[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Han i Chewie będą was eskortować. Wygląda na to, że obracacie się w tych samych kręgach -
dodał znacząco.
Mężczyzna o imieniu Han skinął Finnowi głową i mrugnął do Dusque, a Wookie zaryczał na
powitanie i wstał, prezentując imponującą posturę w całej okazałości. Han odwrócił się z
powrotem do pirata i odchrząknął.
- Zapewniam cię, Nym - zaczął, najwyrazniej nawiązując do poprzedniej rozmowy - że mówię
poważnie. Dobrze byś wyszedł na współpracy z Sojuszem, a nam naprawdę przydałaby się twoja
pomoc. Mamy mnóstwo dobrze płatnej, chociaż przyznaję, ciut ryzykownej roboty dla takich jak
ty...
Pirat pokręcił stanowczo głową.
- Już o tym rozmawialiśmy, Solo. Znasz moje zdanie i raczej nie zanosi się na to, żebym miał je
zmienić.
Teraz to Han pokręcił głową z rozczarowaniem.
- Wiem, co myślisz - westchnął. - Mnie też się tak wydawało, ale szybko się przekonałem, że się
mylę. Uważasz, że będziesz tu sobie wygodnie siedział, zamknięty w swojej bezpiecznej fortecy,
i że nikt nie ośmieli się ciebie zaczepić? Cóż, prędzej czy pózniej przekonasz się na własnej
skórze, że jesteś w błędzie. Imperium cię znajdzie i zamknie ci cały ten kram. - W jego głosie
była prawdziwa pasja. Nonszalancja i poza lekkoducha znikły bez śladu.
Zapadła cisza, a skoro nikt nie miał już nic do dodania, Han odwrócił się na pięcie i ruszył do
wyjścia. Nie pożegnał się
z piratem, rzucił mu tylko ostatnie, na wpół rozżalone, na wpół gniewne spojrzenie przez ramię.
- Pakujcie manatki - mruknął do Dusque i Finna. - Zabieramy się stąd.
Wookie powlókł się za Hanem. Dusque pokręciła z niedowierzaniem głową, bo dotarło do niej,
jak bardzo rozmowa pirata i Solo przypomina tę, którą wcześniej sama odbyła z Darktrinem.
Ciekawe, że stale trafiała na pełnych poświęcenia osobników, wierzących głęboko w sprawę, o
którą walczył Sojusz Rebeliantów. Zastanowiła się, jakim cudem tak długo unikała uwikłania w
ten konflikt - zamknięta na trzy spusty w swoim laboratorium, całkiem jak Nym w swoim forcie.
To było prawie jak więzienie - nie tyle fizyczne, ile w celi własnego umysłu.
- Finn - rzucił Nym, zanim wyszli. - Jesteśmy kwita, jasne? Pilot zabierze cię, dokąd chcesz, ale
pamiętaj: to moja ostatnia przysługa dla ciebie. I dla Sojuszu.
Finn zasalutował mu niedbale.
- Jasne - przytaknął i wyszedł.
- %7łegnaj, moja piękna - rzucił Nym pod adresem Dusque z przesadną galanterią. - Mam nadzieję,
że jeszcze się kiedyś spotkamy.
Puściła do niego oko, czym wprawiła w osłupienie zarówno pirata, jak i samą siebie.
- Kto wie? Nigdy nic nie wiadomo. Galaktyka jest pełna niespodzianek. Ach, jeszcze jedno! -
Poklepała niedbałym gestem przytroczony do pasa miecz. - Chyba zostawię go sobie na
pamiątkę. Bardzo się do niego przywiązałam. Będzie mi o tobie przypominał. - Uśmiechnęła się
bezczelnie.
Całą drogę na lądowisko w uszach brzmiał jej rubaszny śmiech Feeorina. Nie znała się na
statkach, ale niewielki frachtowiec, który czekał na nich na lądowisku, wydawał się w sam raz na
ich potrzeby. Obok niego stał Kalamarianin.
- Mam nadzieję, że pilotuje lepiej, niż wygląda - mruknęła Dusque na widok obszarpanego stroju
i pordzewiałej broni ziemnowodnej istoty.
- Ja też - westchnął Finn. - Ale skoro Nym za niego ręczy, musi być jednym z najlepszych.
Kiedy Kalamarianin ich zauważył, machnął płetwiastą dłonią, zapraszając ich na pokład statku.
- Może to i nie liniowiec, ale swoje potrafi - wyseplenił z dumą. -A z eskortą w postaci Sokoła"
nasz lot będzie przyjemnym spacerkiem.
W ciasnym wnętrzu panował niemiłosierny bałagan. Ledwo udało im się przecisnąć do siedzeń
przez sterty pudeł i złomu. Kiedy byli już przypięci, w kabinie rozległ się głos Kalamarianina:
- Peralli do Sokoła". Aadunek zabezpieczony. Jesteśmy gotowi do startu.
- Przyjąłem - nadeszła przerywana trzaskami na linii odpowiedz. Dusque zastanowiła się
przelotnie, kiedy system łączności na tej łajbie przechodził ostatnio przegląd. - Sokół", bez
odbioru.
- Trzymajcie się mocno! - zawołał do nich pilot. - Będzie trochę trzęsło!
Silnik maszyny obudził się do życia. Faktycznie, zatrzęsło, a Dusque chwyciła się kurczowo
poręczy swojego fotela. Wystartowali i obrali kurs na Korelię. Zerkając ukradkiem na Finna,
badaczka zastanawiała się, co też przyniesie im los...
ROZDZIAA 8
- No to jesteśmy w nadprzestrzeni - poinformował Peralli, na wypadek gdyby przeoczyli moment
skoku. - Teraz macie trochę czasu dla siebie. Aha, Nym przysłał wiadomość. Mówi - machnął
błoniastą łapą w stronę Dusque - żebyś wybrała sobie coś z tej tutaj skrzyni. Twierdzi, że
powinnaś mieć coś lepszego na pamiątkę po nim niż ten lichy ogon gumaseta, cokolwiek to
znaczy. - Wzruszył ramionami i wrócił do sterowni,
- Ciekawe, co za niespodziankę przyszykował dla ciebie Nym - mruknął Finn. Rozpiął uprząż
ochronną i podszedł do wskazanego przez pilota kontenera, a Dusque za nim.
- Zajrzyjmy do środka i sprawdzmy - zaproponowała.
Finn szarpnął za metalowy pierścień przymocowany do wieka
i otworzył skrzynię. Ich oczom ukazała się imponująca kolekcja blasterów - wszystkie nowiutkie
i błyszczące. Dusque przypomniała sobie broń, jaką nosił Tendau - pamiętała, że było w niej coś
nieuchwytnie złowrogiego, niczym zapowiedz zdrady.
- No, no, całkiem niezle - wymamrotał Darktrin, buszując pośród lśniących luf i rękojeści.
Wyciągał po kolei różne rodzaje blasterów i sprawdzał poziom zasilania. Dziewczyna była pod
wrażeniem swobody, z jaką radził sobie z każdym pistoletem i karabinem; z łatwością rozkładał
je na części i składał znowu po sprawdzeniu.
- No to jak? - spytał, kiedy zakończył inspekcję.
- Chyba wszystko mi jedno - bąknęła zakłopotana. - Tak naprawdę nie widzę między nimi
różnicy.
- Nigdy nie posługiwałaś się bronią palną? - zdziwił się Finn.
- Wiesz... ze względu na charakter mojej pracy nie była mi nigdy potrzebna. - Wzruszyła
ramionami. - Dobrze radzę sobie z nożem, znam się trochę na szermierce i sztukach walki, ale to
wszystko. - Spuściła głowę, podświadomie spodziewając się, że ją wyśmieje. Pewnie uważa ją
teraz za ofiarę losu. Tymczasem Darktrin znów ją zaskoczył.
- No to lepiej naprawmy ten błąd, póki mamy czas - powiedział bez śladu kpiny czy niechęci w
głosie. - Chodz.
Posłusznie podeszła bliżej, a Finn wyjął ze skrzyni kilka różnych modeli blasterów. Podał jej
dwa, a dwa inne włożył sobie pod pachę. Odsunął na bok zaśmiecające pokład kawałki złomu i
oczyścił im ścieżkę do niewielkiego stołu pod grodzią. Położył blastery na blacie i polecił jej
gestem zrobić to samo. Ułożył je starannie jeden obok drugiego, potem wziął pierwszy z lewej -
długi, o wąskiej lufie - i podsunął Dusque, żeby mogła mu się dobrze przyjrzeć.
- To blaster sportowy - wyjaśnił. - Ten dzynks z przodu, przed spiralą chłodzącą na lufie, to
celownik. Jest lekki i łatwo go ukryć. Proszę - zachęcił ją. - Zobacz sama.
Wzięła broń z jego rąk i zważyła w dłoni. Rzeczywiście, pistolet był leciutki, nie ważył więcej
niż surwiwalowy nóż. Kiedy przyglądała się broni, Finn podszedł bliżej.
- Jego mankamentem jest stosunkowo słaba moc. Poza tym szybko zużywa ogniwa energetyczne,
a do tego ręczna optyka oznacza większy margines błędu. Tak naprawdę to broń na pokaz,
bardziej dla arystokracji - zakończył.
- A więc jest niezbyt użyteczny? - oceniła Dusque.
- Nie oceniaj go pochopnie - przestrzegł ją Finn. - Można w nim szybko wymienić ogniwo, a jeśli
potrzebujesz czegoś, co można łatwo ukryć... - Urwał, nachylił się w jej stronę i wskazał mały
ukryty przycisk nad spustem. - Popatrz na to. - Kiwnęła głową i zamarła, czując go tak blisko
[ Pobierz całość w formacie PDF ]