grzech (Rz
6, 23), i dał mu Ducha jako zadatek zmartwychwstania i \ycia (por. Rz 8, 11).
Pewność przyszłej nieśmiertelności i nadzieja na obiecane zmartwychwstanie rzucają
nowe światło na tajemnicę cierpienia i śmierci i napełniają wierzącego niezwykłą
mocą, która pozwala mu zaufać zamysłowi Bo\emu.
Apostoł Paweł wyraził tę nową rzeczywistość w kategoriach całkowitej przynale\ności
do Pana, która ogarnia ka\dą ludzką kondycję: Nikt zaś z nas nie \yje dla siebie i
nikt nie umiera dla siebie: je\eli bowiem \yjemy, \yjemy dla Pana; je\eli zaś
umieramy, umieramy dla Pana. I w \yciu więc i w śmierci nale\ymy do Pana (Rz 14,
7-8). Umrzeć dla Pana oznacza prze\ywać własną śmierć jako najwy\szy akt
posłuszeństwa Ojcu (por. Flp 2, 8), godząc się przyjąć ją w godzinie określonej i
wybranej przez Tego (por. J 13, 1), który sam tylko mo\e uznać, kiedy ziemska
wędrówka człowieka winna się zakończyć. śyć dla Pana znaczy tak\e uznać, \e
cierpienie, choć samo w sobie pozostaje złem i próbą, zawsze mo\e się stać zródłem
dobra. Staje się nim, jeśli jest prze\ywane dla miłości i z miłością i jeśli jest
uczestnictwem na mocy niezasłu\onego daru Bo\ego i dobrowolnego wyboru
człowieka w cierpieniach samego ukrzy\owanego Chrystusa. W ten sposób, kto
prze\ywa swoje cierpienie w Panu, bardziej upodabnia się do Niego (por. Flp 3, 10; 1
P 2, 21) i zostaje głębiej zespolony z Jego dziełem odkupienia dla dobra Kościoła i
ludzkości87. Takie jest doświadczenie Apostoła, do prze\ycia którego wezwany jest
tak\e ka\dy człowiek cierpiący: Teraz raduję się w cierpieniach za was i ze swej
strony w moim ciele dopełniam braki udręk Chrystusa dla dobra Jego Ciała, którym
jest Kościół (Kol 1, 24).
Trzeba bardziej słuchać Boga ni\ ludzi (Dz 5, 29): prawo cywilne
a prawo moralne
68. Jak ju\ powiedzieliśmy kilkakrotnie, jednym z charakterystycznych zjawisk
towarzyszących współczesnym zamachom na ludzkie \ycie jest tendencja do \ądania
ich uznania prawnego, jak gdyby chodziło tu o prawa, które państwo przynajmniej
w określonych warunkach zobowiązane jest przyznać obywatelom; w
konsekwencji wymaga się te\, aby były one wykonywane przy fachowej i bezpłatnej
pomocy lekarzy i pracowników słu\by zdrowia.
Nierzadko uwa\a się, \e \ycie człowieka jeszcze nie narodzonego lub głęboko
upośledzonego jest dobrem tylko względnym: w myśl logiki proporcjonalistycznej lub
z czystego wyrachowania nale\ałoby je porównać z innymi dobrami i ocenić w
[ Pobierz całość w formacie PDF ]