[ Pobierz całość w formacie PDF ]
To wielki sukces oświadczył z uznaniem nowo przybyły lekarz.
Jack i Eliza przyjęli te gratulacje słabym uśmiechem. Ze zmęczenia padali z nóg.
Potem zjawiła się policja, domagając się zeznań.
Gdy w końcu Jack podwoził Elizę do jej auta pozostawionego na szosie, nie mieli siły
rozmawiać.
W takich sytuacjach nienawidzę być jedynym lekarzem w całym Bellbrook. Bez ciebie
nie dałbym rady odezwał się Jack.
Byłeś niesamowity, taki skoncentrowany... Ciągle nie mogę uwierzyć, że oboje żyją.
Ale nie chciałabym drugi raz tego przeżywać.
Ani ja, wierz mi. Nawet nie wiemy, jak ona się nazywa. Zatrzymał się za jej
samochodem.
Niespodziewanie niebo przecięła błyskawica, a chwilę pózniej rozległy się pomruki
gromu. To dobrze, deszcz dogasi pożary i trochę złagodzi upał.
Jack wyglądał na skrajnie wyczerpanego, a i ona nie czuła się lepiej. Mimo to nie chciała,
by odjeżdżał.
Jedz ze mną do Dulcie. Chociaż na chwilę. Nie chcę być teraz sama. Ty chyba też nie
powinieneś siedzieć zamknięty w czterech ścianach.
Czekając, aż wysiądzie, wpatrywał się w mrok za przednią szybą, potem pokiwał głową i
westchnÄ…Å‚.
Bardzo dziwny jest ten świat.
Po niedługim czasie zaparkowali przed domem Dulcie. Powitała ich Roxy.
Wiem, przepraszam za spóznienie kajała się Eliza, gdy Roxy obsypywała ją mokrymi
pocałunkami. Ale przestań mnie lizać! Przeszło jej przez myśl, że jednak warto dać się tak
obślinić, by sprowokować uśmiech Jacka. Zapraszam do środka. Nakarmię je pózniej, a
wody majÄ… pod dostatkiem.
Boję się, że zasnę i już się nie obudzę. Opadł na fotel w salonie, zwiesił ramiona i
przymknÄ…Å‚ powieki.
Zrobię herbatę powiedziała cicho.
Nagle się przebudził, czując na piersi niespodziewany ciężar. Zorientował się, że to kot.
Zsunął go na kolana i w zamyśleniu zaczął głaskać.
%7Å‚ycie jest bardzo dziwne.
Czy związek z Lydią ułożyłby się inaczej, gdyby potrafił ją uratować? Ze smutkiem
pomyślał o tym, że jego synek miałby teraz trzy lata.
Czy to rzeczywiście jego wina, że to małżeństwo się rozpadło? Pora sobie odpuścić. Na
początku naprawdę kochał Lydię. Trudniej było ją kochać, gdy stała się zgorzkniała. Chciał
mieć dziecko nawet bardziej niż ona, ale nie wiedział, że ciąża wszystko zniszczy.
Starał się spędzać z nią jak najwięcej czasu. Krócej pracować. Ale ona była szczęśliwa
tylko w Sydney. Nie wiadomo, jaką byłaby matką. Może skończyłoby się brzydkim
rozwodem, walką o prawo do widywania się z dzieckiem. Tego już się nie dowie.
Jednak śmierć Lydii i synka nie poszła na marne. Dzięki nim dzisiaj wiedział, co robić, by
ocalić życie innej kobiety i jej dziecka. Wraz z Elizą, Rhondą oraz ratownikami dokonali
wielkiego dzieła.
Usłyszał gwizd imbryka w kuchni. Tam jest Eliza. A powinna być tu, na jego kolanach,
na miejscu kota.
Sorry, futrzaku. Postawił kota na podłodze, a sam wstał z fotela.
Ruszył za odgłosem gwizdka. Gdy wszedł do kuchni, Eliza nie odwróciła się w jego
stronę. Ustawiała kubki na tacy.
Jack, ta kuchnia jest za mała dla dwóch osób. Zaniosę herbatę do pokoju.
W ten sposób się tu zmieścimy. Wyjął kubki z jej rąk, odwrócił ją i przyciągnął do
siebie tak, że nosem dotknęła jego klatki piersiowej.
Oparł brodę na jej głowie, wdychając cytrusowy zapach jej włosów. Westchnął. Jak
dobrze było trzymać ją w ramionach.
Zniecierpliwionym gestem uniosła głowę. Zastanawiała się właśnie, co poda na kolację, i
przeoczyła zmianę w jego spojrzeniu.
Jack, co ty robisz? Dopiero wtedy podniosła na niego wzrok. To, co ujrzała w jego
oczach, nieoczekiwanie rozpaliło w niej ogień.
Stali tak przez kilka minut, a ona, opierając głowę na jego torsie, delektowała się kojącym
poczuciem bezpieczeństwa, jakie dawały jej jego ramiona. Potem, jak na filmie w
zwolnionym tempie, jego wargi zaczęły się zbliżać do jej ust. Bardzo tego potrzebowała, a
sądząc po reakcji jego ciała, on również. To, co zaczęło się jak niewinny gest pocieszenia,
przeistoczyło się w pełen namiętności pocałunek. Nagle nie było już ich dwojga lub
dwóch osób , lecz jeden wzajemny głód i rozszalałe pragnienie wyzbycia się nękających ich
demonów.
Gdy zadzwięczał pager, Jack przez kilka sekund nie mógł się zorientować, co się z nim
dzieje. Elizie zajęło to nawet więcej czasu, więc podtrzymywał ją, aż otworzyła oczy. Patrzyli
po sobie, zdumieni opłakanym stanem swojego przyodziewku.
Eliza otarła dłonią wargi, po czym szepnęła:
Odbierz. Odwróciła się, oparła ręce na zlewie i próbowała odetchnąć świeżym
powietrzem wpadajÄ…cym przez okno.
Patrzył na jej plecy: kark miała jeszcze lekko zaczerwieniony tam, gdzie podtrzymywał
jej głowę, i rozpięty biustonosz. Pokręcił głową, westchnął, schylił się po koszulę, która leżała
na podłodze, i wyszedł do salonu, by zatelefonować do szpitala.
Pierwszy raz w życiu tak się zachował. Taki brak samokontroli może wywołać jeszcze
większy chaos niż to, co tego dnia działo się w szpitalu.
Wybierając numer, zauważył, że drżą mu palce.
Wrócił do kuchni odmieniony.
Jeden z moich dalekich krewnych godzinę drogi stąd doznał poważnych obrażeń w
pożarze powiedział opanowanym tonem. Zachodzi obawa, że nie przeżyje transportu.
Muszę go ustabilizować, zanim przyleci po niego śmigłowiec.
Nie tracąc resztek przytomności umysłu, wcisnęła mu do rąk dwa banany i karton soku.
Musisz coś zjeść.
Elizo...
Nie teraz, Jack. To był bardzo trudny dzień, który dla ciebie jeszcze się nie skończył.
Powodzenia.
Spoglądała z progu na oddalający się samochód.
Co ona wyprawia?! Mało brakowało, a znalezliby się w łóżku. Gdyby Jack kierowany
modelową przezornością nie zaopatrzył się w prezerwatywy, mogłaby zajść w ciążę i do
końca życia żałować tej chwili słabości!
Czy na pewno? Czy to okoliczności sprzyjają takim sytuacjom, czy może są one jedynie
pretekstem? Czy znalazłaby się w takim położeniu, gdyby Jacka nie lubiła?
Jest o krok od zakochania się w nim, powinna zatem wyjechać z Bellbrook. Rozstać się z
Jackiem. Musi jednak tu wytrwać do porodu Mary.
Nieśmiały wewnętrzny głosik podpowiadał jej, że gdyby Jack wyznał jej miłość, mogłaby
mieć nadzieję na wspólną przyszłość. Ale ona się boi. Słusznie. Wydawało się jej już kiedyś,
że kocha, aczkolwiek nie przejawiało się to tak obezwładniającymi doznaniami jak
kilkanaście minut temu. Zapewne należy to przypisać dramatycznym wydarzeniom sprzed
paru godzin.
No cóż, zobaczymy, co przyniesie nowy dzień.
ROZDZIAA SIÓDMY
[ Pobierz całość w formacie PDF ]